Manchester City wydarł zwycięstwo nad M'Gladbach. Zadecydował gol z 90 minuty [ZDJĘCIA]
W bólach urodziło się pierwsze zwycięstwo Manchesteru City w Lidze Mistrzów. Zaczęło się od obronionego karnego i straconej bramki. Potem jednak sprawy w swoje ręce wzięli Martin Demichelis i Sergio Aguero. Ich gole pozwoliły pokonać Borussię Moenchengladbach 2:1 (0:0).
Chcąc nie chcąc City przystępowało do tego meczu w roli zespołu broniącego nadwątlone resztki honoru ligi angielskiej. Wczoraj przegrała przecież zarówno Chelsea Londyn, jaki i Arsenal Londyn (dziś równolegle do City grał Manchester United). W pierwszej kolejce wyniki były jeszcze gorsze. Spośród czterech drużyn porażki nie odniosła tylko Chelsea. Pozostałe – także City – nie sprostały zadaniom.
Jak tu jednak ratować honor, kiedy mimo fantastycznego składu gra w piłkę nieszczególnie wychodzi. M’Gladbach zdominowało dzisiejszy mecz pod każdym względem. Co prawda w 5 minucie mogło już stracić gola, bo Sergio Aguero groźnie uderzał z paru metrów, lecz potem już konsekwentnie potwierdzało swoją inicjatywę. Świetnie prezentował się zwłaszcza Raffael. Z piłką przy nodze uciekał wszystkim. W końcu, w 18 minucie, został sfaulowany w polu karnym Nicolasa Otamendiego. Sędzia wskazał na jedenastkę. Raffael postanowił wykonać ją sam. Na swoje nieszczęście kopnął tak, że Joe Hart dał radę wybronić.
Raffael bardzo chciał się zrehabilitować. O ile z obrońcami City dalej radził sobie znakomicie, to z Hartem miał zdecydowanie trudniej. Angielski bramkarz wychodził zwycięsko z bezpośrednich pojedynków. Wygrywał nawet wtedy, gdy trzeba było bronić sam na sam. Było tak w 34 minucie i w 36. Najpierw próbował go pokonać właśnie Raffael, potem Patrik Herrmann.
Mimo kolejnych świetnych interwencji Harta, mimo nieodgwizdania kolejnego karnego po zagraniu ręką, Borussia się nie poddała. I w końcu dopięła swego. W 54 minucie Julian Korb uciekł na prawej stronie, dograł płasko w szesnastkę, a tam z łatwością piłkę do siatki skierował Lars Stindl.
Dziwna to sprawa: Borussia przeważała, kolekcjonowała kolejne strzały i nagle straciła bramkę. Oczywiście po stałym fragmencie gry, ponieważ City na nic więcej nie było stać. Ale jednak. W 65 minucie wyrównał udem Martin Demichelis. Sędzia za bramką mu tego gola co prawda nie zaliczył, bo nie zauważył, że Julian Korb wybił piłkę zza linii. Dopiero z dobitką Nicolasa Otamendiego nie miał złudzeń. Komukolwiek byśmy tego gola nie zaliczyli to jednak rzeczywiście padł.
Żeby absurdów było więcej, w 90 minucie City dostało karnego, którego na gola zamienił Sergio Aguero. City, choć zagrało bardzo przeciętnie, wygralo.