Rusza nowy sezon Primera Division [ZAPOWIEDŹ]
73 dni rozbratu z hiszpańskim futbolem w najlepszym wydaniu minęło bardzo szybko. Na półwyspie Iberyjskim wszystkie kluby La Liga dokonują właśnie ostatnich poprawek i z niecierpliwością wyczekują rozpoczęcia nowego sezonu. Czy jedna z najlepszych lig świata i tym razem dostarczy nam piłkarskich emocji z najwyższej półki, a może będzie nudną rywalizacją dwóch klubów? O tym przekonamy się śledząc zmagania piłkarzy, którzy już w nadchodzący weekend zainaugurują nowy sezon Primera Division!
Nowe oblicze Barcelony
Kataloński gigant z Camp Nou wraz ze zbliżającym się nieuchronnie rozpoczęciem rozgrywek stanął u progu wielkich problemów, jakich od dawien dawna nie doświadczył. Po wspaniałej erze Pepa Guardioli, stworzeniu w Barcelonie absolutnego dominatora i światowego hegemona piłkarskiego coś w tym idealnym i niezachwianym mechanizmie zaczęło się psuć. Nie chodzi już tylko o nieobecność trenera, autora największych sukcesów w drużynie, ale raczej o brak jego naturalnego następcy. Kimś takim miał stać się Tito Vilanova, który po kłopotach zdrowotnych, jakie trapiły go w ubiegłym roku zdołał doprowadzić drużynę do zdobycia mistrzostwa Hiszpanii. Tuż przed sparingiem z Lechią Gdańsk świat obiegła informacja mówiąca o tym, że Tito z powodu nawrotu choroby nowotworowej nie jest w stanie prowadzić dłużej zespołu, dlatego też zrezygnował ze stanowiska szkoleniowca Blaugrany. Po pojawieniu się tej wiadomości w Katalonii czuć było dużą nerwowość związaną z obawami co do przyszłości drużyny, bowiem następcy, który byłby w stanie kontynuować wdrażanie specyficznej, katalońskiej myśli szkoleniowej nie było widać na horyzoncie.
Ostatecznie Vilanovę zastąpił Gerardo "Tata" Martino, wybór ten jednak wciąż odbiera się sceptycznie, wszak Argentyńczyk z Blaugraną do tej pory nie miał zupełnie nic wspólnego - nie ukończył La Masii, nigdy nie grał w Barcelonie, a nawet nigdy nie pracował w Europie. Niewątpliwie brak doświadczenia z piłką na Starym Kontynencie niepokoi wielu fanów zespołi z Camp Nou, a perspektywa powtórzenia zeszłorocznego sukcesu na krajowym podwórku z zmazania plamy po fatalnym występie w półfinale Ligi Mistrzów wydaje się być wyjątkowo trudna do osiągnięcia.
Klub zadbał jednak o to, by architektów, którzy mają się przyczynić do budowy nowej, wspaniałej historii nie zabrakło, dlatego też sprowadził do Katalonii największą brazylijską gwiazdę - Neymara, który do spółki z Lionelem Messim ma stworzyć najbardziej bramkostrzelny duet świata. Ten spektakularny transfer odbył się w cieniu sprzedaży dwóch innych graczy Barcelony - Davida Villi do Atletico Madryt i Thiago Alcantary do Bayernu Monachium. Patrząc na piłkarzy występujących obecnie w Katalonii trudno powiedzieć, że ich odejście może mieć jakiś znaczący wpływ na dalsze losy drużyny. Jednak w perspektywie dłuższego czasu strata kreowanego na następcę Xaviego młodego Thiago Alcantary wydaje się dosyć bolesna.
