menu

Seweryn Gancarczyk: Przygotowuję się indywidualnie do sezonu

23 czerwca 2012, 00:41 | Paweł Wróbel

- Na razie spokojnie przygotowuję się indywidualnie do sezonu. Pracuje głównie nad formą fizyczną. Na pewno jeszcze za wcześnie mówić w jakiej lidze, w jakiej drużynie zagram - mówi Seweryn Gancarczyk, ostatnio broniący barw ŁKS Łódź.

Ostatni sezon nie był dla Ciebie udany. Raptem sześć spotkań ligowych i spadek z ekstraklasy. Przenosiny do Łodzi z perspektywy czasu uważasz za dobry pomysł?
Różnie na to można patrzeć. Wiadomo, że miałem problemy ze zdrowiem i szansa gry w Łodzi była ostatnim dzwonkiem, aby znaleźć klub. Nie żałuję tego wyboru. Mogłem tam zagrać kilka spotkań. Nie jest tajemnicą, że wszyscy którzy dołączyli do zespołu ŁKS-u nie byli jakoś specjalnie przygotowani do sezonu. Nie było żadnego obozu przygotowawczego. Także naprawdę było ciężko. Musieliśmy treningami dochodzić do formy meczowej. Niestety nie udało się. Ja szczerze powiem, że nie żałuję. Choć myślałem, że zagram tam więcej spotkań, to jak już powtarzałem do gry nie byłem przygotowany. Wszedłem do drużyny z marszu i miałem problemy ze zdrowiem, dlatego nie zagrałem w większej ilości spotkań. Ogólnie myślę, że nie był to zły krok.

Co skłoniło Ciebie do gry w łódzkim KS-ie?
Miałem problemy zdrowotne, większość zespołów miało już pozamykane kadry, było po obozach przygotowawczych i wówczas odezwał się do mnie ŁKS. Skorzystałem z oferty mogłem dzięki temu zagrać w ekstraklasie.

Wcześniej był jednak Lech Poznań, z którym wywalczyłeś tytuł mistrza Polski. Co wydarzyło się później, że Poznań opuściłeś w nie najlepszym humorze?
Dużo rzeczy zaważyło na tym, że opuściłem Lecha. Nie chcę kogoś obwiniać, ale na pewno nie była to jakaś obniżka formy sportowej. W Poznaniu trenerem był wtedy Jose Bakero i zadecydował, że mnie w kadrze Lecha na zbliżający się sezon nie widzi. Klubem zaś rządził wówczas Prezes Rutkowski wraz z synem. Otrzymałem informację, że mam trenować nie z drugim zespołem, a we Wronkach samodzielnie. Ponadto przekazano mi, że gdy nie rozwiąże kontraktu, to nie będę grał w ogóle w zespole Lecha. Takim argumentem postawiono mnie pod ścianą. Wiadomo, że mam rodzinę i nie zamierzałem pół roku praktycznie spędzać pod Poznaniem. Potem okazało się, że rządy Bakero i Rutkowskich jakoś na dobre Lechowi nie wyszły.

Z perspektywy czasu, jak porównałbyś ligę ukraińską z polską?
Co tu dużo ukrywać. Wiadomo, że liga ukraińska jest lepsza. Po prostu grają tam lepsze zespoły. Jeżeli w Polsce byliby ludzie, którzy byliby skłonni inwestować takie pieniądze, to na pewno polski zespół grałby w Lidze Mistrzów i w Lidze Europy z sukcesami. W Polsce nie ma takich ludzi, którzy wykładają grube miliony dolarów na klub. To jest jedna z głównych przyczyn dlaczego liga ukraińska jest lepsza od polskiej.

W jakiej lidze teraz zobaczymy Seweryna Gancarczyka?
Ciężko powiedzieć. Na razie spokojnie przygotowuję się indywidualnie do sezonu. Pracuje głównie nad formą fizyczną. Na pewno jeszcze za wcześnie mówić w jakiej lidze, w jakiej drużynie zagram. Na razie są mistrzostwa Europy i w tej chwili tylko zespoły, które grać będą w europejskich pucharach wystartowały z przygotowaniami. Myślę, że pod koniec czerwca, lub na początku lipca ta karuzela transferowa się rozkręci i na pewno coś tam się znajdzie.

Rok 2006 był dla Ciebie w jakimś stopniu wyjątkowy?
Na pewno tak! Grałem dobrze w Metaliście. Dostałem powołanie do reprezentacji Polski, a później znalazłem się w kadrze na mistrzostwa Świata. To była bardzo fajna przygoda. Szkoda, że w Niemczech nie zaistniałem na murawie, ale z perspektywy czasu dobrze było zebrać takie doświadczenie.

Lewa strona defensywy w polskiej lidze to temat tabu. Podobnie jest w polskiej reprezentacji. Skąd Twoim zdaniem bierze się taki problem?
Być może obcokrajowcy się na mnie obrażą, ale podstawową rzeczą, którą w Polsce należałoby wprowadzić, to limit obcokrajowców w składzie meczowym. Tak jest na Ukrainie, gdzie musi być pięciu graczy z tego kraju na boisku. Na pewno to by się przydało w naszej lidze. Oglądając mecze Ukrainy można zauważyć, że pojawiło się dużo naprawdę dobrych młodych piłkarzy. Kluby nie mają wyboru i po prostu muszą stawiać na wychowanków. Szkółki, które ma Szachtar i Dinamo Kijów, czy Metalist polują na młodych utalentowanych zawodników i kupują ich do swoich zespołów. Ma to duży wpływ na dobrą grę reprezentacji Ukrainy. Patrząc na czołowe kluby takie jak Wisła, gdzie w minionym sezonie grało więcej obcokrajowców, ponadto gorszych od większości Polaków, warto przemyśleć limit obcokrajowców i wprowadzić go w życie.

