menu

Tomasz Brusiło, prezes Miedzi: To nobilitacja, że mistrz Polski bierze dwóch zawodników Miedzi

17 sierpnia 2023, 08:22 | Dawid Foltyniewicz

Rozmowa z Tomaszem Brusiłą, prezesem Miedzi Legnica, która w ubiegłym sezonie spadła z PKO Bank Polski Ekstraklasy. Dolnośląski klub szybko zaczął budować kadrę na występy w Fortuna 1 Lidze. Celem „Miedzianki” jest walka o szybki powrót na najwyższy szczebel. – Jesteśmy świadomi, że po tak dużej przebudowie zespołu potrzeba czasu, aby wszystko dobrze się zgrało. Transfery mają też to do siebie, że nigdy w stu procentach nie trafia się z każdym. Dlatego ostrożnie podchodzę do tego sezonu – mówi nam Tomasz Brusiło.


fot. Miedź Legnica

Zanim o tym co teraz, kilka słów o przeszłości. Jak wyglądała organizacja Miedzi, gdy zaczynał pan w niej pracę w 2011 roku?
Lubię wracać do momentu, gdy trafiłem do klubu, bo to pokazuje całą drogę i ewolucję, jaką przeszła Miedź. Pan Andrzej Dadełło przejmował klub z długami, które trzeba było systematycznie spłacać. Nasz stadion nie miał podgrzewanej płyty, a zadaszona była tylko główna trybuna. Brakowało oświetlenia. Boisko treningowe przy stadionie nie było wtedy jeszcze oddane do użytku, podobnie jak pomieszczenia pod trybuną C. Piłkarze trenowali na boiskach przy ul. Świerkowej, gdzie teraz pracuje wyłącznie nasza akademia. Często przebierali się w samochodach. Dziś w pomieszczeniach w trybunie C mamy właściwie całą siedzibę pierwszego zespołu z szatniami, odnową biologiczną, salką rozgrzewkową, biurami sztabu szkoleniowego i salą odpraw. Wtedy to wszystko miało dopiero zostać oddane do użytku. Dziś klub swoją siedzibę administracyjno-biurową także ma na stadionie. Ponad 10 lat temu wyglądało to inaczej – biuro klubu znajdowało się w kamienicy przy ul. Żeglarskiej, co – szczególnie w trakcie dnia meczowego – wiele razy utrudniało logistykę pracy.

Pierwszego dnia pracy spotkałem się z ówczesnym trenerem Januszem Kudybą i powiedziałem do niego: „Janusz, zaczynam tu pracę, będę odpowiadał za komunikację. Powiedz mi najpierw, jak mogę ci pomóc?”. Na co on: „Słuchaj, piłek nam brakuje”. To były więc trudne początki. W klubie pracowało mało osób. Pamiętam, że w podobnym momencie co ja pojawił się Krzysiek Piotrowski. Nas obu do klubu ściągała Martyna Pajączek, która została wtedy prezesem. Chwilę potem dołączył Przemek Kołkowski. Klub w sensie zaplecza biurowo-administracyjnego na początku tworzyło cztery-pięć osób. Mało kto pamięta, że wtedy bilety meczowe były jeszcze wypisywane w kasach długopisem. Dziś, patrząc na wymogi licencyjne, stawiane klubom Ekstraklasy i I ligi, trudno w to uwierzyć. Gdy składaliśmy wniosek o pierwszą licencję jako kandydat do awansu z II do I ligi, wymogi licencyjne były zapisane na kilku stronach A4. A i tak wydawało nam się, że dużo jeszcze trzeba zrobić, aby spełnić wszystkie kryteria. Dziesięć lat później jest to liczący kilkaset stron podręcznik licencyjny. Bez dużo większej machiny administracyjno-biurowej nie byłoby możliwe, aby spełnić te wymogi. Na ostatnich 10 sezonów przez 8 graliśmy w I lidze. Ona pod wieloma względami goni Ekstraklasę. Zmieniają się stadiony, polepsza się infrastruktura. Uważam, że poziom sportowy także się podnosi. Myślę, że obecny sezon to punkt kulminacyjny dla ligi. System barażowy powoduje, że naprawdę 10-12 klubów może powiedzieć, że gra dzisiaj o awans.

