Michał Masłowski bohaterem po meczu w Krakowie. "Liga raz daje punkty, a raz je odbiera"
Pomocnik Zawiszy Bydgoszcz, Michał Masłowski przyczynił się wydatnie do wygrania przez bydgoszczan piątkowego spotkania z Wisłą (1:0). To dzięki jego zagraniu Jorge Kadu umieścił futbolówkę w bramce Białej Gwiazdy. - Nie mamy żadnego patentu na Wisłę, liga po prostu jest bardzo nieprzewidywalna i raz daje punkty, a raz je odbiera - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Masłowski.
Na oficjalnej stronie Ekstraklasy SA Masłowski został ogłoszony bohaterem piątku. "Masłowski to piłkarz bardzo rzadko tracący piłkę, bardzo dobrze wyszkolony pod względem technicznym. Wiślacy, jeśli go zatrzymywali, to najczęściej faulami. Co ważne, Masłowski dokonuje dobrych wyborów na boisku, wie, kiedy grę zwolnić, a kiedy przyspieszyć, kiedy wejść w drybling, często skuteczny, a kiedy odegrać piłkę do kolegi. I nie boi się tych dryblingów, dużo widzi na boisku. Naprawdę dobry mecz na trudnym terenie w Krakowie" - czytamy.
Zawisza, jako jedyny zespół w obecnym sezonie, pokonał krakowian dwukrotnie. Czy rywale zaskoczyli jakoś bydgoszczan w porównaniu do jesiennego spotkania? - Myślę, że nie. Chociaż może bardziej grali bokami. Dzisiaj jednak nie mieli szczęścia, a nam ono dopisało i wygraliśmy z nimi już drugi raz - stwierdził Masłowski.
- Wydaje mi się, że w pierwszej połowie miałem więcej indywidualnych akcji i lepiej w niej wypadłem, natomiast już w drugiej części spotkania myślałem więcej o drużynie. Czy usłyszałem coś w szatni? Zupełnie nic. Jak zwykle graliśmy swoje i trzy punkty możemy dopisać na swoje konto - cieszył się zawodnik bydgoszczan i równocześnie zapewnił, że z jego zdrowiem już wszystko jest w porządku.
Przez większość spotkania trenera Ryszarda Tarasiewicza nie było na murawie, ponieważ w 33. minucie został odesłany na trybuny przez arbitra za zbyt intensywne protesty po odgwizdaniu spalonego Vahana Gevorgyana. - Uważam, że ta decyzja była zbyt pochopna. Szkoleniowiec nie zareagował wcale tak ostro. Po prostu chciał zwrócić uwagę na to, co się dzieje na boisku - przyznał Masłowski.