Wczoraj i dziś: Juan Sebastian Veron – drogi i niespełniony
Grał w czołowych klubach włoskich i angielskich, które łącznie zapłaciły za niego ponad 100 mln euro. Z reprezentacją Argentyny uczestniczył w trzech mundialach, a Pele w 2004 r. umieścił go na liście 125 najlepszych piłkarzy świata. Mimo to, nie będzie przesadą stwierdzenie, że Juan Sebastian Veron nie wykorzystał w 100% swojego niewyobrażalnego wręcz potencjału.
fot. Gol24/East News
Znakomity przegląd pola, szybkość połączona z doskonałą techniką, do tego potężny strzał z dystansu. To krótka charakterystyka stylu gry wychowanka Estudiantes La Plata dla młodszych kibiców, którzy nie mieli okazji oglądać go w akcji. „La Brujita” był przede wszystkim ofensywnym pomocnikiem, ale często grywał również jako rozgrywający, nierzadko trenerzy ustawiali go również jako defensywnego pomocnika. „Ze względu na umiejętność dyktowania tempa gry, w drugiej linii może grać praktycznie wszędzie” - pisała o nim włoska prasa, gdy był czołowym piłkarzem Serie A.
W pewnym momencie jednak jego kariera wyhamowała i z piłkarza, który nadawał ton poczynaniom kolegów, sam stał się zawodnikiem, który na murawie pilnie potrzebował przewodnika, wskazującemu mu drogę do bramki. Jego karierę należy podzielić na cztery etapy, by w pełni zrozumieć i wyjaśnić jego wzloty i upadki.
Etap pierwszy to przenosiny na Półwysep Apeniński, który wziął szturmem, zdobywając serca włoskich kibiców, uznanie trenerów i ekspertów oraz miano jednego z najlepszych ofensywnych pomocników świata. Poza tym, grając w Sampdorii Genua, AC Parma i przede wszystkim Lazio Rzym, wzbogacił się o liczne trofea, o które w późniejszych latach było już w jego przypadku zdecydowanie ciężej. W Genui jeszcze nic nie wygrał, ale na tyle wypromował swoje nazwisko, że już po dwóch latach spędzonych nad Morzem Śródziemnym, zwrócił na siebie uwagę Parmy. Na Stadio Ennio Tardini występował co prawda tylko rok, ale miał to szczęście, że trafił akurat na najlepszy okres w historii „Gialloblu”, z którymi zdobył Puchar i Superpuchar Włoch, a także Puchar UEFA. Zdecydowanie najlepiej prezentował się jednak w stolicy Włoch. Z Lazio, w pamiętnym sezonie 1999/2000 zdobył dublet, a także Superpuchar Europy. „To bez wątpienia był jego najlepszy okres w piłkarskim życiu” - pisał niedawno o Veronie „FourFourTwo”. Idylla nad Tybrem jednak szybko się skończyła. W trakcie sezonu, skuszony atrakcyjną ofertą ze strony FA, odszedł twórca sukcesów Sven-Goran Eriksson, zaś klub zaczął mieć problemy finansowe i wkrótce rozpoczęła się powolna wyprzedaż czołowych zawodników. Jednym z nich był również Veron.
Etap drugi to trzyletni związek z Premier League. Związek z którym obie strony wiele sobie obiecywały, ale na koniec znajomości, ogromnie się rozczarowały. W szalonym letnim oknie transferowym A.D. 2001, kiedy cała Europa wydawała krocie, Manchester United za Verona zapłacił 28 mln funtów, co na tamten moment czyniło go najdroższym graczem w historii BPL. Argentyński pomocnik miał wprowadzić trochę polotu i finezji, do drugiej linii „Czerwonych Diabłów”, w której akurat brakowało gracza o takich umiejętnościach technicznych. JSV Old Trafford jednak nigdy nie podbił. Problemy zdrowotne, złe samopoczucie wynikające z deszczowej pogody, brak postępów w nauce języka angielskiego i mało miejsca na boisku na akrobatyczne popisy sprawiły, że przygoda Verona z MU skończyła się po dwóch latach. Choć sir Alex Ferguson długo opierał się przed stwierdzeniem, że sprowadzenie argentyńskiego pomocnika było błędem (słynna dyskusja z jednym z fanów United, któremu „Fergie” miał powiedzieć: „Veron jest pier...... fantastycznym graczem, a Ty jesteś pier...... idiotą”), ale w końcu i on musiał uznać, że nie ma sensu bronić przegranej sprawy i nie protestował, gdy w 2003 r. po jego podopiecznego zgłosiła się Chelsea Londyn. Portal manutdtalk.com umieścił Verona wśród pięciu najgorszych transferów Fergusona w czasie 27-letniej menedżerskiej kariery przy sir Matt Busby Way.
