menu

Manchester City chce rewanżu. Pellegrini twierdzi, że wie, jak pokonać Barcelonę

23 lutego 2015, 15:07 | Hubert Zdankiewicz/Polska The Times

Prowadzony przez Chilijczyka Manchester City rozgromił w lidze 5:0 Newcastle. Czy uda mu się zagrać równie skutecznie we wtorek?

Piłka nożna. Sędziowie na Dolnym Śląsku chcą strajkować! Kto będzie gwizdał?

Rozpoczynają się najważniejsze miesiące tego sezonu - mówił w piątek trener Barcelony Luis Enrique. Po tym, co jego zespół pokazał w sobotnim meczu z Malagą, można się zastanawiać, czy był to wypadek przy pracy (Barça wygrała wcześniej 11 spotkań z rzędu), czy wtorkowy mecz w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Manchesterem City będzie miał innego faworyta.

Malaga, która w ostatnich sześciu meczach ligowych odniosła zaledwie jedno zwycięstwo, wygrała nieoczekiwanie na Camp Nou 1:0. W tym samym czasie The Citizens rozgromili 5:0 Newcastle i są na dobrej drodze do tego, by zrewanżować się Katalończykom za porażkę sprzed roku (również w 1/8 finału). Tak przynajmniej twierdzi... były piłkarz Barcelony David Villa.

- Spodziewam się bardzo wyrównanej rywalizacji, bo zarówno City, jak i Barça to czołowe kluby świata - stwierdził hiszpański napastnik (obecnie New York City FC) w rozmowie ze stacją ESPN. - Jestem pewien, że Manuel Pellegrini zna Blaugranę na wylot. Kiedy spotykasz się z takimi drużynami, musisz uprzykrzać im życie na każdym kroku i wykorzystać ich wszystkie słabości - dodał Villa. I można zakładać, że nie jest to tylko kurtuazja wobec właściciela (80 proc. akcji nowojorskiego klubu posiada prezes Manchesteru City Khaldoon Al Mubarak).

Pellegrini faktycznie zna Barcelonę bardzo dobrze. Nie tylko z tamtego dwumeczu, bo Chilijczyk, zanim trafił w 2013 r. do Manchesteru, przez wiele lat pracował w Hiszpanii. To on doprowadził w sezonie 2005/06 Villarreal do półfinału LM, później prowadził jeszcze Real Madryt i Malagę (z nią dotarł w LM do ćwierćfinału).

- Każdy mecz jest inny, ale postaramy się zagrać z Barceloną to samo. Chcemy być od początku agresywni i chcemy zdobywać gole. Może to nie będzie normalne spotkanie, bo potrwa 180 min, więc musimy spróbować strzelić i nic nie stracić. Jestem jednak pewny, że we wtorek zobaczycie mój zespół grający w taki sam sposób - zapowiadał po meczu z Newcastle Pellegrini. Dodał, że szczególnie cieszy go dobra dyspozycja Davida Silvy (dwa gole i asysta w sobotę), bo to jeden z kluczowych graczy w jego układance. - Kiedy David jest w najwyższej formie fizycznej, zawsze robi różnicę na boisku - podkreślał trener Manchesteru.


W Barcelonie różnicę na boisku robi przede wszystkim jej fantastyczna trójka napastników: Lionel Messi, Neymar i Luis Suarez. Zmotywowany do gry powinien być we wtorek zwłaszcza trzeci z wymienionych. Urugwajczyk w latach 2011-2014 występował w Liverpoolu, z którym w ubiegłym sezonie przegrał minimalnie wyścig o mistrzostwo Anglii. Właśnie z Manchesterem City.

Ciekawie zapowiada się również drugi wtorkowy mecz, w którym Juventus podejmie Borussię Dortmund. Patrząc tylko na to, jak oba zespoły radzą sobie na krajowym podwórku, nietrudno byłoby wskazać faworyta, bo turyńczycy póki co pewnie zmierzają po czwarte z rzędu mistrzostwo Włoch (w sobotę pokonali 2:1 Atalantę Bergamo). Ich rywale natomiast zajmowali po rundzie jesiennej przedostatnie miejsce w Bundeslidze i wiosną bronią się przed spadkiem.

Na razie z dobrym skutkiem, bo w sobotę odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu, pokonując na wyjeździe 3:2 VfB Stuttgart. Za wcześnie jednak, by mówić o końcu kryzysu w zespole, który dwa lata temu dotarł do finału LM, eliminując po drodze Real Madryt. Nie tylko dlatego, że bohater tamtego półfinału Robert Lewandowski (cztery gole w pierwszym meczu z Królewskimi) gra obecnie w Bayernie Monachium.

Meczem pełnym sentymentów dla Arsene'a Wengera będzie za to jedno ze środowych spotkań (w drugim Bayer Leverkusen podejmie Atletico Madryt). Młodszym kibicom wydawać by się mogło, że francuski trener od zawsze rządzi na ławce Arsenalu, bo faktycznie to już prawie dwie dekady. Zanim jednak w 1996 r. trafił do Anglii, przez siedem lat prowadził właśnie Monaco. Z sukcesami, bo wywalczył z tym zespołem mistrzostwo i puchar Francji. W sezonie 1991/92 przebił się aż do finału nie istniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów.

Polska The Times


Polecamy