Liverpool świętował, ale czy Nowy Rok przywita go kacem?
Spotkania z Arsenalem i Manchesterem City odpowiedzą na pytanie jak blisko mistrzostwa jest Liverpool. Obywatele wrócą do gry i dotrzymają kroku Spurs?
fot.
Po ogromnych emocjach jakie angielska piłka przyniosła kibicom w Boxing Day, nadeszła pora na ostatnią serię spotkań Premier League w tym roku kalendarzowym. Pewne jest, że liderujący Liverpool nie straci w niej pierwszego miejsca w tabeli, ale sobotni hitowy pojedynek z Arsenalem może przynieść sporo fajerwerków, jeszcze przed Sylwestrem.
Fani The Reds w najlepszych snach nie wyobrażali sobie, że rok 2019 będzie kończył się dla nich tak dobrze. Jeszcze niedawno piłkarze Jurgena Kloppa oglądali plecy Manchesteru City, natomiast teraz wyprzedzają obrońce tytułu aż o siedem punktów, a wizja pierwszego w historii mistrzostwa Premier League jest coraz wyraźniejsza. Dwa najbliższe mecze będą dla Liverpoolu kluczowe i odwiedzą na pytanie czy to rzeczywiście jest ten długo wyczekiwany przez fanów sezon. Lider albo daleko odskoczy, albo zostanie złapany.
W sobotę o 18.30 na Anfield Road przyjedzie Arsenal, czyli ostatnia i jedna z trzech drużyn (obok Chelsea i Manchesteru City), która wydarła The Reds w tej kampanii jakiekolwiek punkty. Dwaj giganci w październiku zremisowali 1:1 i od tego czasu piłkarze Kloppa wygrali aż osiem razy z rzędu. O grze lidera powiedziano już wszystko, a wielkość jego piłkarzy - ich zaangażowanie i skupienie na wspólnym celu są niepodważalne. Tym razem naprzeciwko im stanie jednak najskuteczniejszy strzelec ligi…
Pierre-Emerick Aubameyang ma już trzynaście goli na swoim koncie w tym sezonie i w sobotę będzie najgroźniejszą bronią gości. W ostatnim meczu z Brighton trafienie Gabończyka zagwarantowało Kanonierom jedynie remis, dlatego czujący na swoich plecach oddech Manchesteru United Unai Emery potrzebuje punktów. O te będzie niezwykle trudno, bo obrona Arsenalu kuleje, a Liverpool także ma w swoich szeregach strzelca wyborowego. Mohamed Salah strzelił w tym sezonie tylko jednego gola mniej niż Aubameyang i już w sobotę chętnie wyprzedzi napastnika Arsenalu w wyścigu o złotego buta.
Po meczu z Arsenalem, The Reds czeka pojedynek z Manchesterem City, który według niektórych będzie kluczowy w kontekście mistrzostwa. Najpierw The Citizens muszą uporać się jednak z Southampton, bo po dwóch porażkach z Crystal Palace i Leicester, nic co dotyczy drużyny Pepa Guardioli nie jest już pewne. Ofensywni zawodnicy obrońcy tytułu stracili swoją skuteczność, a drużyna, która zapracowała na boski status, w tydzień ukazała swoje ludzkie oblicze.
Na potknięciach Obywateli najwięcej zyskał Tottenham, który wskoczył na drugą pozycję w tabeli. Spurs to bez wątpienia najlepiej grająca drużyna w ostatnich dniach, a 11 goli strzelonych w dwóch meczach z Evertonem i Bournemouth tylko potwierdza tą tezę. W mediach mówiono, że Koguty są największym poszkodowanym świątecznego terminarza, bo grają swoje mecze co dwa dni, ale jak widać, jest zupełnie odwrotnie. Dziś, tak jak w siatkówce, to rywale poprosiliby o dłuższą przerwę dla drużyny Mauricio Pochettino, by ta wypadła z formy. Takiej możliwości jednak nie ma i to Wilki z Wolverhampton mogą być zwierzyną w sobotnim pojedynku na Wembley.