Metalist - Ruch LIVE! "Niebiescy" przed wielką szansą w Kijowie
Przed dwumeczem z Metalistem Charków niewielu dawało chorzowskiemu Ruchowi jakiekolwiek szanse na korzystny rezultat. Znacznie bogatszy i ograny w Europie rywal z Ukrainy miał z łatwością uporać się z „Niebieskimi”, którzy bardzo szczęśliwie przebrnęli przez trzecią rundę eliminacji. W starciu z Metalistem też wszystko jest możliwe.
Przed wylotem na Ukrainę trener Jan Kocian nie miał wątpliwości, że rewanż z Metalistem w Kijowie będzie dla Ruchu najważniejszym meczem w „nowożytnej” historii klubu. Czternastokrotni mistrzowie Polski ostatnie sukcesy na arenie międzynarodowej święcili jeszcze w poprzednim stuleciu. W sezonach 1973/1974 i 1974/1975 „Niebiescy” docierali do ćwierćfinałów kolejno Pucharu UEFA i Pucharu Europy, gdzie przegrywali z Feyenoordem Rotterdam i Saint-Etienne. Dzisiejszy Ruch może nawiązać do wyników tamtej drużyny, w której występowali tacy piłkarze jak Joachim Marx, Zygmunt Maszczyk czy Bronisław Bula. Co prawda na podobne sukcesy drużyna Kociana nie ma szans, ale biorąc pod uwagę personalne oraz finansowe możliwości klubu, udział w fazie grupowej Ligi Europy również byłby nie lada osiągnięciem.
W perspektywie rewanżu remis w pierwszym meczu teoretycznie sprzyja drużynie, która kończy rywalizację przed własną publicznością. Po zakończonym wynikiem 0:0 spotkaniu w Gliwicach chorzowianie byli jednak umiarkowanie zadowoleni. – Ten rezultat na pewno nie jest dla nas zły. Pokazaliśmy, że w starciu z Metalistem nie mamy się czego obawiać i w Kijowie powalczymy o awans – zapewniał Filip Starzyński. Do awansu Ruchowi wystarczy nawet remis, ale by tak się stało, drużyna z Górnego Śląska musi strzelić na Stadionie Olimpijskim co najmniej jedną bramkę. A ostatnie mecze pokazały, że skuteczność nie jest najmocniejszą stroną piłkarzy Kociana.
- W ofensywie radziliśmy sobie bardzo dobrze, ale brakowało nam ostatniego podania. Ten problem jest z nami od początku sezonu – żalił się po pierwszym meczu Starzyński. Pomocnik Ruchu wprawdzie strzelił przed tygodniem gola, ale sędzia nie uznał go, dopatrując się spalonego. W pozostałych sytuacjach podbramkowych jego koledzy zazwyczaj mieli problemy z dokładnością, przez co „Niebiescy” nie wykorzystali okresu swojej dominacji w pierwszej połowie. Także w ostatnim spotkaniu ligowym z Lechem Ruch nie wykorzystał na początku kilku doskonałych szans na objęcie prowadzenia. Kocian bagatelizuje jednak ten problem. – Mamy pomysł, jak strzelić Metalistowi bramkę – zapewnia. - Uważam, że dzisiejsze spotkanie będzie otwarte. Na pewno nie będziemy grać na 0:0. Przy takim rywalu jak Metalist to nie byłoby dobrym pomysłem – uważa słowacki szkoleniowiec, cytowany przez oficjalną stronę śląskiego klubu.
Przed wyprawą na Ukrainę Kociana bardziej niż nieskuteczność w ataku niepokoił stan zdrowia Daniela Dziwniela. Lewy obrońca Ruchu znalazł się w osiemnastce meczowej, ale z powodu naciągniętego więzadła w prawym kolanie jego występ stoi pod znakiem zapytania. Jeśli 22-latek nie zdąży się wykurować, jego miejsce w defensywie zajmie Roland Gigołajew. Dziwniel padł ofiarą problemu wąskiej kadry Ruchu, który występując w Ekstraklasie i eliminacjach do Ligi Europy, nie może pozwolić sobie na rotowanie wyjściowym składem. Każde z jedenastu rozegranych do tej pory spotkań w tym sezonie „Niebiescy” rozpoczynali w niemal identycznym zestawieniu, choć jak deklarują sami piłkarze, problem zmęczenia jak na razie ich nie dotyczy.
Na znacznie większy komfort mógł sobie pozwolić w ubiegły weekend trener Ihor Rachajew. Na mecz 1/16 Pucharu Ukrainy Metalist wyszedł w niemal całkowicie zmienionym składzie, w którym po dogrywce pokonał 1:0 FK Sumy. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że przed spotkaniem w Kijowie to gospodarze będą bardziej wypoczęci, choć Kocian dotrzega także drugą stronę medalu. - Z jednej strony kilku podstawowych piłkarzy Metalista mogło trochę odpocząć, jednak z drugiej moi zawodnicy są ciągle w rytmie meczowym – zauważa. Spośród piłkarzy, którzy wystąpili przeciwko Ruchowi, w Pucharze Ukrainy zagrali Paweł Rebenok, Juan Manuel Torres, Ołeh Krasnoporov, Wołodymyr Homeniuk, Papa Gueye oraz strzelec zwycięskiego gola, Denys Kułakow.
„Niebiescy” wylecieli z Pyrzowic do Kijowa w środowy poranek, a wieczorem odbyli oficjalny trening na Stadionie Olimpijskim. Piłkarze i trener Ruchu zapewniają, że mimo trwającej na wschodzie Ukrainy wojny, w stolicy kraju jest całkowicie bezpiecznie. To dobra wiadomość dla ponad 120 chorzowskich kibiców, którzy będą wspierać swój zespół na stadionie w Kijowie. Niemal równie odległą podróż mają przed sobą piłkarze i fani Metalista – Charków dzieli od stolicy prawie 500 kilometrów. Mimo tego, na meczu ma zjawić się około dziesięciu tysięcy fanów gospodarzy. Przejazd do Kijowa sfinansował im klub.
Znakomitej postawa Ruchu w pierwszym meczu nie wywarła wrażenia na władzach żadnej z polskich telewizji, które nie zainteresowały się wykupieniem praw do transmisji rewanżowego starcia. Spotkanie w Kijowie pokaże tylko ukraiński kanał sportowy Futbol, zaś relację tekstową na żywo przeprowadzi Ekstraklasa.net.