menu

Michał Goliński, były piłkarz Cracovii i Lecha: Po derbach fetowano nas jak mistrzów

9 maja 2019, 12:37 | Jacek Żukowski

Michał Goliński grał w ekstraklasie, był związany m.in. z Lechem Poznań i Cracovią. Obu drużynom, które zagrają w sobotę w Krakowie kibicuje. Na najwyższym poziomie rozgrywkowym rozegrł 170 meczów, strzelił 21 bramek. Zdobył trzy puchary Polski, dwa Superpuchary.

Michał Goliński w meczu derbowym
fot. Andrzej Banaś
Michał Goliński grał w Cracovii 1,5 sezonu
fot. Wojciech Matusik
Michał Goliński był reprezentantem Polski
fot. Grzegorz Jakubowski
Michał Goliński grał w Warcie Poznań
fot. Marek Zakrzewski
Michał Goliński grał w Cracovii 1,5 sezonu
fot. Wojciech Matusik
Michał Goliński grał w Zagłębiu Lubin
fot. Piotr Krzyżanowski
Michał Goliński był piłkarzem Cracovii 1,5 sezonu
fot. Wojciech MAtusik
1 / 7

- Chodzi Pan na mecze Lecha?

- Nie na każdy, ale na niektóre na tak. Na ostatnim nie byłem, ale śledzę na bieżąco występy poznaniaków.

- Frekwencja na stadionie coraz niższa, a bywało 30-40 tys. widzów…

- Nie ma się co dziwić, wyniki i to co się dzieje w tym klubie sprawiają, że z meczu na mecz jest coraz mniej widzów. Myślę, że ludzie mają dosyć, jest nagonka na piłkarzy, władze klubu. Rozmawiam z kibicami, którzy mają dość mamienia i obietnic.

- Ambicje były wygórowane, zwłaszcza po przyjściu Adama Nawałki. Wydawało się, że zrobi wynik, a tymczasem był to totalny niewypał.

- Wydaje mi się, że za szybko skreślono tego szkoleniowca, miał być trenerem na lata. A w obecnej sytuacji kadrowej nawet gdyby przyszedł tu trener zagraniczny z głośnym nazwiskiem, to by nie pomógł. Jeśli ma być rewolucja, to powinna się zacząć od góry, od „ciepłych” posad. Już kilka lat Lech zawodzi na całej linii i głównym problemem jest zarządzanie klubem. Ludzie odpowiedzialni za skauting i transfery też powinni być rozliczeni. Lech poza wyjątkami typu Gytkjaer nie sprowadzał ostatnio dobrych zawodników. W takim klubie jak Lech trzeba być przygotowanym na ciągłą presję, a piłkarze sobie z nią nie radzą.

- Gdybyś ktoś Panu przed sezonem powiedział, że Cracovia będzie wyżej od Lecha na trzy kolejki przed końcem sezonu, a być może też na jego końcu, to by Pan pewne nie uwierzył?

- Początek pracy trenera Probierza w Cracovii nie był rewelacyjny, ale prezes Filipiak zachował zimną krew i są teraz efekty. Cracovia odżyła, jak się ogląda jej mecze, to widać, że jeden za drugiego wskoczyłby w ogień. „Pasy” pokazują, że są drużyną.

- Gdyby ktoś po tak fatalnym początku sezonu stwierdził, że Cracovia będzie się biła o puchary, to musiałby być uznany za niespełna rozumu.

- Tak, na pewno. Cieszę się, że Cracovia się odrodziła, kibicuję jej. Spędziłem w niej miłe chwile. Jest dla mnie zaskoczeniem, że tak gra.

- Kto wywalczy 4. miejsce?

- Moim cichym faworytem jest Cracovia, wskazuje na to układ meczów. Z kolei do tytułu mistrzowskiego typuję Piasta. Zasługuje na to.

- Z występów w Cracovii jest Pan kojarzony głównie z jednym wydarzeniem. Wie Pan co mam na myśli?

- Oczywiście, z derbów! Zdobyłem bramkę, dającą nam zwycięstwo. Zapamiętam chyba ten mecz do końca życia, bo to co się działo po powrocie do Krakowa, bo przypomnę, że graliśmy w Sosnowcu, to przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Fetowano nas tak, jakbyśmy zdobyli mistrzostwo Polski! Dało się odczuć, że ta wygrana miała ogromne znaczenie dla fanów. Fajnie było uszczęśliwić kibiców, których nie było na meczu, bo Wisła była gospodarzem i gości nie przyjmowano.

- Pobyt w Cracovii był stosunkowo krótki, trwał 1,5 sezonu, z czego tylko w jednym Pan grał.

- Rozwiązałem umowę, mając jeszcze rok kontraktu. Dlaczego? Zostałem odsunięty, nie wiadomo z jakich powodów. Trener Ulatowski po meczu z Lechem w Poznaniu, który przegraliśmy 0:5, na drugi dzień poinformował mnie, że zostałem przesunięty karnie do Młodej Ekstraklasy i z nią potem trenowałem. Trener na łamach prasy tłumaczył, że to nie była jego decyzja. A miałem rozmowę z prezesem i dowiedziałem się, że stało się to było tylko i wyłącznie na wniosek szkoleniowca. Po zwolnieniu trenera Ulatowskiego przyszedł Jurij Szatałow i zostałem na chwilę przywrócony do kadry seniorów, ale potem znów trenowałem z młodzieżą. Było nas takich zawodników kilku. Spędzając pół roku w tym zespole miałem dosyć. Po długich negocjacjach z wiceprezesem Tabiszem, a nie były to łatwe rozmowy, rozstaliśmy się, wróciłem do Poznania.

- Czym Pan się teraz zajmuje?

- Gram w lidze międzyokręgowej w zespole Lipno Stęszew. Dopóki jest zdrowie, staram się ruszać. Cały czas występuję w środku pola. Daje mi to satysfakcję, bo gdyby było inaczej, to bym się do tego nie palił. W klubie prowadzę też treningi z młodzieżą, ale nie ciągnie mnie w kierunku trenerskim. Mam dobrze prosperującą firmę wytwarzającą meble kuchenne.

- Akademia Lecha nie chciała Pana?

- Skoro tak traktuje się piłkarzy, którzy spędzili w tym klubie kilkanaście lat, że trzeba się prosić o bilet na mecz, to o czym tu mówić… Nie, władze Lecha wolą zatrudnić ludzi z zewnątrz, którzy nigdy nie grali w piłkę. Szkoda. Na Lecha jednak się nie obrażam.


Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


[polecane]16397261, 16392251, 16394257, 16400529, 16426143, 6651329[/polecane]