menu

Liverpool poległ na Old Trafford! Manchester United wygrał szósty mecz z rzędu

14 grudnia 2014, 16:21 | Damian Wiśniewski

W hicie 16. kolejki Premier League Manchester United rozbił na Old Trafford Liverpool 3:0. Gole dla "Czerwonych Diabłów" zdobyli Wayne Rooney, Juan Mata i Robin van Persie. To szóste zwycięstwo z rzędu podopiecznych Louisa van Gaala.

Spotkanie od samego początku było bardzo emocjonujące. Piłkarze obu zespołów byli bardzo nabuzowani i nie odstawiali nogi w ostrych sytuacjach. Już w pierwszej połowie zaowocowało to kilkoma żółtymi kartkami, choć to dostawali przede wszystkim piłkarze Louisa Van Gaala. Nie brakło też niestety ogromnych kontrowersji.

Już w drugiej minucie zawrzało pod bramką gospodarzy, ale po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i strzale Skrtela, jeden z obrońców zdołał zablokować piłkę. Dziewięć minut potem goście powinni objąć prowadzenie. Po fantastycznym prostopadłym podaniu Lallany sam na sam z bramkarzem wyszedł Raheem Sterling, ale pojedynek z nim wygrał David De Gea. Młody Anglik musi podwójnie żałować tej sytuacji, bo nie minęła minuta, a Czerwone Diabły same strzeliły bramkę na 1:0. Antonio Valencia przeprowadził fenomenalną akcję prawym skrzydłem – minął kilku rywali wyłożył piłkę jak na tacy Rooney’owi na około szesnasty metr. Kapitan gospodarzy ładnym, precyzyjnym strzałem trafił do bramki Brada Jonesa.

Od tego momentu gospodarze zyskali dość dużo na pewności siebie i po tym, jak przespali pierwsze dziesięć minut meczu, zaczęli grać dużo lepiej. Nie przekładało się to jednak jakoś bardzo na liczbę okazji podbramkowych, a swoje sytuacje stwarzali również goście. W 23. minucie gry na przykład De Gea wygrał kolejny pojedynek oko w oko ze Sterlingiem, któremu ewidentnie brakowało dobrego wykończenia akcji.

Kiedy wydawało się, że do przerwy wynik już się nie zmieni, to w 40. minucie spotkania do bramki trafił Juan Mata. Hiszpan wykorzystał dobre dośrodkowanie Younga z lewej strony boiska i zgranie piłkę głową Robina Van Persiego. Sędzia gola jednak nie powinien uznawać, gdyż Mata w momencie tego zgrania Holendra był na ewidentnym spalonym.

W drugiej połowie tempo prowadzenia tego spotkania nie spadło ani o jotę, a można nawet powiedzieć, że wzrosło. Od początku drugiej połowy na boisku pojawił się Mario Balotelli i choć można na niego narzekać, to wniósł sporo ożywienia.

Już dwie minuty po wznowieniu gry blisko strzelenia bramki był Jordan Henderson, ale jego strzał głową po dośrodkowaniu Sterlinga był minimalnie niecelny. W 51. minucie gry Sterling przejął za lekko zagraną piłkę od obrońcy do bramkarza, ale David De Gea był dzisiaj fenomenalnie dysponowany i wygrał ten pojedynek.

Minutę potem swoją okazję mieli gospodarze, ale po podaniu Van Persiego dogodnej sytuacji wykorzystać nie potrafił Wayne Rooney. W 64. minucie po dośrodkowaniu Valencii do bramki nie trafił już sam Holender, mimo że w polu karnym Liverpoolu miał ogromną swobodę.

Trzy minuty potem znów ogromnym kunsztem popisał się David De Gea. Z bliskiej odległości mocny strzał na bramkę oddał Mario Balotelli, a on sparował piłkę na poprzeczkę. W 71. minucie znów odpowiedziały Czerwone Diabły i przyniosło im to podwyższenie wyniku. Najpierw uderzał Rooney, ale to jeszcze zablokował Dejan Lovren. Następnie Mata przejął futbolówkę i mądrze zagrał ją do Van Persiego, który wpakował ją do bramki.

Wydawało się, że Liverpool nie będzie już na nic dzisiaj stać, ale nic bardziej mylnego. W 82. minucie De Gea znów świetnie interweniował po strzel Mario Balotelliego z bliskiej odległości. Włoch zresztą próbował jeszcze dwukrotnie, ale albo genialnie interweniował Hiszpan, albo napastnik Liverpoolu nie potrafił trafić w bramkę.

Wynik do końca spotkania już nie zmienił. Emocji nie brakowało, Manchester United może dziękować Davidovi De Gei za fenomenalną dyspozycję, ale faktem jest, że wygrał on szósty mecz z rzędu. Dzięki temu wciąż ma kontakt z uciekającymi Chelsea i Manchesterem City. Liverpool z kolei utrzymuje dziewiąte miejsce, ale w tej kolejce może jeszcze je stracić.


Polecamy