Uważasz, że wykorzystałeś swoją szansę na grę w reprezentacji Polski, czy odczuwasz pewien niedosyt?
Odczuwam trochę niedosyt, bo tak naprawdę nie zaistniałem w kadrze. Zagrałem o stawkę tylko w dwóch meczach eliminacyjnych do mistrzostw Świata. Niestety strzeliłem bramkę samobójczą, także nie za dobrze zaprezentowałem się w koszulce reprezentacji Polski. Szkoda, bo mogło się to wszystko inaczej potoczyć, jednak do nikogo o to pretensji mieć nie mogę.

Wróćmy do początku Twojej kariery. Głównie interesuje mnie Twój pobyt w Zamościu. Pamiętasz swoje przenosiny do Hetmana?
Oczywiście, że pamiętam. To było tak, że Hetman przyjechał do mojej miejscowości, w której mieli obóz. Tak się złożyło, że zaprosili mnie na zgrupowanie i zacząłem z nimi trenować. Okazało się, że od nikogo nie odstaję i pokazałem się naprawdę z dobrej strony. Tak właśnie zaczęła się moja profesjonalna przygoda z piłką.

Wśród kibiców krąży historia, że młody Seweryn Gancarczyk podczas pierwszego treningu w Zamościu oddał tak mocny strzał, że trener od razu zdecydował się na podpisanie z Tobą umowy. W tej historii jest trochę prawdy?
To znaczy, to było tak. W Pustyni, Hetman organizował trening strzelecki i akurat piłka kilka razy dobrze siadła mi na nodze. Także, coś w tym było. Wiadomo, że nie tylko na to patrzyli trenerzy. Nie tak dawno były trener Hetmana przytoczył tą historyjkę, że również dzięki temu znalazłem się w klubie z Zamościa. Ważyłem wtedy bodajże 49 kilogramów i miałem 162 centymetry wzrostu, także wszystko zaprzeczało temu, że miałem tak mocne uderzenie i tak dobrą lewą nogę.

Nie bez powodu pytam o klub z Zamościa. W roku 2011 decyzją kibiców zostałeś wybrany na najlepszego skrajnego obrońcę w historii klubu. Jak widać wśród fanów Hetmana nadal masz mocną pozycję, czy cieszą Ciebie takie wyróżnienia?
Na pewno to cieszy. Mam satysfakcję, że kibice mnie tam polubili i wybrali mnie z grona wielu świetnych zawodników, tym najlepszym skrajnym obrońcą. Zamość jest naprawdę fajnym miastem, ma rzeszę oddanych kibiców. Bardzo dużo ludzi tutaj poznałem. Pobyt w Hetmanie Zamość wspominam bardzo miło, zaś jeszcze raz podkreślę, że to wyróżnienie to dla mnie ogromny zaszczyt zważywszy na historię Hetmana.

Od 2009 roku Hetman nie występuje w żadnej lidze. Uważasz, że warto starać się o jego reanimację?
Hetman to dla mnie wielki klub, z piękną historią i tradycją. Kibice w Zamościu z pewnością chcieliby, aby ich drużyna grała w co najmniej pierwszej lidze, bo na taką zdecydowanie zasługują. Na decyzje miasta, a także niegospodarność zarządów wpływu jednak aż tak dużego mieć nie można było. Ubolewam nad tym, bowiem chciałbym, żeby jeszcze wiele pokoleń piłkarzy miało okazję się przekonać, jak fani Hetmana potrafią gorliwie wspierać swój klub głośnym, niosącym zawodnika dopingiem. Chciałbym, że Hetman wrócił do gry.

Patrząc na swoją przygodę z piłką. Możesz powiedzieć, że zrobiłeś jak na swoje możliwości karierę, czy jednak inaczej postrzegasz swój czas spędzony na boisku?
Z mojej perspektywy wybijając się z Pustyni, to na pewno coś w tym jest, że jednak w tej piłce coś osiągnąłem. Byłem w reprezentacji Polski, uczestniczyłem w mistrzostwach Świata, grałem w europejskich pucharach i zdobyłem mistrzostwo Polski. Uważam, że zrobiłem niezłą karierę. Na pewno po zawieszeniu butów na kołek będę miał co wspominać. Z upływem czasu twierdzę jednak, że niektóre rzeczy mogły się inaczej potoczyć, wówczas tych sukcesów można by było dopisać więcej.

Czujesz się piłkarzem wypalonym, czy jeszcze wierzysz, że to co dobre w piłce z pewnością jeszcze przed Tobą?
Oczywiście, że niewypalonym. W listopadzie skończę trzydzieści jeden lat. Na pewno parę lat grania jeszcze przede mną, i to grania na niezłym mam nadzieję poziomie. Jeżeli podpiszę kontrakt z jakimś zespołem, to będę starał się pokazać z jak najlepszej strony i udowodnić ludziom, którzy mnie skreślili, że jeszcze stać mnie, na grę na wysokim poziomie.

Rozmawiał Paweł Wróbel


Polecamy