Zmiana przemysłowego Manchesteru na artystyczny Londyn nie przyczyniła się jednak do tego, że Veron przypomniał sobie jak grać w piłkę na najwyższym poziomie. Choć w ekipie „The Blues” zaliczył prawdziwe „wejście smoka”, już w debiucie zdobywając bramkę na wagę zwycięstwa Chelsea nad Liverpool FC, to jednak na Stamford Brigde grał jeszcze rzadziej niż na Old Trafford (w zespole Claudio Ranieriego rozegrał przez sezon 14 spotkań i zdobył jedną bramkę, podczas gdy gdy Ferguson dał mu w ciągu dwóch sezonów 82 szanse na występy, w których Veron strzelił 11 goli). Trzy lata spędzone na Wyspach zaowocowały głównie tym, że JVS znalazł się na liście „50 najgorszych transferów w historii Premier League” według dziennika „The Times”.
Etap trzeci, to powrót do ukochanych Włoch gdzie miało nastąpić piłkarskie zmartwychwstanie Verona. Włoska ziemia nie była jednak tym razem urodzajna w występy na wysokim poziomie. Choć Argentyńczyk w Interze Mediolan grywał zdecydowanie częściej niż wcześniej w Chelsea, to jednak w niczym nie przypominał gracza, który na przełomie XX i XXI wieku podbijał Serie A. „La Brujita”, w czasie dwóch sezonów spędzonych na San Siro, co prawda partycypował w triumfach „Nerrazzurich” w Coppa Italia w roku 2005 i 2006, ale też gdy latem 2006 r. Veron postanowił wrócić do Argentyny, żaden z działaczy Internazionale nie protestował.
Etap czwarty, to powrót na stare śmieci do La Platy, gdzie, patrząc na jego dyspozycję w latach 2001-2007, miał w dalszym ciągu odcinać kupony od dawnej sławy i powoli szykować się do zawieszenia butów na kołku. Jego usługami zainteresowane były przede wszystkim Boca Juniors Buenos Aires i River Plate Buenos Aires, ale „El Brujita” koniecznie chciał wrócić tam, skąd wyruszył w świat wielkiego futbolu, by jego historia zatoczyła koło. Tymczasem sam dopisał jeszcze jej kilka pięknych rozdziałów, z przytupem kończąc karierę piłkarską. Już po pół roku gry dla „Los Pincharratas”, pomógł w wywalczeniu pierwszego od 23 lat tytułu Apertura dla ekipy z Estadio Jorge Luis Hirschi. Cztery lata później, Estudiantes ponownie triumfowali w turnieju otwarcia. I ponownie, ze sporym udziałem argentyńskiego pomocnika. Największym sukcesem „Zabojców Szczurów” w tamtym czasie był jednak pierwszy od 39 lat triumf w Copa Libertadores, po dramatycznym dwumeczu finałowym z Cruzeiro Esporte Clube (0:0 u siebie i 2:1 na wyjeździe). „FourFourTwo” pisał po latach, że „powrót do ojczyzny obudził karierę Verona”. Pomijając sukcesy klubowe, na JVS spadł wówczas także deszcz nagród indywidualnych. Urugwajski magazyn „El Pais” dwukrotnie (2008, 2009) wybierał go najlepszym piłkarzem w Ameryce Południowej. Veron był również MVP rozgrywek 2009 w CL. - Gdy po latach tułaczki po Europie, wróciłem do Estudiantes wiedziałem jedno – muszę zrobić wszystko, aby ten klub ponownie zaczął coś znaczyć na arenie międzynarodowej – przyznał po zwycięskim finale. Jak zapowiedział, tak też zrobił.
Osobna kwestia, to występy Verona w reprezentacji Argentyny, w której „El Brujita” rozegrał 73 występy i zdobył dziewięć bramek. Wystąpił wraz z „Albicelestes” na trzech mundialach (1998, 2002 i 2010), ale z żadnego nie przywiózł medalu. Co ciekawe, gdy w 2006 r. wrócił do ojczyzny, na części stadionów był wygwizdywany, za to, że nie potrafił swojej kadry poprowadzić do wielkich sukcesów. Jednym, godnym podkreślenia osiągnięciem JVS w drużynie narodowej, był srebrny medal Copa America 2007.
Jakkolwiek zatem patrzeć na karierę argentyńskiego pomocnika, nie można napisać, że był piłkarzem spełnionym. Za dużo były w jego przypadku przestoje między formą wybitną, a słabą, zabrakło mu również spektakularnych sukcesów z reprezentacją. Niemniej, gdy był w dobrej dyspozycji, na jego grę w drugiej linii patrzyło się z nieukrywaną przyjemnością.
Zobacz pozostałe odcinki cyklu "Wczoraj i dziś" >>>;nf
LIGA WŁOSKA w GOL24
Więcej o LIDZE WŁOSKIEJ - newsy, wyniki, terminarz, tabela
Muzycy w koszulkach piłkarskich. Kto komu kibicuje? [GALERIA]
Pod Ostrzałem GOL24
WIĘCEJ odcinków Pod Ostrzałem GOL24;nf