[polecany]25255127[/polecany]

Lubię te porównania dwóch „epok”. 12 lat temu przychodziłem do klubu z konkretnymi zadaniami i myślą, że popracuję tu rok, może dwa. Nie wiem, kiedy to zleciało... Mam poczucie, że rosłem razem z klubem i wspólnie się rozwijaliśmy. Zresztą nie tylko ja, ale również osoby, które zaczęły pracę w podobnym okresie, gdy Miedź przejął pan Andrzej Dadełło.
Wisła Kraków, Lechia Gdańsk, Polonia Warszawa – w tym sezonie o awans do Ekstraklasy walczy wiele silnych piłkarskich marek. To najmocniejsza I liga od lat?
Wydaje mi się, że w kontekście uznanych marek i potencjału kibicowskiego na pewno, zresztą sportowego chyba również. Swoje aspiracje mają spadkowicze Lechia Gdańsk i Wisła Płock, dodatkowo GKS Tychy czy GKS Katowice. Arka Gdynia co roku chce znaleźć się w czołówce. W Podbeskidziu Bielsko-Biała równie są duże aspiracje. Niespodziankę może sprawić Odra Opole, dla której miasto buduje nowy, piękny stadion. Przed sezonem spojrzeliśmy na skład I ligi i trudno było wskazać mecz, w którym będziemy wyraźnym faworytem. Ta liga jest bardzo nieprzewidywalna, ale też dzięki temu szalenie ciekawa. Każde spotkanie jest jak finał.
Kiedy Andrzej Dadełło po sezonie wydał oświadczenie, że pozostaje w klubie, spadł panu kamień z serca?
Na pewno. Nikt w Miedzi nie wyobrażał sobie, że poprzedni sezon pójdzie tak bardzo nie po naszej myśli. Spadek z ligi to moment, gdy ludzie zaczynają się zastanawiać co dalej. W głowie właściciela klubu też pewnie kłębiły się takie myśli. Ale pozytywna decyzja i wspomniane oświadczenie bardzo nam pomogły w szybkim budowaniu zespołu na kolejny sezon. Piłkarze, z którymi podjęliśmy wstępne rozmowy lub którym daliśmy sygnał, że jesteśmy nimi zainteresowani, zobaczyli, że Miedź nadal będzie stabilnym miejscem do pracy i będzie chciała wrócić do Ekstraklasy.

Czy Miedź celuje więc w powrót do Ekstraklasy najszybciej, jak to możliwe?
Gdy spotkaliśmy się z trenerem i właścicielem klubu przed sezonem, powiedzieliśmy sobie, że chcemy być w czołowej szóstce. To oznaczałoby, że idziemy w dobrym kierunku i że obrana przez nas strategia budowania zespołu jest słuszna. Ponadto bycie w szóstce daje realną szansę na awans przez baraże. Bardzo chcemy wrócić na najwyższy szczebel ligowy. Jesteśmy jednak świadomi, że po tak dużej przebudowie zespołu potrzeba czasu, aby wszystko dobrze się zgrało. Transfery mają też to do siebie, że nigdy w stu procentach nie trafia się z każdym. Dlatego ostrożnie podchodzę do tego sezonu.