Królewski Real Ancelottiego
Zmiana trenera nie ominęła także Realu Madryt, który po nieudanej przygodzie z zatrudnieniem Jose Mourinho i brakiem upragnionego triumfu w Lidze Mistrzów postanowił rozwiązać z nim kontrakt. W jego miejsce na Santiago Bernabeu przybył Carlo Ancelotti, można by rzec specjalista, jeśli chodzi o osiąganie sukcesów w europejskich rozgrywkach. Włoch rozpoczął swoje rządy od pozbycia się tych, którzy w myśl jego filozofii nie będą w stanie pomóc już drużynie, dlatego też z okazji skorzystało Napoli, przeprowadzając prawdziwe zakupy w Madrycie i pozyskując aż trzech zawodników wicemistrza Hiszpanii - Gonzalo Higuaina, Jose Callejona i Raula Albiola. Nowy szkoleniowiec Realu nie ukrywa, że kadra jaką odziedziczył w spadku od Portugalczyka, po przeprowadzeniu drobnych zmian zainicjowanych przez niego w postaci sprowadzenia Isco z Malagi za 30 milionów euro oraz Asiera Illarramendiego z Sociedad, a także Carvajala z Bayeru Leverkusen i Casemiro z Sao Paulo to najlepsza i najbardziej uzdolniona, z jaką przyszło mu pracować. Co ważne, popularny Carletto szybko zyskał sympatię swoich podopiecznych prawdopodobnie dzięki odmiennemu podejściu i sposobowi prowadzenia zespołu niż ten, jaki praktykował jego poprzednik, z którym wielu graczy popadło w konflikt.
Możemy więc przypuszczać, że ta owocna współpraca w nadchodzącym sezonie przełoży się na wyniki całego zespołu. Dla całej społeczności Galacticos ważnym będzie, by przywrócić do wyjściowej jedenastki kapitana i prawdziwą legendę drużyny, Ikera Casillasa i wszystko wskazuje na to, że golkiper reprezentacji Hiszpanii w nadchodzącym sezonie otrzyma od Ancelottiego szansę na grę w barwach Realu pierwszy raz od kilku miesięcy.
Jedyną kością niezgody pomiędzy zawodnikami oraz trenerem i zarządem wydaje się być domniemany transfer Garetha Bale'a na Santiago Bernabeu. Transakcja ta miałaby opiewać na kwotę przeszło sto milionów euro, co nie do końca spodobało się pozostałym piłkarzom. Mówi się, że osobiście udali się oni do prezesa Fiorentino Pereza i jednoznacznie wyrazili swoje nieprzychylni zdanie na temat sprowadzenia Walijczyka.
Wyprzedaż na Mestalla
Valencia niezmiennie od kilku lat była jednym z tych zespołów, które starały się stworzyć realne zagrożenie wielkiej dwójce La Liga. Jednak w nadchodzącym sezonie "Nietoperze" mogą mieć sporo problemów, by nie tylko stworzyć mocno ugruntowanej pozycji Realu i Barcelony, ale także walczyć o miejsce w tabeli zapewniające występy w europejskich pucharach.
Ze względu na sporę problemy finansowe zespół, który jeszcze dekadę temu triumfował w Pucharze UEFA sprzedał świetnie wykonującego rzuty wolne Tino Costę, a ten powędrował do Spartaka Moskwa. Mestalla opuścił również Valdez na rzecz klubu Al Jazira, a Fernando Gago odszedł do Boca Juniors. Największym ciosem wymierzonym w drużynę była jednak sprzedaż najlepszego strzelca Valencii i jednocześnie jej kapitana Roberto Soldado do Tottenhamu Hotspur. Trudno więc przypuszczać, że sprowadzenie w miejsce wszystkich tych, którzy odeszli tylko Heldera Postigi okaże się być wystarczające i pomoże Nietoperzom w walce o najwyższe cele. Bardziej prawdopodobnym wydaję się, że Valencia powoli z czołowego klubu La Liga stanie się zwykłym przeciętniakiem, a jeśli włodarze z Mestalla chcą uniknąć podobnych opinii w nadchodzącym sezonie muszą zmienić swoją filozofię i postarać się o sprowadzenie zawodników, którzy zapewnią drużynie odpowiednią jakość. Wątpliwym pozostaje również fakt czy nowy trener zespołu, Miroslav Dukić, który zastąpił na tym stanowisku Ernesto Valverde będzie w stanie zmienić obliczę drużyny z Walencji.
