Chelsea i Manchester United wygrywają, kibice znów na stadionach w Anglii
Kibice wrócili na trybuny niektórych stadionów w Premier League i byli światkami świetnych widowisk. Manchester United zaliczył kolejny come back, a Chelsea wypunktowała Leeds United.
fot.
To musiało się wydarzyć prędzej czy później. W związku z zakażeniem koronawirusem w szeregach Newcastle United piątkowy mecz 11. kolejki Premier League Srok z Aston Villą został przełożony. Przykry splot zdarzeń zbiegł się w czasie z podniosłą chwilą, na którą fani czekali od marca – na niektórych angielskich stadionach pojawili się kibice.
Wśród szczęśliwców byli sympatycy West Hamu, którzy z pozycji trybun obejrzeli mecz swoich ulubieńców z Manchesterem United. Spotkanie na Olimpic Stadium dużo lepiej rozpoczęli gospodarze, bo w 38. minucie na prowadzenie wyprowadził ich Tomas Soucek. Cała pierwsza połowa była jednak popisem Młotów, którzy spokojnie mogli prowadzić nawet trzema golami.
W drugiej odsłonie na boisku pojawiły się jednak najgroźniejsze armaty z Manchesteru. Marcus Rashford i Bruno Fernandes byli oszczędzani na wtorkowe spotkanie z RB Lipsk, ale musieli wesprzeć swoją drużynę. Po tych roszadach gra gości odmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a kibice The Hummers byli świadkami kolejnego come backu Czerwonych Diabłów. Najpierw pięknym strzałem z dystansu wyrównał Paul Pogba, chwilę później United prowadził po trafieniu Masona Greenwooda , a dzieła zniszczenia dokonał Rashford.
Dzięki wygranej Manchester United umocnił się w tabeli, a już za tydzień zespół Ole Gunnara Solskjaer'a czekają derby miasta z Manchesterem City. Obywatele w weekend wygrali z Fulham 2:0 i potwierdzili swoją dobrą formę, więc batalia o prym w mieście zapowiada się pasjonująco.
Niezwykle dużo działo się też w sobotę na Stamford Bridge, gdzie Chelsea podejmowała Leeds United. To goście rozpoczęli strzelanie za sprawą Patricka Bamforda, który w przeszłości był piłkarzem The Blues, jednak nie zadebiutował nawet w pierwszym składzie. Ostatnio Londyńczycy w trudnych momentach mogą liczyć jednak na Oliviera Girouda, a Francuz po czterech golach w środę w Lidze Mistrzow, teraz dał gospodarzom wyrównanie.
Po zmianie stron grała już jednak tylko Chelsea, która nacierała na bramkę Pawii raz po raz, a kolejne akcje marnował Timo Werner. Wreszcie po rzucie rożnym do siatki trafił jednak Kurt Zouma, a tuż przed ostatnim gwizdkiem gości dobił Christian Pulisić. Co ciekawe niektórym do gustu bardziej niż gole mogły przypaść obrazki po zakończeniu spotkania – widok Franka Lamparda świętującego z kibicami to coś, czego fani na całym świecie nie widzieli od bardzo dawna, a tak wszystkim tego brakowało.