menu

Marciniak: To ostatni dzwonek, by się obudzić i zacząć zdobywać punkty

3 marca 2014, 13:32 | Jacek Żukowski/Gazeta Krakowska

- Gra cała drużyna, wszyscy muszą indywidualnie przemyśleć swoje zachowanie i zrobić wszystko, by w kolejnym meczu zagrać o wiele, wiele lepiej - mówi Adam Marciniak, obrońca Cracovii.

Marczułajtis: W Soczi nawiązywaliśmy relacje z członkami rodziny olimpijskiej

Po tej porażce awans Cracovii do najlepszej ósemki zdecydowanie się oddala.
Zgadza się, mamy kryzys. Gra jest momentami niezła, ale nie jest to łyżwiarstwo figurowe i za grę nikt nie przyznaje punktów. Przegrywamy kolejny mecz. Cóż mogę powiedzieć… Jest to ostatni dzwonek, by się obudzić i wreszcie zacząć zdobywać punkty.

Mecz z Zawiszą, ten ze Śląskiem oraz spotkanie z Wisłą pokazały, jak bardzo ważny jest dla Cracovii Dawid Nowak. Stwarzacie sobie bowiem sytuacje bramkowe, ale nie ma ich kto wykończyć.
Klasa Dawida Nowaka jest oczywista. Jest to piłkarz, który robi różnicę i który potrafi przede wszystkim strzelać bramki. Ten brak jest więc widoczny. Nie możemy się jednak zasłaniać cały czas brakiem Dawida, musimy grać tymi zawodnikami, których mamy.

W spotkaniu ze Śląskiem bramki mógł zdobyć choćby Sebastian Steblecki, ale nie potrafił wykorzystać nadarzających się okazji.
Wszyscy muszą uderzyć się w piersi, nie tylko Sebastian czy ktoś inny, kto akurat zawinił. Gra cała drużyna, wszyscy muszą indywidualnie przemyśleć swoje zachowanie i zrobić wszystko, by w kolejnym meczu zagrać o wiele, wiele lepiej.

Spotkanie w Szczecinie będzie Pan oglądał jako kibic, bo kartka wyklucza Pana z udziału w tym spotkaniu.
Wisiała nade mną ta czwarta żółta kartka, szkoda, że ,,złapałem" ją w tak głupi sposób. Nie będę mógł pomóc kolegom, ale głęboko w to wierzę, że przełamiemy się w Szczecinie, a ja na pewno będę się przed telewizorem ogromnie denerwował.

Trener Stawowy stwierdził, że atmosfera jest napięta po tej porażce. Czy wy odczuwacie tę gęstość atmosfery?
Już przed tym meczem zdawaliśmy sobie sprawę, jak ważne jest to spotkanie. Dociera to do nas, ale nie spuszczamy głów, będziemy robić wszystko, by do tej ósemki jednak awansować. Zostało jeszcze kilka meczów, a jak popatrzymy, to tych punktów dzielących nas od miejsca 8. nie jest znowu tak wiele.

Nie potrafiliście przycisnąć rywala. Zgodzi się Pan z tym, że był to wasz najgorszy mecz na wiosnę?
Ciężko powiedzieć, wydaje mi się, że pierwsza połowa nie była najgorsza. Rezultat jest jednak taki sam - zero punktów. Często w drugich połowach spotkań udawało się nam przeważyć szalę na własną korzyść, zdominować rywala. W tym meczu nie do końca zagraliśmy swoją piłkę.

Mówi Pan o tej pierwszej połowie, że nie była najgorsza, ale przez 44 minuty, bo w tej ostatniej straciliście bramkę… Padła ona po dośrodkowaniu z lewego skrzydła. Czy zawahał się Pan, czy interweniować, czy nie?
Ciężko powiedzieć. Nie widziałem jeszcze na powtórce tej sytuacji. W pierwszej fazie akcji wydawało mi się, że nie ma Sylwestra Patejuka i doszedłem do innego zawodnika. Zabrakło komunikacji z Sebastianem Stebleckim, może gdyby mi krzyknął, albo poszedł do końca... Ale przede wszystkim ja to powinienem widzieć. Trudno mi jednak komentować tę sytuację.

Jak wyglądała współpraca z Tomislavem Mikuliciem?
Bardzo pozytywnie od samego początku, gdy zagraliśmy w sparingu na Słowacji, oceniałem jego grę. Jest to zawodnik bardzo doświadczony, taktycznie na pewno jest na wysokim poziomie. Grał wiele piłek do mnie, wydaje mi się, że ta współpraca będzie coraz lepsza.

Wydaje się Panu, że to on już na stałe zajmie pozycję stopera?
To pytanie do trenera, ale na pewno ma predyspozycje do tego.

Gazeta Krakowska


Polecamy