Manchester City rozniósł Chelsea! "The Blues" w kryzysie (GALERIA)
Mistrz Anglii w tarapatach! W drugim meczu nowego sezonu Premier League Chelsea Londyn znowu nie sięgnęła po komplet punktów. Co więcej, została kompletnie rozbita. Z Manchesterem City przegrała na wyjeździe aż 0:3 (0:1)!
Już w drugiej kolejce angielskiej Ekstraklasy mogliśmy być świadkami hitowego spotkania pomiędzy Manchesterem City, a Chelsea na Etihad Stadium. Starcie, które już od pierwszych minut mogło nas elektryzować i wywoływać gęsią skórkę.
Wydawało się, że środek pola to miejsce, w którym panować powinni podopieczni Jose Mourinho, ale dzisiaj to ,,Obywatele'' byli panami środka, który zdominowali. Zadanie mieli mocno ułatwione, bowiem Ramires i Matić nie imponowali najwyższą formą, a dopiero po jakimś czasie w destrukcji zaczął pracować Cesc Fabregas. Ogromne wrażenie na ekspertach zrobiła szybkość z jaką organizowała się defensywa gospodarzy i kontry, które gdyby nie Asmir Begović mogłyby spokojnie otrzymać status zabójczych. Bezradny był Eden Hazard, ale też Sergio Aguero, który pomimo kilku świetnych sytuacji nie potrafił pokonać bośniackiego bramkarza.
Argentyńczyk z pewnością zna powiedzonko ,,co się odwlecze, to nie uciecze'', bo po genialnej dwójkowej akcji z Yayą Toure w 31. minucie ,,Kun'' wpisał się na listę strzelców w stylu swojego kolegi z reprezentacji – Leo Messiego. Takie bramki zasługują na miano najwyższej elegancji.
Po bramce spotkanie nie straciło na intensywności , za to to gwizdka obwieszczającego przerwę, na boisko wkradło nam się sporo niepotrzebnej agresji. Najpierw niezbędne było zatamowanie krwotoku z nosa Cahilla, a później Diego Costa dowiedział się co oznacza solidny łokieć wymierzony przez Fernandinho.
Po przerwie piłkarze City wciąż dominowali, a Chelsea odbijała się od defensywy gospodarzy jak od ściany. Strzały podopiecznych Mourinho były słabe, anemiczne, a gdy Eden Hazard, po sytuacji wypracowanej przez Diego Costę, stanął oko w oko z Hartem, strzelił prosto w niego. Ta akcja ewidentnie podcięła skrzydła. Zanim portugalski szkoleniowiec gości zdążył wprowadzić dodatkowego napastnika, by powalczyć o wyrównanie o losach meczu zadecydował Vincent Kompany, który strzelił bliźniaczą bramkę do tej z meczu przeciwko West Bromowich Albion. To nie był koniec. Po kolejnym fatalnym zagraniu Branislava Ivanovicia wynik spotkania zamknął Fernandinho, pięknym strzałem z pierwszej piłki, zza pola karnego.