Manchester United wygrał rzutem na taśmę. Mourinho miał nosa do zmiany
Tak to się robi! Manchester United dopiero w 92 minucie zapewnił sobie wygraną nad Hull City. Gola strzelił wówczas Marcus Rashford. 20 minut wcześniej siedział jeszcze na ławce rezerwowych. Jose Mourinho wiedział jednak, co robi. Dzięki wprowadzeniu na boisko nastolatka wygrał w lidze po raz trzeci.
Mike Phelan ewidentnie nie zamierzał udawać, że jego zespół stać na walkę jak równy z równym w starciu z Manchesterem United. Od samego początku ustawił zespół mocno defensywnie, skupiając się przede wszystkim na tym, aby „Tygrysy”, tak długo jak tylko to możliwe, zachowywały czyste konto.
Bardziej utytułowany przeciwnik próbował rozbić ten mur, ale nie potrafił znaleźć na to sposobu. Jego ataki wyglądały całkiem nieźle, ale głównie do momentu, w którym futbolówka była zagrywana w pole karne gospodarzy. Tam obrońcy najczęściej wygrywali pojedynki z „Czerwonymi Diabłami”, a na nic zdawały się nawet ekwilibrystyczne pokazy Zlatana Ibrahimovicia.
Goście, nie mogąc poradzić sobie z kilkoma zawodnikami ustawionymi głęboko na własnej połowie, decydowali się niekiedy na uderzenia z dalszej odległości, ale te nie sprawiały większego problemu Jakupoviciowi. Tak naprawdę w pierwszej połowie meczu tylko raz było blisko tego, aby musiał on wyciągać futbolówkę z własnej bramki – po wrzutce Martiala i strzale głową sprowadzonego z PSG Szweda przeleciała ona jednak nieznacznie nad poprzeczką.
Beniaminek angielskiej ekstraklasy bardzo długo potrafił się tak bronić i za to należy go pochwalić. W jego grze obronnej, poza sporadycznymi zachowaniami, nie oglądaliśmy chaosu, nieprzemyślanych decyzji. To, że Manchester United najgroźniejszy był po uderzeniach sprzed pola karnego na pewno świadczy o tym bardzo dobrze.
Zespołowi Jose Mourinho bardzo dużo dało przede wszystkim wejście Marcusa Rashforda. Młodziutki reprezentant Anglii starał się wykorzystać każdą pojedynczą sekundę na placu gry, był bardzo aktywny, często zmieniał pozycję i brał na siebie rozegranie akcji. Z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że dał jasny sygnał swojemu menedżerowi, iż należy mu się więcej czasu gry. Gola zdobył co prawda praktycznie do pustej bramki (świetna asysta Rooneya), ale zasłużył sobie na niego całą swoją postawą.
To było spotkanie, które oglądało się bardzo dobrze. Chociaż jeden z zespołów zupełnie zdominował drugi, praktycznie nie wypuszczał go z własnej połowy boiska, ale do samego końca nie mogliśmy być pewni tego, kto będzie się cieszył po ostatnim gwizdku arbitra. W drugiej minucie doliczonego czasu gry szwajcarski bramkarz Hull jednak skapitulował i jego zespół po dwóch wygranych zaliczył pierwszą porażkę w sezonie. Manchester United dołączył z kolei do Chelsea i razem z nią ma jak na razie komplet punktów po trzech spotkaniach. Już jutro do tego grona dołączyć może Manchester City.
Hull City - Manchester United 0:1 (0:0)
Bramka: Marcus Rashford 92' (asysta: Wayne Rooney)
Hull City: Jakupović - Al Muhammadi, Livermore, Davies, Robertson - Meyler, Huddlestone, Clucas - Snodgrass (48' Maloney), Hernandez (84' Maguire), Diomande.
Manchester United: de Gea - Valencia, Bailly, Blind, Shaw - Fellaini, Pogba, Mata (71' Rashford), Rooney (94' Smalling), Martial (60' Mkhitaryan) - Ibrahimović.
TOP 10 najdroższych piłkarzy świata