menu

Michał Listkiewicz: W przyszłości widziałbym Zbyszka Bońka w roli prezydenta FIFA [ROZMOWA]

18 stycznia 2016, 09:27 | Tomasz Biliński, Michał Skiba/Polska The Times

- Na Euro gdyby udało nam się awansować do półfinału, to taki wynik mógłbym śmiało porównać z osiągnięciami Kazimierza Górskiego, czy Antoniego Piechniczka. Polska piłka jest na fali wznoszącej, ale do najwyższego pułapu jednak jeszcze trochę brakuje - mówi Michał Listkiewicz, były prezes PZPN.

Michał Listkiewicz
Michał Listkiewicz
fot. Polskapresse

Zobacz również: Australian Open: Agnieszka Radwańska w drugiej rundzie

Oprócz reprezentacji Polski, na Euro 2016 będzie też nasz zespół sędziowski. Nominacja dla Szymona Marciniaka i jego ekipy była dla Pana zaskoczeniem?
Rok temu byłaby zaskoczeniem. Jednak od pół roku można było się tego spodziewać. Szymon w ostatnich kilku miesiącach był murowanym kandydatem na wyjazd do Francji. Zrobił ogromne postępy, sędziował m.in. mecze Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Choć oczywiście dopóki nie było ostatecznej decyzji, to bardzo się denerwowałem. Cieszę się, że ta sztafeta polskich sędziów - kiedyś zaczęta przez Alojzego Jarguza, potem kontynuowana przez Ryszarda Wójcika, przeze mnie - znowu jest kontynuowana.

Jest Pan pewnie podwójnie zadowolony, w końcu przecież Pana syn też pojedzie do Francji.
Dokładnie. Tomek miał skromny udział w drużynie jako sędzia asystent. Tradycja rodzinna zostanie zatem podtrzymana. Jestem więc bardzo dumny.

Ile spotkań podczas Euro może poprowadzić nasz zespół sędziowski?
Trzy mecze to jest minimum. Może cztery. Kilka dni temu przebywał w Polsce słynny węgierski sędzia Victor Kassai. Był gościem wykładów na zaproszenie Kolegium Sędziów Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Żartem rzuciłem jemu i Szymonowi, że nie poprowadzą finału mistrzostw Europy, bo w nim zagrają Węgrzy z Polakami... Mówiąc poważnie, jeśli Szymon poprowadzi trzy mecze grupowe i jeden ćwierćfinałowy, to będzie przepustka do sędziowania przyszłych mistrzostw świata w 2018 roku.

Reprezentacja Polski awansowała na Euro, przechodząc eliminacje bez większych problemów. Miła zmiana w stosunku do lat poprzednich.
Mamy zespół, o którym mówiła cała Europa. Teraz już jednak musimy otworzyć nowy rozdział i zapomnieć o eliminacjach. Już mieliśmy podobny czas, gdy nasza reprezentacja jako pierwsza awansowała na mundial w Korei i Japonii. Turniej w Azji drużynie Jerzego Engela kompletnie nie wyszedł. Chyba za dużo czasu poświęcono na świętowanie i przez to zabrakło go na przygotowania do turnieju. Podoba mi się to, że celebra awansu do Francji była bardzo krótka. Po tygodniu selekcjoner Adam Nawałka powiedział, że chowamy wszystkie transparenty, baloniki i bierzemy się do pracy.

Na co realnie stać Polaków we francuskim turnieju?
Ćwierćfinał to jest to, na co czekam, a potem wszystko jest możliwe. W pojedynczym spotkaniu wszystko może się zdarzyć. Udowodnili nam to niedawno siatkarze w meczu z Niemcami na ich terenie. Można być w beznadziejnej sytuacji, ale odrobić straty i wygrać. Mam nadzieję, że w tym ćwierćfinale nawet jeśli trafimy na potencjalnie dużo lepszy zespół, dopisze nam szczęście. Jak już przy Niemcach jesteśmy, to cofnę się do eliminacyjnego meczu na Narodowym. Mimo gorszych liczb, wyraźnej przewagi gości, ograliśmy ich. Na Euro gdyby udało nam się awansować do półfinału, to taki wynik mógłbym śmiało porównać z osiągnięciami Kazimierza Górskiego, czy Antoniego Piechniczka. Polska piłka jest na fali wznoszącej, ale do najwyższego pułapu jednak jeszcze trochę brakuje.