Jakie czynniki wpłynęły na to, że prowadzenie pierwszego zespołu powierzono Radosławowi Belli?
Strategia właściciela klubu polega na tym, aby dawać szansę młodym, perspektywicznym osobom, które są związane z Miedzią. To widać także na przykładzie wcześniejszego wyboru Wojtka Łobodzińskiego, później Grześka Mokrego, a teraz Radka Belli. Jeśli chodzi o tego ostatniego, jest w klubie od bodaj sześciu lat z przerwami. Osobiście uważam, że to jeden z najbardziej utalentowanych trenerów młodego pokolenia w Polsce. Pracował w naszej akademii jako koordynator szkolenia, później prowadził też z powodzeniem III-ligowe wówczas rezerwy. Był także asystentem Wojtka Łobodzińskiego, kiedy pierwszy zespół awansował do Ekstraklasy i zna smak spadku, którego doświadczył w sztabie Grześka Mokrego. Mimo młodego wieku ma już ogrom doświadczeń. Radek bardzo dobrze znał tę grupę zawodników, więc jasne było, że będzie w stanie przeprowadzić szybką i trafną selekcję, których piłkarzy chce, a których niekoniecznie. Zależało nam na tym, aby szybko zacząć działać. Gdy patrzy się na inne kluby po spadku, często jest tak, że decyzje personalne trwają tam długo. Uznaliśmy, że jeśli w perspektywie dwóch lat mamy walczyć o powrót do Ekstraklasy i w tym roku zakręcić się wokół baraży, musimy szybko działać. W tym trudnym momencie szukaliśmy przewagi nad rywalami jeszcze przed startem sezonu, a Radek miał swój ciekawy plan na zespół. Jadąc na obóz przygotowawczy drużyna była już niemal skompletowana. Chcieliśmy na 1. kolejkę ligową mieć zespół gotowy do walki, a nie być w środku placu budowy. Myślę, że to się udało.

Miedź zaliczyła udane wejście w nowy sezon. Jakie wnioski płyną z pierwszych meczów?
Mam wrażenie, że w pierwszym spotkaniu z GKS-em Katowice graliśmy trochę zbyt spięci, jakby ze spętanymi nogami. Rozumiem to, bo w 1. kolejce zawsze jest niepewność, czy to, co wypracowaliśmy w trakcie okresu przygotowawczego, przełoży się na ligę. Widać było też ogromne napięcie i to, jak bardzo zespół chciał wygrać. Z kolei przed wyjazdem do Niecieczy powiedziałem trenerowi, że jestem przekonany, że w kolejnym meczu zagramy lepiej i tak właśnie było. Naszą siłą jest drużyna. Dobieraliśmy zawodników dopasowanych do profilu piłkarskiego, ale też mentalnego, opracowanego przez trenera Bellę. Ta grupa jest mocna mentalnie i zdeterminowana. Jest rywalizacja o miejsce składzie, ale nie ma tam złej krwi. Gdy strzelamy bramkę, żyje tym cała ławka i wszyscy sobie gratulują.

Miedź po spadku z Ekstraklasy przeszła małą kadrową rewolucję. Czy w gronie zawodników, którzy opuścili klub w tym okienku transferowym, był ktoś, kogo chcieliście zatrzymać w I lidze?
Liczyliśmy, że zostanie Chuca. Z drugiej strony, podobnie jak w innych przypadkach, zawodnik, który zagrał dobry sezon, zawsze będzie miał oferty z lepszych klubów, a nas w I lidze nie stać, by finansowo z nimi konkurować. Przeskok budżetowy pomiędzy Ekstraklasą a I ligą jest bardzo duży. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zatrzymanie czołowych zawodników będzie praktycznie niemożliwe. Z drugiej strony to dla nas też pewna nobilitacja – mimo że spadamy z ligi, mistrz Polski bierze dwóch naszych piłkarzy.

Jeśli chodzi o Dawida Drachala, żałował pan jego odejścia czy kwota odstępnego rekompensuje utratę tak zdolnego młodzieżowca?
Na pewno przydałby się nam w I lidze, bo to bardzo utalentowany chłopak. Ale też zdaję sobie sprawę, że niecodziennie otrzymuje się ofertę od mistrza Polski. Każdy, kto ma marzenia o tym, aby zajść daleko w piłce nożnej, na pewno w takiej sytuacji chciałby spróbować. Trzymamy kciuki, aby Dawid przebijał się do pierwszego składu Rakowa, aby grał tam jak najwięcej i żeby jego talent eksplodował.

