menu

Mateusz Cetnarski. To tylko 200 meczów...

27 września 2016, 08:16 | Jacek Żukowski

Piłkarska ekstraklasa. Mateusz Cetnarski rozegrał dwieście spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce, ale nie jest skory do podsumowań, bo w piłkę chce grać jeszcze długo.

Mateusz Cetnarski zagrał do tej pory w czterech ekstraklasowych klubach, strzelił 32 bramki
Mateusz Cetnarski zagrał do tej pory w czterech ekstraklasowych klubach, strzelił 32 bramki
fot. fot. Andrzej Banaś

Mateusz Cetnarski meczem z Zagłębiem w Lubinie świętował jubileusz 200. meczu w ekstraklasie.

Pomocnik Cracovii zaczynał karierę w Kolbuszowiance, a w najwyższej klasie rozgrywkowej debiutował w GKS-ie Bełchatów. Potem były Śląsk Wrocław, Widzew Łódź i od jesieni 2014 r. Cracovia. 28-letni zawodnik wiele już przeżył w karierze, za nim piękna futbolowa historia. - Nie przesadzajmy, to tylko dwieście spotkań - mówi zawodnik. - Mam nadzieję, że dane mi będzie jeszcze trochę w tej ekstraklasie pograć.

Zawodnik bardzo dobrze pamięta swój debiut. - Było to jesienią 2007 r., gdy byłem zawodnikiem Bełchatowa - mówi. - Wszedłem na boisko w 71 minucie meczu z Jagiellonią Białystok, za Łukasza Gargułę, przy stanie 2:0.

Cetnarski ma na koncie mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław, Superpuchar, występy w europejskich pucharach. - Absolutnie nie czuję się piłkarzem spełnionym - mówi środkowy pomocnik. - Zaczynam się jednak czuć jako spełniony zawodnik od tamtego sezonu, gra mnie cieszy, wróciłem na dobre tory, które pozwalają mi radować się futbolem. A karierę będę podsumowywał dopiero, jak ją skończę, mam nadzieję, że za kilka lat.

Piłkarz nie uświetnił tego występu zwycięstwem, bo choć „Pasy” rozegrały dobre spotkanie, znów nie potrafiły wygrać. „Pasy” zdobyły punkt, czy daje im on trochę spokoju przed kolejnymi meczami? - Na pewno nie gramy złej piłki, sami czujemy to - mówi Cetnarski. - Musimy jednak wykorzystywać takie sytuacje, jakie mieliśmy w tym meczu. Już mówiłem w minionym tygodniu, że jestem spokojny o to, że „odpalimy”. Gra wygląda obiecująco, zaczniemy punktować.

Cetnarski po kilkumeczowej nieobecności w pierwszym składzie, wreszcie się w nim znalazł. Ostatnio zagrał od początku w 5. kolejce w spotkaniu z Lechem Poznań, potem na trzy mecze wykluczyła go z gry kontuzja. W 9. kolejce wszedł na mecz z Arką i zagrał 23 minuty.

- Od początku tygodnia, po meczu w Gdyni były symptomy, że tak się może stać - opowiada Cetnarski. - Trener Zieliński ustawiał mnie na treningach, więc można się było domyśleć, że tak będzie w meczu. Trener nie powiedział tego tuż przed spotkaniem, musieliśmy nowe ustawienie podszlifować.

- Cały czas czekamy na „Cetnara”, jak dojdzie do pełnej dyspozycji po kontuzji - mówi szkoleniowiec Cracovii Jacek Zieliński. - Żebym go mógł puścić do gry bez obaw, że nie wytrzyma do końca meczu.

Tego w Lubinie nie dograł do końca. Zszedł z boiska w 81 minucie. „Pasy” zagrały inaczej niż w poprzednich meczach z dwójką napastników i czwórką w pomocy. - Jest to o tyle dobre, że gramy czwórką środkowych pomocników - mówi „Cetnar”. - Możemy częściej być przy piłce, a w takiej grze najlepiej się czujemy. Trener wybiera ustawienie, a my musimy się do tego dostosować. Pokazaliśmy, że to potrafimy. Pamiętam, że trener Orest Lenczyk często zmieniał system gry i trzeba było się do tego przystosować. W wielu sytuacjach meczowych gramy różnym ustawieniem, więc nie jest to dla mnie nowość.

- Mateusz, podobnie jak nasi inni pomocnicy zagrał bardzo dobrze - ocenia go szkoleniowiec Cracovii. - Graliśmy pierwszy raz w takim ustawieniu, odkąd prowadzę zespół, ale sądzę, że z każdym meczem będzie to wyglądało coraz lepiej. To system bez skrzydłowych, z dwoma napastnikami. W tym zestawie, po dojściu Brzyskiego, Piątka, takie ustawienie ma sens. Myślałem o tym od dawna, ale nie było do tego wykonawców. W Lubinie osiągnęliśmy przewagę. Musiało się tak stać, skoro operowaliśmy w środku pola czwórką pomocników, a Zagłębie miało tylko dwóch. Liczyliśmy się z elementem ryzyka, bo gospodarze byli groźni, przenosząc piłkę do Janusa, Nespora, Papadopulosa, ale gdybyśmy trafili je w pierwszym fragmencie spotkania, pewnie wygralibyśmy.

sport@dziennik.krakow.pl


Polecamy