Panu się podoba reforma mistrzostw Europy? Na turniej pojedzie pół kontynentu.
Zmiana ma swoje złe i dobre strony. Pierwsza faza jest teraz po to, by wyeliminować najsłabszych - trzeba to sobie otwarcie powiedzieć. Jednak jest to szansa rozwoju dla tych potencjalnie gorszych reprezentacji. Dla Islandczyków, Węgrów czy Albańczyków jest to ogromna okazja na rozwój. Już nie zaliczamy do tego grona Polaków. My nie potrzebujemy łatwiejszych furtek, swoją pozycję na piłkarskiej mapie mamy dosyć ugruntowaną. Awans na mistrzostwa świata w 2002 roku - od tego momentu trochę ruszył nasz futbol. Nie licząc Euro 2012, to będzie nasz czwarty turniej, w którym weźmiemy udział.

Baza Polaków położona bardzo daleko od miast, w których będą rozgrywać mecze. To dobry pomysł?
Nie znam kulis tego przedsięwzięcia. Mogę się jedynie domyślać intencji selekcjonera, czy prezesa Zbigniewa Bońka. Gdy ja byłem szefem PZPN, jeździliśmy z trenerami i to oni mieli decydujący głos odnośnie zakwaterowania. Jak jako prezes pilnowałem kasy, by to wszystko nie było zbyt drogie. Ewentualnie musiałem zadbać o sponsorów, by pokryli chociaż część kosztów pobytu reprezentacji. Pewnie w tym wypadku nie jest inaczej i to do Adama Nawałki należało ostatnie słowo. Być może uznał, że należy być trochę wycofanym, oszczędzić piłkarzom tego zgiełku, który panuje wokół drużyny. Pamiętam mundial w Niemczech, jak pod bramą naszego ośrodka codziennie stały setki kibiców i dziesiątki dziennikarzy. Na pewno dla piłkarzy było to na dłuższą metę uciążliwe.

Do Euro jeszcze trochę czasu. Gorąco już teraz jest za to w FIFA i UEFA. Sepp Blatter i Michel Platini zostali zawieszeni na osiem lat.
Nie jest to dobry czas dla obu federacji. Tu już nie chodzi o osobistą przyszłość Seppa Blattera czy Michela Platiniego, a o przyszłość obu organizacji. Sam jestem ciekaw, kto zostanie prezydentem FIFA. Przez ostatnich kilkanaście, czy może nawet kilkadziesiąt lat, można to było przewidzieć. W tym momencie jest inaczej. Szefem FIFA może być Książę Jordanii Ali bin al-Hussein, może to być szejk Salman Bin Ebrahim Al Khalifa z Bahrajnu, może też Gianni Infantino, albo Jerome Champagne. Stawka jest bardzo wyrównana. Mimo wszystko FIFA jest w dobrej kondycji finansowej, sportowej też. Wszystkie inicjatywy Blattera kończyły się zazwyczaj dużym sukcesem, ale prestiż, reputacja, wizerunek - na to trzeba będzie od nowa mozolnie pracować. Moim zdaniem nie będzie to wbrew pozorom takie trudne zadanie. MKOl też miał swoje problemy korupcyjne, ale pod nowym kierownictwem dość szybko z tego dołka wyszedł.

Zbigniew Boniek byłby dobrym kandydatem?
No na pewno nie teraz, bo lista jest już zamknięta. Ale w przyszłości widziałbym Zbyszka w tej roli. Jest to urodzony dyplomata, człowiek, który ma niezaprzeczalny dorobek sportowy. W tej chwili panuje moda na obsadzanie tych najwyższych stanowisk byłymi piłkarzami. Choć nie wiem, czy taka funkcja by mu odpowiadała. Znam go dobrze, to latająca dusza. Ciągłe zebrania, spotkania, oficjalne wizyty - to nie jest to, co Zbyszek lubi najbardziej. Widzę jak go czasem korci, by się wyrwać z pracy na tenisa, golfa, albo do rodziny. Pełnienie funkcji prezesa takiej potężnej firmy jak UEFA czy FIFA, to jest wiele lat wyjętych z życiorysu.

Polska The Times


Polecamy