menu

Miedź - GKS Tychy LIVE! Hajto przełamie niekorzystną serię wyjazdową tyszan?

21 marca 2015, 09:11 | Marcin Juszczyk

Do Legnicy w sobotę przyjeżdża tyski GKS. Zawody miały się rozpocząć o godzinie 15:00, ale z powodu Final Four Mistrzostw Polski w piłce ręcznej juniorów, przesunięto go na godzinę 13:00. Obie drużyny mają po ostatnim weekendzie powody do zadowolenia. GKS wygrał z Widzewem Łódź 1:0, a legniczanie wygrali z Sandecją aż 4:0, odkupując winy po porażce z Dolcanem.

Wojciech Łobodziński zacznie spotkanie na ławce rezerwowych
Wojciech Łobodziński zacznie spotkanie na ławce rezerwowych
fot. Piotr Krzyżanowski / Polskapresse

GKS zakończył pierwszą część sezonu w strefie spadkowej i w przerwie zimowej dokonała się w Tychach rewolucja. Zatrudniono na stanowisku trenera byłego reprezentanta Polski Tomasza Hajto. Rolę dyrektora sportowego powierzono Marcinowi Adamskiemu. Obaj dokonali prawdziwego wietrzenia szatni. Odeszło dziewięciu graczy, a przyszło dziesięciu. Jednym z powodów takiego obrotu sprawy były ogromne zaległości treningowe.

- To była praca u podstaw. Stwierdziliśmy, że są ogromne zaległości. Dla mnie to niedopuszczalne, że w XXI wieku zawodowy piłkarz doprowadza się do takiego stanu, że nie może grać nawet w golfa - mówił na jednej z konferencji Tomasz Hajto. - Niektórzy wyglądali fatalnie. W zwykłych ćwiczeniach nie umieli utrzymać ciężaru swego ciała przez 20 sekund - dodał Marcin Adamski.

Wśród nabytków są zarówno doświadczeni zawodnicy, jak i młodzi. Co najważniejsze dla klubowych finansów, koszty pozyskania zawodników były minimalne. Jednym z ciekawszych ruchów kadrowych było zakontraktowanie doświadczonego bramkarza Sebastiana Przyrowskiego. Pozyskano także najlepszego asystenta Łukasza Grzeszczyka z Sandecji Nowy Sącz. Z Pogoni Szczecin wypożyczono Jakuba Bąka, a z Ruchu Chorzów dołączył duet Artur Gieraga i Sebastian Janik. Przybył również Tomasz Porębski z Jagiellonii Białystok, którego Tomasz Hajto znał ze swojej pracy na Podlasiu.

Debiut na ławce trenerskiej Hajty wypadł blado. Przegrał z Arką Gdynia 0:4, a od 30. minuty jego podopieczni musieli radzić sobie w osłabieniu po czerwonej kartce dla Bośniaka Muhameda Omicia. Z drugiej strony gdynianie prezentują się naprawdę dobrze na starcie rundy, co potwierdzili w kolejnym meczu ze Stomilem Olsztyn, wygrywając 4:1. Przed tygodniem, jak już wspomnieliśmy na wstępie, GKS ograł 1:0 Widzew, a trzy punkty dała bramka weterana, 38-letniego Macieja Kowalczyka po dośrodkowaniu z rzutu wolnego.

Analizując jedenastki GKS-u widać, że Hajto nie boi się stawiać na młodych. Nie wprowadza ich do składu szeroką ławą jak Michał Probierz w Jagiellonii Białystok, ale jak na zwyczaje polskich trenerów, to zjawisko w Tychach jest godne uwagi. W Gdyni w pierwszej "jedenastce" zagrał 18-letni Mateusz Grzybek. Tydzień później przeciwko Widzewowi oprócz niego wyszedł w linii pomocy 17-letni Michał Biskup.

