menu

Michał Kucharczyk: Nie wiedziałem, co robię. Dobrze, że nie przywaliłem głową w kreta

18 maja 2017, 01:09 | Tomasz Biliński

Gol? Nie wiedziałem, co robię. Dobrze, że później nie przywaliłem w kreta głową, bo ledwo co trafiłem piłkę. I że ta wylądowała w siatce - żartował po wygranej 2:0 z Lechem Poznań zdobywca drugiej bramki Michał Kucharczyk. Dzięki wygranej Legia Warszawa została liderem Lotto Ekstraklasy.

Gol Michała Kucharczyka przypieczętował zwycięstwo nad Lechem Poznań.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Gol Michała Kucharczyka przypieczętował zwycięstwo nad Lechem Poznań.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Gol Michała Kucharczyka przypieczętował zwycięstwo nad Lechem Poznań.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Gol Michała Kucharczyka przypieczętował zwycięstwo nad Lechem Poznań.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Gol Michała Kucharczyka przypieczętował zwycięstwo nad Lechem Poznań.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Gol Michała Kucharczyka przypieczętował zwycięstwo nad Lechem Poznań.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
1 / 6

Przelobował Pan bramkarza i strzelił gola "szczupakiem" - w jednej akcji rzadko się to zdarza.
Chłopaki żartowali, że sam sobie asystowałem. Trenerzy czasem się śmieją, że jak ktoś źle dośrodkuje, to sam powinien lecieć po tę piłkę. Tutaj wyszło fajnie. Świetna była asysta Tomka Jodłowca. Mi zostało tylko wykończyć tę sytuację. Zaczęliśmy grać jak w najlepszym okresie.

Zachował Pan spokój jak Tomasz Frankowski za najlepszych lat.
Jakbym miał taki spokój, to bramek na moim koncie byłoby więcej...

Ten strzał głową wyglądał ryzykownie.
Nie wiedziałem, co robię. Tak akurat piłka się odbiła, że przelobowałem bramkarza. Dobrze, że później nie przywaliłem w kreta głową, bo ledwo co trafiłem piłkę. I że ta wylądowała w siatce (śmiech).

Nogą pewnie byłoby łatwiej.
Nie czułem się na tyle pewnie (śmiech).

Swoją drogą, długo czekał Pan na powrót boisko. Ostatni raz zagrał dokładnie miesiąc temu przeciwko Koronie Kielce (0:0)
W tym czasie dwa razy wracałem do treningów, ale dwukrotnie ból w kolanie opóźniał mój powrót do pełni sił. Cieszę się z tych 20 minut, jakie dostałem od trenera Jacka Magiery. Za mną dopiero trzy treningi z pełnymi obciążeniami. Mimo to szkoleniowiec mi zaufał. Byłem spragniony gry. Tak, że pod koniec meczu aż mnie zatkało, choć wszedłem w jego trakcie.

Oglądając mecz z ławki uspokoił Pana gol już w siódmej minucie?
Nie da się być spokojnym na ławce. Za dużo emocji. Dobrze, że obciąłem paznokcie w hotelu, bo do czasu wejścia na boisko wszystkie bym poobgryzał.

Gdy Pan wchodził, kibice skandowali na Pana cześć "Kuchy King".
To przyjemne uczucie. W jakiś sposób jest to uhonorowanie tego, co robię dla klubu. Swoją drogą, należy podkreślić ich kapitalną robotę. Oprawa, doping... Trener na konferencji przed meczem mówił, że fani mogą być naszym 12. zawodnikiem i strzelić gola. Myślę, że jedną z dwóch bramek możemy zapisać na ich konto.

Oprócz docenienia waszej gry, warto zauważyć, że Lech zagrał słabo. Zwłaszcza w ofensywie. Oddali tylko jeden celny strzał.
Nie chcę rozmawiać o Lechu. Wiedzieliśmy, jaka jest waga spotkania i powiedzieliśmy sobie jeszcze przed nim, że od początku do końca to my mamy dyktować warunki na boisku. Chcemy pokazać, że to my jesteśmy mistrzem Polski i zasługujemy, by nim pozostać. I tak zrobiliśmy.

Po raz pierwszy po kolejce Legia jest liderem. Dziwne?
Czemu? Fakt, długo goniliśmy, ale nie ma znaczenia, kiedy się wskakuje na szczyt tabeli. Najważniejsze, żeby na nim być po 37. kolejce. Zostały nam do tego trzy kroki. Jeśli wygramy pozostałe mecze, to na nikogo nie będziemy musieli się oglądać.

Szósty mecz pod wodzą Jacka Magiery z zespołami z czołówki i szóste zwycięstwo.
Mówi się, że mistrzostwo zdobywa się w meczach z teoretycznie słabszymi zespołami. Pokazaliśmy, że jest inaczej. Ale do takiej sytuacji doprowadziliśmy wpadkami na początku sezonu.

Macie dwa punkty przewagi nad Jagiellonią, Lechem i Lechią.
A dziewięć jest do zdobycia. W niedzielę gramy... chciałem powiedzieć, że z liderem (śmiech). Gramy z Jagiellonią, która ma świadomość, że jeśli z nami nie wygra, to pogrzebie swoje szanse na mistrzostwo. My jednak jedziemy do Białegostoku pewni siebie.

Tym bardziej, że macie takiego piłkarza jak Vadis Odjidja-Ofoe?
My jesteśmy pewni siebie od dawna. Wiemy, jaki klub reprezentujemy. Chcemy jak najszybciej wrócić do miejsca, które poznaliśmy w tym sezonie, czyli do Ligi Mistrzów. A szansę na to będziemy mieli tylko wtedy, gdy obronimy tytuł.

Notował Tomasz Biliński

MAGAZYN SPORTOWY24 - JANUSZ WÓJCIK CHCE WRÓCIĆ NA ŁAWKĘ TRENERSKĄ!


[wideo_iframe]//get.x-link.pl/7c3f0e50-d058-1280-566e-a545caa0283c,8a73177b-1707-8f74-ebda-a3d12461075c,embed.html[/wideo_iframe]


Polecamy