Michał Feliks: Marzę, by zagrać w ataku Nantes z Mariuszem Stępińskim
Rozmowa. Latem wychowanek Akademii Piłkarskiej 21 im. Henryka Reymana MICHAŁ FELIKS przeniósł się do Nantes. Kariera 17-latka nabrała przyspieszenia, co zaowocowało m.in. powołaniem do reprezentacji U-18, prowadzonej przez Rafała Janasa.
fot. Fot. Archiwum Michała Feliksa
- Decyzja o wyjeździe do Francji w tak młodym wieku była dla Pana trudna, czy potraktował ją Pan jako swoją wielką szansę?
- Gdy dostaje się propozycję z tak dobrego klubu jak Nantes, to trudno nie skorzystać. To było moje marzenie. Byłem do takiego wyjazdu przygotowany.
- Rodzice nie mieli obaw?
- Rodzice trochę się martwili, ale zdawali sobie też sprawę z tego, że dla mnie jest to szansa. Dlatego byli na tak, wspierali mnie.
- Nie od początku było wiadomo, że podpisze Pan kontrakt z Nantes. Zaczęło się od testów.
- Dokładnie tak. Pojechałem tam razem z moim klubowym kolegą Olafem Niepokojem oraz jednym chłopakiem z Legii. Zaskoczenie było duże, bo ośrodek treningowy Nantes robi wrażenie.
- Co Pana tak zaskoczyło?
- Rozmach tego ośrodka. Jest kilka boisk naturalnych, kilka ze sztuczną nawierzchnią. Osobne boiska są do tak zwanych małych gierek, jeszcze inne do siatkonogi. Do tego dochodzi szkoła w tym kompleksie, internat, stołówka. To jest małe miasteczko, z którego nie trzeba wychodzić.
- Po testach kontrakt podpisał tylko Pan?
- Związałem się z Nantes umową do ukończenia 18 roku życia. Początki nie były najłatwiejsze, zwłaszcza. że nie mówiłem po francusku. Teraz jest już lepiej. Trzy razy w tygodniu chodzę na trzygodzinne lekcje języka. Najważniejsze, że pomimo bariery językowej, koledzy szybko mnie zaakceptowali.
- Z właścicielem klubu Waldemarem Kitą miał Pan kontakt?
- Tak. Pytał mnie, jak się mieszka we Francji. To było miłe spotkanie, a nie każdy w klubie ma okazję, żeby porozmawiać z właścicielem.
- Jak będzie ze szkołą?
- Uczę się języka, chodzę też do szkoły, ale na razie, żeby się osłuchać. W Polsce skończyłem pierwszą klasę liceum. Plan jest taki, żebym kontynuował edukację we Francji.
- W jakiej drużynie Nantes obecnie Pan gra?
- Tej do 19. roku życia.
- Jest różnica w porównaniu do tego, z czym stykał się Pan w Polsce na boisku?
- Jest, po to zresztą wyjechałem, aby poczynić postępy. Widać, że chłopaki, którzy tutaj grają, zostali starannie wyselekcjonowani. Nantes ma rozwinięty skauting między innymi w Afryce.
- Jak Pan odnajduje się w zespole?
- Przyjeżdżałem do Francji jako skrzydłowy. W Nantes jednak trenerzy ustawiają mnie w ataku na pozycji „dziewięć”. Odkąd dostałem licencję i mogę grać, wychodzę w podstawowym składzie. Strzeliłem kilka bramek w sparingach jeszcze przed sezonem, a w nim trzy razy trafiłem do siatki.
- Grupy młodzieżowe trenują w Nantes w tym samym ośrodku co pierwsza drużyna?
- Tak, każdy rocznik ma swoje boisko, pierwsza drużyna również. Stykamy się z piłkarzami z pierwszej drużyny również na przykład na stołówce.
- Gra w Nantes zaowocowała też dla Pana powołaniem do reprezentacji Polski do lat 18.
- I to bardzo mnie cieszy. Byłem na dwóch meczach z Finlandią. W jednym z nich strzeliłem nawet bramkę. Teraz dostałem powołanie na spotkania z Francją i Anglią.
- Wygląda na to, że w 2016 roku Pana przygoda z futbolem nabrała przyspieszenia.
- Nabrała, ale trzeba też do tego podchodzić na spokojnie, z chłodną głową.
- To kiedy debiut w Ligue 1?
- Na razie to jest moje marzenie. Gdyby udało mi się zagrać w Nantes w ataku razem z Mariuszem Stępińskim, byłoby super. Na razie Mariusz bardzo mi pomaga. On sam też przecież wyjeżdżał z Polski w bardzo młodym wieku. Wie, jak to jest. Cieszę się, że on tu też jest.