Niepodważalną pozycją w bramce GKS-u ma doświadczony Sebastian Przyrowski. Pozyskanie tego gracza to spory sukces, gdyż miał podobno oferty nawet z Ekstraklasy. Ostatnimi czasy grał w greckim Levadiakosie, ale swoje "tłuste" lata przeżywał w nieistniejącym już Groclinie w latach 2004-2008 zdobywając tam m. in. Puchar Polski. W latach 2004-2006 Paweł Janas powoływał go do kadry narodowej jako trzeciego bramkarza, ale na mundialu w Niemczech nie zagrał. Jednymi z jego nielicznych występów w kadrze były te podczas turnieju im. Walerija Łobanowskiego w 2005 roku w Kijowie. Co ciekawe, zarówno w meczach z Serbią i Czarnogórą, jak i z Izraelem wchodził z ławki.
Dla porównania bramki Miedzi strzeże mniej doświadczony niż Przyrowski 21-letni Dawid Smug, który nie ma za sobą zbyt udanego okresu w karierze, gdyż przez pół roku pozostawał bez klubu po tym jak odszedł z Primavery Interu Mediolan. Jednego i drugiego cechuje podobny wzrost. Smug mierzy 194 cm, a Przyrowski jest o dwa centymetry niższy. Różnica we wzroście jest nieznaczna, ale w wadze już większa. Golkiper Miedzi jest aż o sześć kilogramów cięższy. Przed dwoma tygodniami Przyrowski i Smug nie mieli powodów do radości, bo nie dość, że ich ekipy przegrały, to po kilka razy musieli wyciągać futbolówkę z siatki. W kolejnej serii gier humory im się poprawiły, bo nie dość, że wywalczyli ze swoimi kompanami komplet punktów, to jeszcze zachowali czyste konta.

Linia defensywy przemawia na korzyść Miedzi, gdyż jest przede wszystkim bardziej ograna, nie tylko na boiskach 1. ligi, ale także Ekstraklasy. Zawodnicy z Legnicy odpowiadający za bronienie dostępu są także bardziej zgrani. W tej formacji występują kolejno od prawej Grzegorz Bartczak, Kevin Lafrance, Tomasz Midzierski i Adrian Woźniczka. Panuje w niej również większa stabilizacja niż w GKS-ie Tychy, gdyż pomimo lania od Dolcanu, jej zestawienie się nie zmieniło. Jednakże roszady w tyskiej obronie były niejako wymuszone.

Na Arkę wyszła obrona w zestawieniu Gieraga, Porębski, Omić i Mączyński. Tylko dwóch pierwszych miało za sobą grę w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej, a Omić kilka sezonów w bośniackiej ekstraklasie. Mączyńskiemu (rocznik 93) nie dane było grać w Ekstraklasie, ale ten sezon jest dla niego kolejnym z rzędu w GKS-ie, gdzie występuje regularnie. Można by powiedzieć, że defensywa stworzona od nowa, bo Gieraga, Porębski i Omić przybyli do Tychów przed tą rundą. Napór Arki w pierwszej połowie ta obrona wytrzymała, choć w 30. minucie wątpliwą czerwoną kartką został ukarany Muhamed Omić. Po przerwie wszystko się posypało się jak domek z kart. Arka strzeliła cztery gole. Jednego z karnego, którego sprokurował Porębski za głupi faul.

Wykluczenie Omicia spowodowało, że Hajto musiał zapełnić lukę na stoperze. Przesunął Gieragę z prawej strony do środka. Boki obrony obsadził tymi, którzy w Gdyni zagrali w pomocy, a mianowicie 34-letnim Marcinem Radzewiczem (lewa strona) i 18-letni Mateusz Grzybek (prawa strona). Zapędy Widzewa odparła skutecznie i wielce prawdopodobne, że zagra w tym składzie również w sobotę w Legnicy, choć czerwoną kartkę za akcję ratunkową odpokutował Muhamed Omić.

Przesunięcie Radzewicza i Grzybka spowodowały przed Widzewem także zmiany w pomocy. W Gdyni w drugiej linii zagrali: na prawej Radzewicz, Grzybek, Dymowski (ta dwójka jako defensywni), Grzeszczyk (ofensywny) i z lewej Marcin Wodecki. Nie potrafili oni wykreować zbyt wielu sytuacji podbramkowych w starciu z Arką i mówiąc krótko zagrali słabo, z resztą jak cały zespół. Na Widzew pomoc wyszła w następującym zestawieniu: Biskup, Dymowski (defensywni), Grzeszczyk (ofensywny), a na skrzydłach Wodecki (lewe), a grający z Arką w ataku Bąk przesunięte został na prawe. Pomoc "Gieksy" wyglądała już zdecydowanie lepiej. Zwłaszcza fakt wystawienia 21-letniego Dymowskiego i 17-letni Biskupa na odpowiedzialnych pozycjach defensywnych pomocników jest wart dużej uwagi.

