Michal Pesković: Mam nadzieję, że nikt nas już nie wyrzuci z grupy mistrzowskiej
Pod dużym znakiem zapytania stał występ w meczu Cracovii z Koroną Kielce Michala Peskovicia. Bramkarz doznał kontuzji mięśnia uda w piątkowym spotkaniu z Górnikiem w Zabrzu. Okazało się, że bramkarz może zagrać.
- Był Pan z pewnością jednym z bohaterów tego spotkania, bo przynajmniej dwie pańskie interwencje pozwoliły Cracovii wygrać ten mecz. Jak się Pan z tym czuje? Te punkty dadzą wam grę w grupie mistrzowskiej.
- Na pewno spotkaliśmy się z bardzo trudnym przeciwnikiem, był to dla nas ogromnie ciężki mecz. Było 1:1 i nie było wiadomo, jak to się skończy. Może byłbym nawet z tego zadowolony, bo Korona Kielce też miała przecież swoje doskonałe okazje bramkowe. Ale ich nie wykorzystała. Wcześniej strzeliliśmy bramkę, rywale odpowiedzieli golem, potem zdobyli jeszcze bramkę, okazało się, że ze spalonego. Mieli sytuacja, ja obroniłem. Dobrze, że zdobyliśmy gola z rzutu karnego w 90 minucie gry. Będziemy teraz walczyć w tych dwóch meczach, które czekają nas jeszcze do końca sezonu zasadniczego. Obyśmy jak najwięcej tych punktów zdobyli.
- Wasza radość po ostatnim gwizdku sędziego była ogromna.
- Tak, zwłaszcza, że u siebie od dłuższego czasu nie przegraliśmy. Utrzymujemy tak dobrą passę w domu, jesteśmy mocni, wygrywamy, a jak przegrywaliśmy, to potrafiliśmy odwrócić sytuację w tych meczach więc to nas psychicznie buduje. Dlatego można nawet w ostatniej minucie jeszcze zdobyć bramkę.
- Jak pańskie udo? Bo ostatnio grał Pan z kontuzją. Udało się dojść do pełnej sprawności?
- W tym meczu było lepiej, ale czułem jeszcze ból z powodu krwiaka. Teraz będzie już tylko lepiej i lepiej. Jest jeszcze jakiś dyskomfort, ale nie przeszkadza mi już to, jestem w stu procentach przygotowany do meczu psychicznie i fizycznie.
- Miał Pan nadzieję do końca, czy stracił Pan wiarę, że to spotkanie uda się skończyć z trzema punktami?
- Pod koniec ten mecz się otworzył, było to niebezpieczne, bo mogliśmy nawet stracić bramkę. Dobrze, że utrzymaliśmy to 1:1, a trener zawsze nam mówi, że nawet w ostatniej minucie można strzelić gola.
- Pojedziecie teraz do Legnicy na mecz z Miedzią z jeszcze większym komfortem psychicznym? Wiadomo, że gra się o zwycięstwo, ale skoro macie miejsce w ósemce, to powinno się grać łatwiej.
- Tak, będziemy grali spokojniej, ale to kolejny mecz, w którym chcemy zdobywać punkty. Każdy bowiem może się liczyć w ostatecznym rozrachunku. Potem będzie ta druga faza. Mam nadzieję, że jesteśmy w niej już na sto procent i nikt nas nie wyciągnie już z tej ósemki.
DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Oprawa i racowisko na meczu Wisła-Legia
Niesamowite stadiony na mundial w Katarze
Czy znasz olimpijskie dyscypliny [QUIZ]