W ubiegłym sezonie Miedź mierzyła się z zarzutem, że jest „za mało polska”. Tymczasem najważniejsze transfery w trwającym okienku transferowym – Damian Michalik, Krzysztof Drzazga czy Kamil Antonik – to Polacy. Polityka transferowa Miedzi będzie teraz skierowana na zawodników z naszego kraju?
To nie jest tak, że teraz postawiliśmy sobie za cel sprowadzać wyłącznie Polaków. Chcemy natomiast pozyskiwać piłkarzy, którzy podniosą jakość pierwszej jedenastki. Przed sezonem czasu było jednak mało. Chcieliśmy zminimalizować ryzyko błędów transferowych, więc patrzyliśmy na zawodników znanych już z występów w Polsce. Łatwiej było zdobyć opinię o takich graczach. Można było ich „prześwietlić” z każdej strony – nie tylko w sensie piłkarskim, ale także mentalnym, na czym również nam zależało.

Czy po spadku Miedzi udało się utrzymać współpracę z najważniejszymi sponsorami i partnerami?
Większość z nich została z nami na dłużej. Cenimy lojalność i długofalową współpracę. Nasi partnerzy mają podobne podejście i w trudnym momencie, jakim jest spadek z Ekstraklasy, nie odwrócili się od nas. Ma to dla nas bardzo dużą wartość.

W marcu tego roku Miedź poinformowała, że otrzyma blisko 4 mln zł z Ministerstwa Sportu i Turystyki na modernizację obiektu, który jest bazą treningowo-meczową Akademii Piłkarskiej Miedzi. Na jakim etapie są aktualnie prace?
Jesienią 2022 roku złożyliśmy wniosek w ramach konkursu ogłoszonego przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Przygotowywaliśmy się do tego długo. W marcu tego roku dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w grupie klubów, które zostaną objęte dofinansowaniem. Otrzymamy wsparcie, które pokryje ok. 60 proc. kosztów inwestycji, a wartość całego projektu szacujemy na 7 mln zł. Niestety, procedury – jak to bywa w przypadku wszelkich spraw urzędowych – trwają. W tej chwili wiemy, że w MSiT jest przygotowywana umowa dla nas i dopiero po jej podpisaniu będziemy mogli rozpocząć prace. Konkurs był w formule „zaprojektuj i wybuduj”. Zatem wykonawca opracuje projekt na podstawie planu funkcjonalno-użytkowego obiektu, który opracowaliśmy na potrzeby konkursu. W skrócie: powstaną dwa boiska ze sztuczną nawierzchnią i oświetleniem, które pozwolą nam wreszcie trenować tam przez cały rok, także w okresie zimowym i po zmroku. W drugim etapie inwestycji jedno z nich będziemy chcieli przykryć balonem. Będzie także płyta trawiasta, dedykowana naszym rezerwom, a także towarzysząca trawiasta nawierzchnia rozgrzewkowo-treningowa. Przede wszystkim jednak wreszcie powstanie tam budynek szatniowo-sanitarny z prawdziwego zdarzenia.

[polecany]25255347[/polecany]

Czy prowadząc klub, istnieje szansa na urlop z prawdziwego zdarzenia? W jednym z wywiadów powiedział pan, że nawet w wolne dni telefony się czasem urywają.
Planuję urlop w drugiej połowie sierpnia. Wtedy mamy już za sobą najtrudniejszy organizacyjnie okres, a więc przygotowania do startu ligi, transfery, sprzedaż karnetową i kwestie licencyjne. Klub wchodzi w taki uporządkowany tryb pracy od meczu do meczu i znacznie łatwiej jest pewne rzeczy planować. Ale faktycznie praca w klubie jest w trybie 24/7. Nigdy nie udaje się całkowicie od niej odciąć, choć staram się zawsze mieć taki jeden dzień w tygodniu, aby choć trochę zachować work-life balance.

MARCIN JANISZEWSKI – rzecznik Tarczyński Areny, przed walką Ołeksandr Usyk – Daniel Dubois