Malaga sprowadzona na ziemię
Przed startem sezonu 2010/11 w Maladze rozpoczęło się finansowe eldorado. Stało się tak po tym jak katarski szejk Abdullah Bin Naser Al-Thani został właścicielem hiszpańskiego klubu. Malaga zakupiła wówczas kilku klasowych piłkarzy i z klubu tułającego się w dole ligowej tabeli stała się marką, która wywalczyła awans do Champions League. Po wycofaniu się katarskiego milionera, klub popadł w finansowe tarapaty, ale w ubiegłym sezonie zdołał awansować do 1/4 finału Ligi Mistrzów.
Za sprawą nieprawidłowości finansowych UEFA wykluczyła Malagę na rok z gry w europejskich pucharach, a to pociągnęło za sobą kolejne konsekwencję. Z klubem pożegnali się także najlepsi zwodnicy, w tym supergwiazda Isco, Javier Saviola, Julia Baptista, Martin Demichelis czy Joaquin. Sankcję nałożone przez UEFA pociągnęły za sobą ogromne straty finansowe związane z zakazem występów w Lidze Europy, jak i utrata prestiżu, która z pewnością nie zachęci nowych graczy do dołączenia na Estadio La Rosaleda. Kolejnym ciosem dla Malagi było odejście trenera Manuela Pellegriniego, bowiem to właśnie on poprowadził zespół do największych sukcesów w minionym sezonie. Lekiem na całe zło ma zatem okazać się Bernd Schuster, niemiecki szkoleniowiec, który przybył do Andaluzji jako następca Chilijczyka. Kiedy jednak mówimy o Maladze w kontekście nadchodzącego sezonu nie sposób nie wspomnieć o pewnym pozytywnym aspekcie, a mianowicie transferze Bartłomieja Pawłowskiego, który przeszedł z Widzewa Łódź za 300 tysięcy euro, tym samym dołączy do Damiena Perquisa i wzbogaci wąskie grono Polaków występujących w Primera Division.
Ambitne Atletico
Atletico Madryt wydaje się być jednym z nielicznych hiszpańskich zespołów, któremu wciąż zależy na zmniejszeniu dystansu pomiędzy dominującą dwójką, a resztą klubów La Liga. Pomimo sprzedaży absolutnej gwiazdy zespołu, Radamela Falcao za 60 milionów euro do AS Monaco, druga madrycka siła nie osłabiła się tego lata w znaczący sposób. Za pieniądze pozyskane z transferu Kolumbijczyka w jego miejsce sprowadzono piłkarzy o mniejszej wartości materialnej, posiadających jednak sporo równie przydatnych piłkarskich umiejętności. Odtąd za zdobywanie goli będzie musiał odpowiadać David Villa, król strzelców Mistrzostw Świata 2010, do niedawna zawodnik Barcelony, którego sprowadzono za 5 milionów euro. Dodatkowo Leo Baptistao z Vallecano i Martin Demichelis z Malagi to nieoceniona siła doświadczenia, niezwykle pomocna w walce zarówno o mistrzostwo kraju jak i sukcesy w Champions League.
W Sewilli spróbują zaskoczyć
Chociaż Betis Sewilla również stracił swojego najlepszego piłkarza - Benata Etxebarrię, który przeniósł się do Athletic Bilbao, Andaluzyjczycy szybko zdołali załatać dziurę po sprzedaży defensywnego pomocnika i w jego miejsce sprowadzili Joana Verdu z Espanyolu. Dlatego też obecny napastnik Betisu, Ruben Castro po świetnym sezonie i 15 trafieniach w Primera Division powinien bez problemu porozumiewać się na boisku z nowym nabytkiem zespołu i razem z nim stworzyć najbardziej bramkostrzelny duet w Andaluzji. Dodatkowo wypożyczony z Milanu Didac Vila, Juanfran z Realu Madryt B i chilijski pomocnik Lorenzo Reyes to kolejne wzmocnienia, które mogą sprawić, że drużyna ta z powodzeniem może zaskoczyć wszystkich i nieoczekiwanie stać się rewelacją La Liga w nadchodzącym sezonie, bez kompleksów rywalizując o miejsce gwarantujące występy w europejskich pucharach z Valencią bądź też Realem Sociedad.