"Małe derby" Pomorza dla Arki. Gorące trybuny, Arka na 3 miejscu w tabeli
Kapitalne widowisko zafundowali nam zawodnicy Arki Gdynia i Chojniczanki Chojnice. W małych derbach Pomorza górą Arka, która po dreszczowcu wygrała 3:2.
Dzisiejsze spotkanie zapowiadane było jak małe derby Pomorza. Ze względu na fakt, iż kibice Chojniczanki sympatyzują z fanami gdańskiej Lechii na meczu pojawiła się grupa ok. 500 osób wspierających drużynę z Chojnic, w tym 250 kibiców z Gdańska. Ten fakt dodawał całemu spotkaniu pikanterii, co przełożyło się na najwyższą w tym sezonie frekwencję w Gdyni - 5728 widzów.
Jeszcze przed spotkaniem, pod stadionem doszło do incydentów z udziałem kibiców obu drużyn. Pierwszy gwizdek poprzedziła natomiast minuta ciszy ku pamięci Tadeusza Mazowieckiego, której nie uszanowali kibice obu stron, dla których ważniejsza była wzajemna „wymiana uprzejmości”.
Już w 3. minucie spotkania po głupim faulu Piotra Tomasika na 20-tym metrze, przed dogodną szansą na zdobycie bramki stanęli zawodnicy Chojniczanki. Strzelał Błażej Radler, ale jego uderzenie nie należało do wybitnych i poszybowało 2 metry ponad bramką Michała Szromnika. Pierwszy kwadrans był bardzo wyrównany, z ładną, otwartą grą obu stron. Groźniej atakowali jednak goście. W 15. minucie z dystansu przymierzył eks-arkowiec Robert Bednarek, na posterunku był jednak golkiper gospodarzy. Minutę później w zamieszaniu podbramkowym, piłkę w bramce Szromnika umieścił Daniel Chyła, sędzia słusznie odgwizdał jednak pozycję spaloną.
W 20. minucie odpowiedzieli żółto-niebiescy, a konkretnie Adrian Budka, który dopadł do bezpańskiej piłki i uderzył z dwunastego metra, piłka zatrzymała się na obrońcy Chojniczanki. Zawodnicy Arki reklamowali zagranie ręką, arbiter spotkania pozostał jednak niewzruszony. Gorąco było także na trybunach. Gdyby wyłączyć światło na stadionie w Gdyni i wsłuchać się w doping obu stron, wszyscy poczulibyśmy się jak na derbach Trójmiasta rozgrywanych między Arką i Lechią. Miejmy nadzieję, że derby Trójmiasta powrócą już w przyszłym sezonie, ale aby się tak stało, arkowcy muszą zacząć regularnie wygrywać. Zdając sobie z tego sprawę gdynianie zabrali się do roboty, starając się przejąć kontrolę na boisku.
Na bramkową sytuację przyszło nam czekać aż do 39. minuty, kiedy to po ładnej centrze Tomasika z lewej flanki przed szansą stanął Mateusz Szwoch, jego sytuacyjne uderzenie głową minęło jednak słupek Misztala w bezpiecznej odległości. Końcówka pierwszej połowy to chaotyczna gra w środku pola obu drużyn, czego efektem był brak jakiegokolwiek zagrożenia. Tym samym do przerwy nie doczekaliśmy się goli, ale mimo tego już wtedy mecz należało uznać za interesujący.
Od mocnego uderzenia rozpoczęła drugą połowę Arka. W 49. minucie ładnie głową do Arkadiusza Aleksandra podawał Kamil Juraszek. Snajper Arki zachował stoicki spokój i z ostrego kąta precyzyjnym strzałem pokonał bezradnego Misztala. Bardzo szybko mogło dojść do wyrównania. W 53. minucie po fatalnym błędzie Szromnika, który nieatakowany wypuścił piłkę z rąk, przed szansą stanęła Chojniczanka, piłkę zmierzającą nieuchronnie do bramki wybił jednak Tomasz Jarzębowski. Kolejne emocje mieliśmy w 60. i w 61. minucie, za jednym i drugim razem swoją drużynę przed utratą gola chronił kapitalnymi interwencjami Misztal. Najpierw wybił na róg świetny strzał głową Juraszka, a chwilę później w sposób fenomenalny sparował na poprzeczkę atomowe uderzenie Wojowskiego.
W 67. minucie na dalszy plan zeszły wydarzenia boiskowe, wtedy to połączone grupy kibiców Lechii i Chojniczanki zaczęły niszczy stadionowe krzesełka i rzucać nimi w pobliski sektor kibiców Arki. Nie trzeba było długo czekać na odwet, musiały interweniować służby porządkowe. Najważniejsze jednak to co działo się na boisku, a na nim niepodzielnie rządzili już arkowcy. Efektem tej dominacji była druga bramka, a jej strzelcem w 75. minucie był ponownie Arkadiusz Aleksander, który minął trzech graczy Chojniczanki i indywidualną akcję zwieńczył kapitalną bramką. Na trybunach zapanowała fantastyczna atmosfera, żółto- niebiescy poszli za ciosem, a goście z Chojnic całkowicie przygaśli. Wydawało się, że ten wieczór należy do Arki, ale właśnie wtedy nieoczekiwanie kontaktową bramkę zdobyli goście.
W 81. minucie na strzał tuż zza pola karnego zdecydował się Iwanicki, piłka otarła się o plecy jednego z defensorów Arki i zmyliła zdezorientowanego Szromnika, wpadając do siatki. Jeszcze ciekawiej zrobiło się trzy minuty później, kiedy po beznadziejnym błędzie doświadczonego Krzysztofa Sobieraja, oko w oko ze Szromnikiem stanął ponownie Iwanicki i wyrównał wynik meczu na 2:2. Emocje na trybunach sięgały zenitu, a Arka za wszelką cenę starała się odzyskać wymykające się jej z rąk 3 punkty. W 3 minucie doliczonego czasu gry stało się coś, czego kibice w Gdyni dawno nie oglądali. Ostatni rzut wolny, ostatnia akcja i… bramka głową Kamila Juraszka. Na trybunach szaleństwo, a Arka wdziera się siłą na 3 miejsce w tabeli.
Szkoda tylko, że poziomem do kapitalnego widowiska nie dostosowali się kibice Lechii i Chojniczanki, którzy zachowali się jak…. No właśnie tu proszę sobie dopasować odpowiednie słowo. Jak udało nam się dowiedzieć, oprócz połamanych krzesełek, całkowicie zdewastowane zostały toalety, a woda zalała także stadionowe biura. Na gorąco, straty sięgają ok. 100 tys. złotych.
To nie zmienia faktu, że byliśmy świadkami pięknego meczu, w którym ostatecznie zatriumfowała wola walki do końca.