menu

Mecz PSG - Barca, czyli mission espagnole impossible

30 marca 2013, 17:37 | Tomasz Bilewicz

Po epickim zwycięstwie nad Milanem na Camp Nou piłkarze Barcelony „skoczyli” w notowaniach bukmacherów do wygrania Champions League w tym sezonie. W ćwierćfinale „Blaugrana” zagra z PSG, które w poprzedniej rundzie było lepsze o jedno trafienie od Valencii. Na Parc des Princes znów będzie hiszpańsko. Tym razem w Paryżu zagra jednak futbolowa potęga. Czy Francuzi mają szanse na awans? Ta. Chyba tylko na konsoli.

Do Champions League paryżanie awansowali z drugiego miejsca w lidze. Tytuł przegrali z Montpellier, które przez większość obecnego sezonu „drepcze” sobie dekadencko w połowie tabeli. O występie „La Paillade” w Lidze Mistrzów można powiedzieć, że owszem, byli, wyszli sześć razy na boisko, zwiedzili trzy stadiony, tyle. Druga „francuska” drużyna w LM to przyszły mistrz kraju. Chociaż zbiór Włochów, Argentyńczyków, Brazylijczyków, Szweda, Anglika i kilku Francuzów przegrywa sobie z Reims i Sochaux, to i tak tytuł jest tak bezpański, że z braku lepszego kandydata trafi jakby „z automatu” właśnie do szejków z Kataru. No, bo kto ma wygrać ligę? No kto? Oni przynajmniej trochę się „szarpnęli” na kilku grajków. Niech mają.

Ad rem. Jeśli chodzi o zmagania w Lidze Mistrzów to paryżanie swoje maksimum już osiągnęli. Mieli szczęście, że w 1/8 trafili na Valencię. Mieli szczęście, że Valencia grała słabo. Mieli szczęście, że Valencię wyeliminowali. I chwała im za to. Trzeba umieć wykorzystywać słabość przeciwnika. Jeśli przeciwnik taką słabość wykazuje. Bo fenomen, który przyjedzie na Parc des Princes słabości nie ma. A jeśli ma, to doskonale je maskuje. Barcelona potrafi zatuszować każde niedociągnięcie w swojej grze – błędy w defensywie „zaciera” olbrzymim potencjałem ofensywnym, kreatywnością w rozgrywaniu akcji, skutecznością. Barcelona jest jedyna w swoim rodzaju. Barcelona jest wszechmocna. Za mocna dla wicemistrza Francji. Barcelona ogra PSG bez wysiłku. Na jednym wdechu.

W Paryżu byłem tylko raz. Dawno temu. Bardzo mi się podobało. Paryż jest magiczny. Ale Barcelony nie „zaczaruje”. Paru czarodziejów się znajdzie. I to z całkiem pokaźnymi „zaklęciami”. Na przykład moce Zlatana są totalnie nieokiełznane. „Ibry” nie da się „pojąć”, w świecie futbolu nie ma drugiego tak nieprzewidywalnego zjawiska jak Ibrahimović. Szwedzki zawodnik może dokonać wszystkiego. Może grać „piach” przez 90 minut, a w doliczonym czasie gry wyjdzie z niego Einstein – pięta, przewrotka, wolny z 60 metrów i jeden Maradona wie co jeszcze. Poza tym „Ibra” na pewno ma z Barceloną, przynajmniej w swoim mniemaniu, jakieś rachunki do wyrównania. Zlatan odszedł z katalońskiego klubu skłócony z Josepem Guardiolą, a władzom Barcy „groził” nawet, że przejdzie do Realu. Pepa w Barcelonie już nie ma, ale Ibrahimović i tak na wtorkowy mecz nakręci się podwójnie. „Tutaj, w Barcelonie, na treningi nie przyjeżdżamy Ferrari albo Porsche” – powtarza w swojej biografii jak mantrę Zlatan. W Katalonii zaleźli mu za skórę ewidentnie, choć na dobrą sprawę nie wiadomo czym. Chyba sam „Ibra” tego chciał. Po prostu było zbyt nudno i grzecznie. Barcelona to nie był klub dla takiego gościa jak Zlatan. Ale czy PSG jest taką drużyną? Chyba też nie. W każdym razie Ibrahimović będzie chciał się we wtorek „odgryźć”. Tak jak w Ligue 1 mało co biega, w starciu z Barceloną ze strony Szweda możemy się spodziewać trochę większego wysiłku. Nie ma nic bardziej piłkarsko zadziornego niż podrażnione ego Zlatana. Ale „Ibra” to na Barcelonę zdecydowanie za mało.

David Beckham? Ostatnio ślizgał się w „garniaku” na chińskiej murawie. Wyglądało to jak karny z meczu Turcja – Anglia na bis. Parodia. Dla wielu transfer Anglika do PSG to nic innego jak wielkie liczby ze znaczkiem € po ostatniej cyfrze. Ale dla mnie „Becks” to nie tylko marketing. Pewnych umiejętności się nie traci. Beckham ciągle ma świetną technikę i boiskowy „wzrok”. Do tego dochodzi olbrzymie doświadczenie i pozytywny wpływ na zespół. David ma swoje „zaklęcia”, szczególnie przy rzutach wolnych. Nic dziwnego, że Carlo Ancelotti i Leonardo już nakłaniają Beckhama do przedłużenia kontraktu z PSG.

Sirigu, Thiago Silva, Alex, Maxwell, Jallet, Van der Wiel, Menez, Matuidi, Pastore, Verratti, Lucas, Lavezzi. Gwiazdy, niesamowici zawodnicy, błyskotliwi, dynamiczni, zdeterminowani, rządni zwycięstw. Co z tego? Barcelona ma takich samych… tylko lepszych. „Barca” to machina do wygrywania. Barcelona to szkoła, praca i sposób myślenia. To styl życia. Całokształt. La Masia wychowuje piłkarskich geniuszy, a Camp Nou pielęgnuje ich uwielbieniem tysięcy kibiców. „Barca” nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Poziomu, który nawet nie majaczy w oddali w oczach „francuskich” szejków. To jest inna galaktyka, do tej części piłkarskiego kosmosu paryżanie swoim katarskim wahadłowcem nie dolecą.

To była fajna przygoda. Ciekawe mecze grupowe. Pięć zwycięstw. Awans z pierwszego miejsca. Niezłe losowanie. Udało się awansować dalej, ale Zlatan z kolejną już drużyną odpadnie w ćwierćfinale. No cóż. Ale miłe wspomnienia pozostaną. Z Barceloną przegrać, nawet z kretesem, to żaden wstyd. Na koniec wypada się jedynie pożegnać. Po prostu. Au revoir, PSG.


Czytaj więcej o meczu PSG - Barcelona:

Twitter


Polecamy