Masłowski o kulisach transferu do Legii: Myślałem, że to plotki
Michał Masłowski podpisał kilka dni temu kontrakt z warszawską Legią. Jakie były kulisy tego transferu?
fot. PAWEL SKRABA/POLSKAPRESSE
Masłowski ostatecznie trafił do Legii, choć jeszcze kilka dni temu zaprzeczał, że coś jest na rzeczy. Teraz piłkarz w rozmowie z Bartłomiejem Kubiakiem wyjaśnił jak to było z ofertą Legii i ostateczną decyzją o przeprowadzce.
− Od mniej więcej roku dochodziły mnie sygnały, że Legia o mnie zabiega. Konkretów jednak długo nie było. Tydzień temu, dzień przed wylotem na obóz z Zawiszą do Hiszpanii, jeszcze nic nie wiedziałem. Myślałem, że to plotki, które zawsze pojawiają się w czasie okienek transferowych. W pewnym momencie nawet przestałem odbierać telefon, bo wszyscy do mnie dzwonili i zadawali jedno pytanie: "Czy przechodzę do Legii?". Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. O tym, że zmieniam klub dowiedziałem się dopiero we wtorek, jak już doleciałem z Zawiszą do Hiszpanii - opowiedział zawodnik w rozmowie Bartłomiejem Kubiakiem, dziennikarzem Sport.pl.
Zmiana barw klubowych wiąże się z problemami różnej natury. Nowe miasto, nowi środowisko, większa presja, to wszystko może wpłynąć na formę piłkarza. Czy popularny "Masło" poradzi sobie w nowym otoczeniu? Sam zawodnik uważa, że wszystko pójdzie... jak po maśle.
− Zawsze przed zmianą otoczenia pojawiają się obawy. Zastanawiałem się, jak to wszystko może wyglądać. Nie było jednak tak, że nie mogłem spać, bo zgłosiła się po mnie Legia. To przecież nie jest dla mnie zupełnie obcy klub. Od półtora roku gram w ekstraklasie. Ze zgrupowań reprezentacji Polski znam np. Michała Kucharczyka, Kubę Rzeźniczaka czy Tomka Jodłowca. Poza tym przez ostatnie pół roku do Warszawy przyjeżdżałem regularnie.
Pożegnanie z Bydgoszczą zapewne nie należało do łatwych, ale w rozmowie z dziennikarzem Sport.pl Masłowski przyznał, że kibice znacznie ułatwili mu decyzję o odejściu. Najbardziej stresujące były trumny, które zostały ułożone na murawie stadionu przy ulicy Zdzisława Krzyszkowiaka.
− Szkoda, że niektóre osoby zrobiły ze mnie w Bydgoszczy wroga publicznego numer jeden. Ta ostatnia sytuacja, w której kibice na stadionie Zawiszy wbili 16 krzyży i położyli małe trumny, to już było przekroczenie granic... W tym mieście spędziłem najlepsze chwile w swojej karierze. Dużo zawdzięczam prezesowi Radosławowi Osuchowi, który wyciągnął mnie z niższych lig. Był dla mnie jak drugi ojciec. Gdybym podchodził do tego inaczej, to cztery miesiące temu nie przedłużałbym kontraktu z Zawiszą i w czerwcu odszedł za darmo. Zależało mi jednak na tym, by klub mógł na mnie zarobić. Kiedyś w życiu postanowiłem sobie, by odwdzięczać się ludziom, którzy mi pomogli. W stosunku do Legii teraz też mam dług do spłacenia.
źródło: sport.pl