menu

Mecz "na dnie" na remis, Bełchatów prowadził, ale z Bielska wywiózł tylko punkt

20 kwietnia 2013, 15:21 | Dominik Wardzichowski, tom

Piłkarze GKS Bełchatów po golu Seweryna Michalskiego długo prowadzili w meczu 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy przeciwko Podbeskidziu. W drugiej połowie gospodarze zdołali jednak wyrównać za sprawą Fabiana Paweli.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - GKS Bełchatów (ZDJĘCIA)

Mecz niespodziewanie rozpoczął się od ataków gości. To bełchatowianie wyszli na boisko bardziej zmotywowani, a w ich grze był widać zdecydowanie więcej zaangażowania. Bierność w grze Podbeskidzia zemściła się już w 8. minucie, kiedy to bramkę dla bełchatowian zdobył Seweryn Michalski. Doskonałym dośrodkowaniem popisał się Kamil Wacławczyk, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Michalski i bez problemów umieścił piłkę w siatce. Winę przy stracie tego gola ponoszą do spółki - obrońcy Podbeskidzia, którzy nie przypilnowali Michalskiego oraz Richard Zajac. To nie pierwszy raz, kiedy słowacki golkiper ma problemy z wyjściem na przedpole.

Podopieczni Kamila Kieresia niepodzielnie panowali na boisku w pierwszej części spotkania. Ich akcje rozgrywane były z polotem, natomiast „Górale” nie byli wstanie przeciwstawić się gościom z Bełchatowa.

Bielszczanie kompletnie nie potrafili rozegrać piłki w środkowej strefie boiska, a ich jedynym pomysłem na grę, była długa piłka na walecznego Demjana. Słowak, który w ostatnich trzech spotkaniach zdobył cztery gole, był wyjątkowo niewidoczny. Obrońcy GKS-u nie pozwalali Demjanowi na zbyt wiele, zdając sobie sprawę, że to najgroźniejszy piłkarz w drużynie prowadzonej przez Czesława Michniewicza.

W 19. minucie trener Kamil Kiereś musiał dokonać roszady, w miejsce kontuzjowanego Mouhamadou Traore na boisku pojawił się Michał Mak. Młody napastnik wprowadził do gry sporo ożywienia, ale w najważniejszych momentach brakowało mu zimnej krwi. W 41. minucie Mak zmarnował świetną sytuację pod bramką Richarda Zajaca. Napastnik bełchatowian otrzymał świetne podanie od Rafała Kosznika, jednak nie zdołał umieścić piłki w siatce. Jednobramkowe prowadzenie bełchatowian do przerwy, to dla Podbeskidzia najmniejszy wymiar kary.

W przerwie trener Michniewicz zdjął z boiska bezproduktywnego Piotra Malinowskiego, a w jego miejsce wszedł Marcin Wodecki. Była to już druga zmiana w szeregach bielszczan. Jeszcze w pierwszej połowie za Cetkovicia wszedł Fabian Pawela.

Podbeskidzie w drugiej połowie grało zdecydowanie agresywniej. Trener Michniewicz wstrząsnął w przerwie bielską szatnią, a piłkarze wyszli na drugą odsłonę gry bardzo zmotywowani. Bielszczanie stwarzali sobie coraz więcej sytuacji pod bramką Zubasa, jednak bramkowało najważniejszego, czyli wykończenia. Podopieczni Kamila Kieresia grali dzisiaj bardzo ostro. Przez co „Górale” mieli bardzo dużo stałych fragmentów gry.

W 69. minucie Podbeskidzie wyrównało, a na listę strzelców wpisał się Fabian Pawela. W ogromnym zamieszaniu przy piłce utrzymał się Damian Chmiel. Pomocnik odegrał piłkę do Marcina Wodeckiego, a ten podał do nie pilnowanego Paweli. Napastnik bielszczan nie szukał technicznego strzału, tylko pewnym mocnym uderzeniem pokonał Zubasa.

Po strzelonej bramce Podbeskidzie poczuło krew. Podopieczni Czesława Michniewicza rzucili się do desperackich ataków, przez co stwarzali sobie sporo groźnych sytuacji. Najlepszą szansę zmarnował Damian Chmiel, który z najbliższej odległości trafił wprost w poprzeczkę.

Po bardzo emocjonującym spotkaniu bielszczanie zremisowali z ostatnim w tabeli Bełchatowem i nie wykorzystali szansy na zbliżenie się do bezpiecznej pozycji w tabeli.

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.


Polecamy