Mariusz Rybicki po meczu z Podbeskidziem: Jesteśmy wściekli
- Jesteśmy po tym meczu wściekli. Z mojej perspektywy faulu w nie było i nie wiem, co tam widział sędzia. Ten karny nas wszystkich bardzo zdenerwował - mówił po przegranym w kontrowersyjnych okolicznościach meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (0:1) pomocnik łódzkiego Widzewa, Mariusz Rybicki.
fot. Łukasz Łabędzki
20-latek był nieco rozczarowany, że w meczu inaugurującym rundę wiosenną T-Mobile Ekstraklasy zabrakło go w wyjściowym składzie Widzewa. Trener Artur Skowronek postawił w pomocy na doświadczonego Marcina Kaczmarka, ale po niespełna godzinie gry Rybicki zmienił swojego starszego kolegę. Nie miał jednak zbyt wielu okazji do rozwinięcia skrzydeł, bo już kilkanaście minut po jego wejściu Yani Urdinov otrzymał czerwoną kartkę i grający w dziesięciu goście cofnęli się do głębokiej defensywy. - Sędzia nam w tym meczu nie pomógł. Moim zdaniem nie musiał karać Urdinova czerwoną kartką. To się zdarzyło na środku boiska, wejście w nogi piłkarza Podbeskidzia nie było aż tak mocne, więc należała się za to co najwyżej żółta kartka. W dziesiątkę niewiele już byliśmy w stanie w tym meczu zrobić - żałował po spotkaniu Rybicki.
Pomocnik Widzewa był jednak zdenerwowany z innego powodu. Mowa oczywiście o kontrowersyjnym rzucie karnym, podyktowanym przez sędziego Szymona Marciniaka na dziesięć minut przed końcem meczu. - Z mojej perspektywy faulu nie było i nie wiem co tam widział sędzia. Byłem wściekły, ale cóż mogłem zrobić. Pozostało mi stanąć na linii pola karnego i liczyć na to, że Patryk obroni jedenastkę. Niestety, nie udało się - komentował piłkarz Widzewa.
Po porażce w Bielsku-Białej sytuacja łodzian jest nie do pozazdroszczenia. Drużyna Artura Skowronka traci już pięć punktów do 15. miejsca w tabeli, a w następnym spotkaniu będzie musiała sobie radzić bez pauzujących za kartki Yaniego Urdinova, Kevina Lafrance'a i Eduardsa Visnakovsa. Mimo niesprzyjających okoliczności, Rybicki nie traci optymizmu. - Do 25. minuty z naszej strony nie wyglądało to za dobrze, niepotrzebnie się głęboko cofnęliśmy. Nie wiem z czego to wynikało, ale pod koniec pierwszej połowy nasza gra wyglądała już trochę lepiej. Mieliśmy nawet kilka niezłych okazji do objęcia prowadzenia. W tygodniu musimy spokojnie przedyskutować przyczyny dzisiejszej porażki i wyciągnąć z nich wnioski. Zostało nam jeszcze piętnaście kolejek i na pewno nie składamy broni w walce o utrzymanie - zakończył wychowanek UKS-u SMS Łódź.