Dla porównania w pomocy Miedzi, jak i w obronie panuje stabilizacja. Jedyną, wymuszoną roszadą przed Sandecją było wstawienie na skrzydło za Łobodzińskiego Jakuba Chrzanowskiego. Były reprezentant Polski doznał kontuzji i nie pojechał do Nowego Sącza. Druga linia legniczan to mieszanka rutyny z młodością, podobnie jak u najbliższego rywala. Z jeden stron 32-letni kapitan Radosław Bartoszewicz, 33-letni "Łobo" czy 27-letni Marcin Garuch. Z drugiej strony młodzieżowy reprezentant Polski, 20-letni Adrian Cierpka, 24-letni Mateusz Szczepaniak czy 20-letni Jakub Chrzanowski. Jej skład, ogranie, doświadczenie też przemawia na korzyść Miedzi. Ciekawe czy trener Kudyba zdecyduje się na wstawienie do składu powracającego po kontuzji Yannicka Kakoko, który otrzymał w Nowym Sączu kilka minut, za Adriana Cierpkę. Z drugiej strony zwycięskiego składu się nie zmienia.

Zarówno Janusz Kudyba, jak i Tomasz Hajto preferują grę ustawieniem z jednym napastnikiem. Od wiosny "dziewiątka" w Miedzi jest Tadas Labukas, który po nieudanym debiucie z Dolcanem, z Sandecją trafił do siatki i otworzył swoje konto bramkowe. W pierwszym spotkaniu w ataku wyszedł Jakub Bąk. Na Widzew pojawił się Maciej Kowalczyk i dał trzy punkty. "Kowal" pomimo upływu lat nadal strzela i ma wielki wkład w siłę rażenia tyszan. Będzie to zatem starcie dwóch doświadczonych, ogranych snajperów, bo Labukas do młodzieniaszków też już nie należy, gdyż liczy sobie trzydzieści jeden wiosen.

Janusz Kudyba nie będzie mógł skorzystać z usług dwójki pomocników Mariusza Zasady i Ireneusza Brożyny. Obaj są kontuzjowani. Z kolei Tomasz Hajto przy ustaleniu składu meczowego będzie musiał się obejść także bez dwójki graczy z drugiej linii - Mariusza Zganiacza i Bartosza Rutkowskiego. Zganiacz na początku tygodnia ma wznowić treningi z pełnym obciążeniem, ale ponownie zaczął odczuwać ból w łydce. Z kolei Rutkowski w środę przeszedł badania i okazało się, że ma naciągnięte włókna w mięśniu dwugłowym uda. Na boisko wróci być może w przyszłym tygodniu.

Lepsze wspomnienia po jesiennym starciu obu obozów ma GKS Tychy. Wygrał 2:1 po golach Kowalczyka i Trochima, którego już nie ma w Tychach. Honor legniczan uratował Marcin Garuch.

Kto ma większa szanse, aby sięgnąć po komplet punktów? Na pierwszy rzut oka Miedź. Gra w roli gospodarza, przed tygodniem ograła efektowanie wyżej notowaną nieznacznie Sandecję 0:4 po golach Midzierskiego, Bartoszewicza, Szczepaniaka i Labukasa. Miedź jest jedenasta, ma 25 "oczek" i siedem przewagi nad pierwszym w strefie spadkowym GKS-em Tychy. Jeśli wygra w sobotę, to może zrównać się punktami z dziesiątą Chojniczanką Chojnice, o ile ta z kolei przegra.

GKS po zwycięstwie nad Widzewem jest szesnasty z dorobkiem 18 punktów. O ile na własnym boisku, a raczej "gościnnym", bo gra przecież obecnie w Jaworznie, potrafi zapunktować, to na wyjazdach jest z tym znacznie słabiej. Na dziesięć spotkań na obcych boiskach, "Gieksa" pięciokrotnie punktowała. Nie byłby to zły wynik, gdyby nie fakt, że były to same remisy. GKS jako jedyny pierwszoligowiec nie ma na swoim koncie zwycięstwa na wyjeździe. Odnieśli je nawet łodzianie. Tyszanie grają o utrzymanie z nożem na gardle i muszą zacząć wygrywać zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Do miejsca barażowego, zajmowanego przez Bytovię, tracą "tylko" i "aż" cztery punkty. Miedź Legnica - GKS Tychy w sobotę o godzinie 13:00 na stadionie im. Orła Białego w Legnicy.


Polecamy