menu

Sławomir Wojciechowski: Rozpatruję problemy Lechii w sensie fizycznym

14 października 2013, 10:23 | Paweł Stankiewicz/Dziennik Bałtycki

Piłkarze Lechii Gdańsk mocno rozbudzili apetyty kibiców. Biało-zieloni grali fajną piłkę, zdobywali punkty, byli liderami T-Mobile Ekstraklasy. Ostatnio jednak było więcej rozczarowań niż powodów do radości.

Lechia Gdańsk zdecydowanie słabsza od wicemistrza Ukrainy [ZDJĘCIA]

Lechia nie potrafi wygrać już od sześciu spotkań, rozczarowuje, popełnia koszmarne błędy w defensywie. Nie dziwią w tej sytuacji komentarze o kryzysie w ekipie biało-zielonych, którym konsekwentnie zaprzeczał trener Michał Probierz.

- Spadek i kryzys? To odpowiednie słowa dla obecnej dyspozycji Lechii - uważa Sławomir Wojciechowski, wychowanek i były piłkarz biało-zielonych. - Mowa tutaj oczywiście o spadku mocy. Rozpatruję problemy Lechii w sensie fizycznym, bo widoczny jest kryzys siłowy, biegowy, wydolnościowy. Nie da się dobrze grać w piłkę, kiedy jest problem fizyczny, wtedy piłkarze nie przemieszczają się dobrze po boisku, chowają się. Przerwa pomoże trenerowi doprowadzić zespół do formy z początku sezonu.

Wojciechowski nie widzi jednak błędów w przygotowaniach zespołu do sezonu ligowego. - Winy na pewno bym na trenera nie zrzucał. Było dużo dobrej roboty, piłkarze trenowali ciężko, a tak powinno być. A że teraz zespół ma fizyczny zjazd, to nie znaczy, że będzie źle. Lechia dojdzie do siebie i zostawi serce na boisku. Jeszcze bym trenera nie krytykował za złe przygotowanie, bo na początku to wyglądało rewelacyjnie. Nie robiłbym paniki. Wszystkich nas w Gdańsku drużyna mocno podbudowała i liczyliśmy na więcej. Dziś wszystko wróciło do złej normy. Jestem jednak pozytywnie nastawiony i czekam na Lechię z początku sezonu. Na podsumowania czas przyjdzie na koniec roku. Można przecież teraz wygrywać i być znowu w czubie tabeli. Najbliższe mecze pokażą, czy to jest faktycznie kryzys i gdańszczan czeka walka w dolnej części tabeli, czy jednak drużyna załapie się do czołowej ósemki i powalczy o coś więcej.

Inne przyczyny słabszej gry Lechii widzi za to Jerzy Jastrzębowski, były trener biało-zielonych, z którymi zdobył Puchar Polski i prowadził zespół w Pucharze Zdobywców Pucharów przeciwko Juventusowi Turyn.

- Nie nazywałbym tego kryzysem, bo nie wiemy co się dzieje w środku. To słowo zbyt poważne. Lechia nie ma jeszcze składu, który by gwarantował solidność w grze. To są młodzi chłopcy, a wtedy wahania są nieuniknione. Brakuje piłkarza, który byłby liderem, tak jak był Łukasz Surma. Daisuke Matsui to piłkarz nietuzinkowy, ale nie jest liderem. Nie chodzi mi o grę, ale żeby taki zawodnik krzyknął, podpowiedział. W drużynie klasowej, która chce coś osiągnąć, musi ktoś rządzić na boisku. Trener wszystkiego nie ogarnie. Są różne sytuacje boiskowe, zespół nie zareaguje właściwie, a wtedy powinien to zrobić lider. Po drugie brakuje zawodnika, który będzie strzelał gole. Adam Duda musi się skupić, żeby trafić w bramkę. Bramkarz musi mieć szasnę, żeby się pomylić. To jeden z nielicznych piłkarzy, który w meczu ma kilka sytuacji bramkowych. Zespół grający o coś musi mieć człowieka, który strzeli 7-8 bramek w rundzie. Podkreślam, w rundzie, a nie w sezonie. To przełoży się na punkty. Lechia nie ma takiego gracza. Jest Duda, jest pożyteczny Buzała, ale oni tyle goli nie strzelają, a nie ma zbyt wielkiego pola manewru. Najbardziej jednak brakuje mi przywódcy, który weźmie na siebie ciężar i zmobilizuje zespół. Nie wiem czy Lechia znajdzie takiego zawodnika, ale na pewno by się przydał - uważa Jastrzębowski.

Osoba Probierza też nie ułatwia zadania jego zawodnikom. Pracował w wielu klubach w Polsce i rozstawał się w różnych okolicznościach. Ale przez to niektórzy bardziej się mobilizują na mecze z biało-zielonymi, żeby utrzeć nosa Probierzowi. Tak było w Krakowie, gdzie zawodnicy Wisły bardzo źle wspominają współpracę z tym szkoleniowcem i mówili, że ten mecz koniecznie chcą wygrać. Do tego stopnia, że nawet nie szukali okazji, aby przywitać się z byłym trenerem. I Wisła ograła Lechię 3:0. W Łodzi, gdzie Probierz mieszka na stałe, nasłuchał się za to wielu epitetów i obelg ze strony kibiców. I to od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. A na sam koniec spotkania fani Widzewa zaśpiewali: "Probierz, Judaszu, czy 4:1 ciebie zabolało".

Przed sztabem szkoleniowym sporo pracy, aby Lechia już od meczu z Lechem prezentowała formę z początku sezonu.

Dziennik Bałtycki


Polecamy