menu

Marciniak: Trener Nawałka zmienił moje spojrzenie na piłkę nożną

28 października 2013, 13:11 | Jacek Żukowski/Gazeta Krakowska

- Wspominam trenera Adama Nawałkę bardzo pozytywnie, to wielki profesjonalista, który każdy szczegół funkcjonowania w klubie ma dopięty na ostatni guzik. To człowiek, który siedzi w klubie od rana do wieczora - mówi Adam Marciniak, obrońca Cracovii.

Kubica mistrzem świata klasy WRC-2

Przez 1,5 roku będąc zawodnikiem Górnika Zabrze, miał Pan kontakt z trenerem Adamem Nawałką, szkoleniowcem zabrzan, który został wybrany na selekcjonera reprezentacji Polski. Jak wspomina Pan tę współpracę?
Mam same pozytywne wspomnienia związane z trenerem Nawałką. Po okresie, w którym siedziałem w Górniku na ławce rezerwowych czy też byłem wypożyczany do innych klubów, trener Nawałka postawił na mnie. Grałem w środku pomocy na odpowiedzialnej pozycji. Dużo mu zawdzięczam, jest to trener, który zmienił moje spojrzenie na piłkę nożną. Zresztą podkreśla to każdy, kto z nim pracował, otworzył piłkarzom oczy na wiele spraw.

Pamięta Pan pierwszy trening z nim?
To było zimą na sztucznej nawierzchni boiska Stadionu Śląskiego. Nie były to jakieś szczególne zajęcia, ale od początku było widać, co chce robić, widać było jego charyzmę.

Przestawił Pana z lewej obrony do pomocy, co takiego dostrzegł w Panu?
Byłem defensywnym pomocnikiem, nie widział u mnie wielkich cech rozgrywającego, ale miałem dużo odbiorów piłki. Trener dostrzegł u mnie dyscyplinę taktyczną, w grze defensywnej dobrze wykonywałem jego zadania.
Były same przyjemne rzeczy?
Wspominam trenera bardzo pozytywnie, to wielki profesjonalista, który każdy szczegół funkcjonowania w klubie ma dopięty na ostatni guzik. To człowiek, który siedzi w klubie od rana do wieczora. Wiadomo, że w Górniku są problemy finansowe, on nie tylko trenuje, ale dba też o szczegóły - np. odżywki, o to, by warunki na obozie były odpowiednie, dobry autokar itp.

A jeśli chodzi o typowo piłkarskie rzeczy, jaki styl preferował?
Stawiał na to, by w grze nie było przypadku, zwracał uwagę na szczegóły takie jak ten, by podawać piłkę do partnera na "dalszą nogę" od przeciwnika, bo wtedy będzie łatwiej ją przyjąć. Uczył, kiedy można zagrać z pierwszej piłki, a kiedy jest to bez sensu. Jest w każdym względzie perfekcjonistą. Stosował zrównoważoną taktykę, nie była ona ani ultraofensywna, ani też defensywna. To inna gra niż trenera Stawowego, który preferuje ofensywny, najbardziej atrakcyjny dla oka styl. Na pewno wiele ich różni, ale jest też trochę podobieństw, bo Stawowy też jest bossem, który zwraca uwagę na wiele szczegółów związanych nie tyko z boiskiem. Ich podejście do zawodu jest podobne.

Trudno chyba piłkarzowi współpracować z trenerem nie znoszącym sprzeciwu, który ma "zamordystyczne" podejście?
Nie powiedziałbym tak, każdy trener powinien mieć swój pomysł, trzeba się podporządkować szkoleniowcowi, tak samo jest w Cracovii. Trener Stawowy przedstawił nam swój pomysł na grę i my to realizujemy, nie ma dyskusji. Jeśli piłkarz ufał Nawałce, to nie miał problemu z trenerem.

Szkoleniowiec Górnika często stosował niekonwencjonalne metody, np. treningi o wczesnych porach?
Pewnie tak, jak wracaliśmy z wyjazdów. Zapamiętałem historię, gdy po obozie w Turcji, gdy wylecieliśmy wcześnie rano, pobudka była chyba o 4, przylecieliśmy do kraju z przesiadkami, a potem czekała nas jeszcze długa podróż autokarem do Zabrza. Byliśmy na miejscu po 21 i myśleliśmy, że będzie wolne, ale trener stwierdził, że mięśnie są zastane i zarządził nam o 22 rozbieganie. Dla niego nie było problemu pory dnia.

Spodziewał się Pan, że Adam Nawałka zostanie wybrany selekcjonerem? Widział Pan u niego cechy, które by go predestynowały do tej roli?
Po zwolnieniu trenera Fornalika w grę wchodził albo trener zagraniczny, albo trener Urban, który jednak powiedział, że ma jeszcze coś do zrobienia w Legii, bądź też Adam Nawałka.

