"Miedziowi" dobili do dwóch "dych". Zagłębie przegrało w Bielsku
Piłkarze Zagłębie Lubin przegrali w meczu 36. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:2. Była to 20. przegrana "Miedziowych" w tym sezonie. Obie bramki dla "Górali" zdobył Krzysztof Chrapek.
Kibice, którzy szczelnie wypełnili trybunę za bramką stadionu w Bielsku-Białej, mieli nadzieję na obejrzenie ciekawego spotkania. Obie drużyny, w końcu pozbawione presji związanej z walką o utrzymanie, miały zagrać na luzie, tworząc szybkie i ładne dla oka widowisko. To był wariant optymistyczny. Ten nieco mniej radosny zakładał typowy mecz "o pietruszkę", czyli nudny, toczony w wakacyjnej atmosferze. Niestety, w pierwszej połowie przeważył ten drugi scenariusz.
Piotr Stokowiec zapowiadał, że dwa ostatnie mecze ligowe potraktuje jako początek przygotowań do nowego sezonu. W składzie lubinian mieli zagrać perspektywiczni i rzadziej występujący w pierwszej drużynie zawodnicy, ale w Bielsku-Białej w wyjściowej jedenastce gości wyszedł tylko jeden debiutant - Jarosław Kubicki. Więcej roszad w swoim zestawieniu dokonał Leszek Ojrzyński, który desygnował do gry Mateusza Kupczaka, Adama Deję czy Sebastiana Bartlewskiego.
Powiew świeżości w składzie "Górali" nie przełożył się jednak na nową jakość w ich poczynaniach. W pierwszej połowie bielszczanie grali bardzo niedokładnie i momentami zbyt wolno, przez co mieli problem z zawiązaniem choć jednej składnej akcji. Najwięcej zagrożenia pod bramką Tomasza Ptaka tworzyli tradycyjnie po stałych fragmentach gry, ale przed przerwą i tak nie zdołali oddać ani jednego celnego strzału.
Nieco lepiej radzili sobie piłkarze Zagłębia. W poczynaniach "Miedziowych" również było mnóstwo niedokładności, ale ich akcje miało nieco szybsze tempo, dzięki czemu goście potrafili zbliżyć się do bramki Richarda Zajaca. Słowacki bramkarz musiał wysilić się 31. minucie, gdy wybił spod poprzeczki piłkę puszczoną w kozioł przez Aleksandra Kwieka. Najbliżej szczęścia Zagłębie było kilka minut wcześniej, gdy w idealnej sytuacji siedem metrów przed bramką znalazł się Michal Papadopulos. Tym razem Zajac nie musiał jednak interweniować - Czech posłał piłkę wysoko nad poprzeczką.
Kibice Podbeskidzia mogli liczyć na to, że po zmianie stron ich piłkarze zaczną grać znacznie lepiej. W pozostałych wiosennych meczach "Górale" prawie wszystkie gole strzelili atakując na bramkę, za którą zasiadają ich fani. I rzeczywiście, w poczynaniach gospodarzy od początku było widać większe zaangażowanie, a na efekty nie trzeba było długo czekać. W 50. minucie z interwencją spóźnił się Tomasz Ptak, który wyszedł z bramki i zahaczył atakującego Damiana Chmiela. Sędzia Bartosz Frankowski nie miał żadnych wątpliwości, dyktując siódmy w tym sezonie rzut karny dla Podbeskidzia. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł nieomylny jak dotąd w tym elemencie gry Marek Sokołowski i... posłał piłkę nad poprzeczką!
Bielszczanie nie dawali jednak za wygraną. Sporo ożywienia w grę "Górali" wnieśli rezerwowi Piotr Malinowski i Krzysztof Chrapek. Ten drugi w 78. minucie okazał się bohaterem Podbeskidzia. Napastnik, który w poprzedniej kolejce strzelił swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie, odebrał piłkę debiutantowi Kubickiemu, wyprzedził z piłką Adama Banasia i efektowną podcinką nie dał szans Ptakowi. Ciesząc się z bramki, Chrapek pobiegł w kierunku Leszka Ojrzyńskiego i w euforii... powalił go na murawę.
Trener Podbeskidzia musiał zatem się przestraszyć, gdy w 87. minucie Chrapek po raz drugi skierował piłkę do siatki. Napastnik "Górali" oddał strzał z dalszej odległości i wspomógł się rykoszetem od nogi Jarosława Jacha, który kompletnie zmylił Ptaka. Tym razem jednak cieszący się Chrapek oszczędził swojego szkoleniowca. Po zwycięstwie z Zagłębiem Podbeskidzie awansowało na 10. miejsce w tabeli i zachowało szansę na wygranie grupy mistrzowskiej. Stanie się tak wówczas, gdy bielszczanie pokonają w ostatniej kolejce Piasta, a swoje spotkanie przegra wrocławski Śląsk.
W drugiej połowie Zagłębie było tylko tłem dla gospodarzy - podopiecznych Piotra Stokowca stać było tylko na dwie dobre akcje, po których bliski zdobycia gola był Łukasz Piątek, ale w decydującym momencie brakowało mu dokładności. W ostatniej kolejce lubinianie zmierzą się z Widzewem, choć w drugiej połowie spotkania w Bielsku-Białej wyglądali tak, jakby najchętniej rozjechali się już na urlopy.