menu

Marek Koźmiński: Myślami może i jesteśmy już we Francji, ale przed nami jeszcze dwa płotki (WYWIAD)

21 września 2015, 14:08 | Sebastian Staszewski/Polska The Times

- Większość Szkotów i Irlandczyków występuje w Anglii, a więc to piłkarze klasowi. Poza tym i jedni, i drudzy czują wielką presję. Remis z nami nic im nie daje. Muszą nas pokonać. W sumie nasza sytuacja jest podobna… Trzeba więc wyjść i walczyć, jakby jutro miał się skończyć świat - mówi Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN.

Oto nowa odsłona legendy. Zmodernizowane Porsche 911

Czy pychą pachnie stwierdzenie, że reprezentacja Polski - choć jeszcze nieformalnie - to już awansowała na mistrzostwa Europy we Francji?
Mamy w tej chwili świetną pozycję wyjściową, ale o faktach mówi się po ostatnim gwizdku. Matematycznie awansu wciąż nie zdobyliśmy i absolutnie nikt rozsądny nie powinien mówić, że już jest po wszystkim. Bo nie jest.

Czyli dyrektor Tomasz Iwan nie szuka jeszcze francuskiej bazy dla kadry?
Czekamy do października. Otrzymaliśmy co prawda oferty z kilku miast, ale nic oficjalnego w tym temacie jeszcze nie zrobiliśmy. Myślami może i jesteśmy już we Francji, ale tylko myślami. Przed nami jeszcze dwa płotki.

Dwa płotki, czyli wyjazdowy mecz ze Szkocją i domowy z Irlandią. Da się to jeszcze spartolić?
Pewnie się da, ale trzeba wykorzystać szansę! Przecież urządzać nas może nawet remis, choć oczywiście w Szkocji zagramy o wygraną. Stać nas na to.

Jaki przewiduje Pan scenariusz? Bo że nie będzie łatwo, to wiemy - ani ze Szkotami, ani z Irlandczykami w tych eliminacjach nie wygraliśmy.
Chciałbym świętować już w Glasgow. Mam natomiast świadomość, że czekają nas trudne futbolowe bitwy. Obaj rywale grają w stylu wyspiarskim, opartym na walce, sile fizycznej. Większość Szkotów i Irlandczyków występuje w Anglii, a więc to piłkarze klasowi. Poza tym i jedni, i drudzy czują wielką presję. Remis z nami nic im nie daje. Muszą nas pokonać. W sumie nasza sytuacja jest podobna… Trzeba więc wyjść i walczyć, jakby jutro miał się skończyć świat.

Co z premiami za awans? Zdradzi Pan, ile dostaną piłkarze?
Po awansie chłopaki pewnie pochwalą się sami. Zdradzę tylko, że są to godziwe pieniądze, które kilku piłkarzom bardzo się przydadzą, natomiast dla kilku innych będą niezauważalne. To kwoty rzędu miesięcznej pensji naszych największych gwiazd… Nikt jednak narzekać nie powinien. Wszystko ustaliliśmy jeszcze przed pierwszym meczem eliminacji. Sami zawodnicy podbili bębenek stwierdzając, że kasę chcą dopiero za awans. Czyli albo wszystko, albo nic. Zaimponowali nam tym, bo pokazali wiarę w siebie.

Słyszałem, że Adam Nawałka może zainkasować równy milion euro!
Aż milion? Nie przypominam sobie takich cyfr, ale może prezes Boniek w euforii po awansie poprosi zarząd, aby właśnie tyle trenerowi wypłacić. Nie wydaje mi się jednak, że w kontrakcie jest taka kwota. Może pan co najwyżej napisać, że tyle dostanie selekcjoner za mistrzostwo Europy. (śmiech)

Jak w tej chwili prezentuje się klasyfikacja naszych środkowych obrońców?
W moim odczuciu od dawna nic się nie zmienia. Jedynkami są Glik i Szukała. Kiedy Łukasz nie mógł zagrać, świetnie zastąpił go numer 3, czyli Pazdan. Pojawiły się głosy, że to Michał miał zagrać z Niemcami, ale przytrafiła mu się kontuzja… To jednak tylko gdybanie. Poza tym nie jestem pewny, czy Pazdan na październik ma odpowiednie atuty. Tam będzie nam potrzeba wysokich, dobrze grających głową obrońców. Takich jak Szukała. Podsumowując jednak, w linii środkowej nie mamy dziś większych problemów.

A z prawej strony?
Tu nie wygląda to fajnie… Żelazny reprezentant, świetny Łukasz Piszczek, w tym momencie przechodzi duży kryzys - i to nawet nie formy, ale zdrowia. Po meczu z Niemcami dziennikarze przejechali się po Łukaszu strasznie. Ale przejechali się źle! Bo Piszczek być może i zagrał swój najsłabszy mecz w kadrze, ale nie dlatego, że jest słaby. Chciał zagrać na siłę, miał kłopoty ze zdrowiem, i tak to wyszło… Nie podważajmy natomiast jego umiejętności. Dziś na prawej stronie jest kłopot, bo Piszczek to duża niewiadoma.

Po meczach z Niemcami i Gibraltarem dołączył Pan do grona ekspertów zachwycających się Maciejem Rybusem, który został przestawiony na lewą obronę?
Już przed Gruzją powiedziałem, że nie wyobrażam sobie, aby w kadrze grał na tej pozycji ktoś inny niż Rybus. Maciek w meczu z Niemcami miał więcej bronienia, a mniej atakowania, i zagrał na medal. Zostawmy ten Gibraltar, bo to było spotkanie treningowe, ale z mistrzami świata chłopak spisał się świetnie. Poza tym na lewej stronie może grać spisujący się przed kontuzją wybornie Artur Jędrzejczyk. Rok temu mieliśmy więc wielki lewy problem, a dziś jest, o ile nie bardzo dobrze, to przynajmniej komfortowo.

A więc podstawowa czwórka obrońców reprezentacji to dziś…
Glik, Szukała, Rybus i Piszczek, ale… chyba nie! I Nawałka ma teraz pytanie: czy powinien grać Olkowski, czy Jędrzejczyk.

Dopytuję o defensorów, bo mam wrażenie, że czasami odnosimy dysonans poznawczy. Z jednej strony cieszymy się z tego, jak mało bramek tracimy (w tych eliminacjach tylko siedem), lecz z drugiej obrońcy dość regularnie popełniając błędy, których - na nasze szczęście - nie wykorzystują rywale.
Do końca się z tą tezą nie zgodzę. Po pierwsze błędy popełniają wszyscy. Po drugie z Niemcami, mistrzami globu, faktycznie było ich sporo - i to w obu meczach - ale nie mówmy, że obrona prezentowała się słabo. Bo w Warszawie mogliśmy przegrać 0:3, a wygraliśmy 2:0. We Frankfurcie zamiast 1:3 mogło być 0:5 i tak dalej. W tych eliminacjach walczymy z przeciwnikami, którzy potrafią grać w piłkę. I ta obrona daje radę: i z Gruzją, którą rozjechaliśmy, i ze Szkocją, od której byliśmy lepsi. Zarzuty mam co do meczu z Irlandią w Dublinie, ale i takie spotkanie musi się zdarzyć.

Czytaj dalszy ciąg w Polska The Times >>

Polska The Times


Polecamy