Nie ma jednak wielkich osiągnięć poza mistrzostwem Polski z Wisłą.
Kazimierz Górski czy Antoni Piechniczek gdy obejmowali kadrę też nie mieli wielkich sukcesów. Metodami pracy mógł ująć działaczy, jest bezkompromisowy, nie wchodzi w układy. Odkąd przejął Górnika, ten klub robi postępy, mimo że odchodzą kluczowi zawodnicy, widać, że praca trenera Nawałki idzie w dobrym kierunku.

Selekcjoner ma temperament, współpraca z takim szkoleniowcem to dla piłkarza chyba spory stres?
Zgadza się, trzeba być jednak gotowym na wszystko. Na treningach u niego jest jak w meczu. W lidze też kibice nie oszczędzają zawodników, trener stara się więc stworzyć warunki meczowe. Nie ma luźniejszych zajęć, każdy trening musi być na sto procent, tak jak się wykonuje zadania w meczu.

Gdy Nawałka krzyczał na Pana, to czuł Pan ciarki na plecach?
Parę razy się zdarzyło... Jest to trener, który jeśli krzyczy, to zawodnik czuje respekt, nie ma dyskusji.

Często padało słówko: "faken"?
Tak, to jego taki przecinek. Miał też kilka innych hasełek. Jeśli ktoś go zapytał, np. dziennikarz, czy jest gotowy na coś, to odpowiadał, że urodził się gotowy... W drużynie trenera Nawałki zawsze trzeba było myśleć pozytywnie. Kiedyś na obozie zapytał mnie, jak się czuję? Odpowiedziałem, że dobrze. Spojrzał i powiedział: "Jak to dobrze? Czemu nie bardzo dobrze?" Wyczuł może, że w tym "dobrze" jest nutka zmęczenia i poprawił mnie od razu. Twierdził, że piłkarz nie powinien zastanawiać się, czy coś go boli, czy jest za ciężko.

Był gotowy do chwalenia?
Oczywiście, nie jest tak, że tylko krzyczy. Umiał też docenić zawodnika. Jak już pochwalił, to było wiadomo za co. Cechą charakterystyczną było to, że częściej miał uwagi po wygranych meczach. Po porażkach, kiedy drużyna była zdołowana, brał wszystko na siebie. Nie było pogłębiania smutku, szukania winnych. Przybijał "piątkę" i mówił: "Jedziemy dalej, nic się nie dzieje".

Jak wyglądało ocenianie piłkarzy?
Ranking wisiał po każdym meczu. Każdy z nas wiedział, jaka jest nota, bo trener takie wystawiał. Pomeczowe analizy sztabu trenerskiego trwały do późnych godzin nocnych. Potem była wspólna ocena dla każdego zawodnika, a na koniec roku wyciągana średnia.

Były jakieś nagrody za dobrą postawę?
Tomek Zahorski dostał wycieczkę do Turcji, ale nie wiem, czy klub wywiązał się z tego.

Były dotkliwe kary za słabą grę?
Nie, przynajmniej kiedy ja grałem w Górniku. Raz, po przegranej z Gryfem Wejherowo w Pucharze Polski lecieliśmy samolotem i trener był zły. Stwierdził, że pokryjemy koszty podróży, ale to był tylko straszak.

Dzisiejszy mecz będzie dla Pana pierwszym przeciwko Górnikowi w barwach Cracovii, odczuwa Pan ekscytację?
Na pewno fajnie będzie zagrać przeciwko byłym kolegom i szkoleniowcowi. To będzie dla mnie dodatkowa motywacja. Zresztą ostatnie spotkanie też takie było, bo jako "ełkaesiak" bardzo chciałem wygrać z Widzewem.

W Zabrzu jest Pan miło wspominany?
Myślę, że tak, nie miałem z kibicami konfliktów. Mieszkałem w Gliwicach w dzielnicy kibiców Górnika, ostatni sparing jako piłkarz klubu z Zabrza zagrałem właśnie z Łabędami i kibice wywiesili miły transparent, że mnie szanują. Z niektórymi fanami do dzisiaj wymieniam SMS-y. Z kilkoma z pewnością przybiję "piątkę".

Dzisiejsze spotkanie z Cracovią to dla Nawałki pierwszy mecz po ogłoszeniu nominacji. Podopieczni będą mu chcieli sprawić prezent w postaci zwycięstwa.
Nie patrzymy na takie rzeczy, patrzymy na siebie. Nie ma to dla nas większego znaczenia, musimy wykonać swoją robotę.

Gazeta Krakowska


Polecamy