Makuszewski: Może i nie biegamy jak strażacy do pożaru, ale za to są wyniki
Maciej Makuszewski to dzisiaj najszczęśliwsza osoba w Gdańsku. Skrzydłowy Lechii zdobył bowiem bramkę w wygranym 1:0 meczu z Legią Warszawa. Z trybun oklaskiwało go rekordowe 36,5 tys. widzów. - Dla takich momentów warto grać i trenować - powiedział nam "Maki".
fot. Tomasz Bolt
Jakie to uczucie strzelić gola głową dla kogoś, kto nie strzela nią prawie w ogóle?
Zaraz, przecież mam już takie dwa gole w tym sezonie! Strzeliłem dzisiaj i z Podbeskidziem Bielsko-Biała…
Ale wtedy zostałeś trafiony piłką w nos.
No rzeczywiście. Ale gol, to gol. Co do bramki z Legią, to moja radość po jej zdobyciu była ogromna. Dokonać tego w meczu z takim przeciwnikiem i przy pełnych trybunach to ogromna satysfakcja.
Strzelasz głową na treningach?
Oczywiście! Raz nawet miałem serię dwóch goli z rzędu… Trener Jerzy Brzęczek był w szoku (śmiech).
Miałeś ochotę dyskutować z sędzią, gdy pod koniec nie uznał wam gola Antoniego Colaka?
Naturalnie. Zamykałem tę akcję i z mojej perspektywy wyglądało to tak, że bramka została zdobyta prawidłowo. Nie widziałem co prawda rąk tych, którzy ze sobą walczyli, ale śmiem twierdzić, że „Toni” wygrał walkę o pozycję bez przekraczania przepisów. Powinniśmy już wtedy prowadzić 1:0.
Dotąd występowałeś na prawym skrzydle. Dziś – na lewym. Jak się grało?
Dobrze. W Jagiellonii Białystok i Rosji dużo na tej pozycji grałem. W Lechii bodajże po raz drugi.
Jak w ogóle oceniasz waszą grę w dzisiejszym spotkaniu?
Uważam, że byliśmy konsekwentni, solidni. Plan główny został wykonany: mamy kolejne trzy punkty. Co do szczegółów, to Legia nie za bardzo forsowała tempo, więc w pewnym momencie sami postanowiliśmy je podkręcić. Pamiętajmy, że grę ustawiła też czerwona kartka dla Ondreja Dudy. Legia grając w osłabieniu wyglądała na drużynę, którą zadowoli remis.
Odczuliście, że Legia to najlepszy zespół w lidze?
Zdecydowanie, szczególnie biorąc pod uwagę kulturę gry. Rażących błędów w przyjęciu nie popełnili tak wiele, jak inne drużyny. Dzisiaj spotkały się dwie dobre firmy.
Czy to była dla Lechii idealna sobota?
Tak! Dla mnie to już w ogóle. Atmosfera na stadionie była kapitalna. Dla takich momentów warto grać i trenować. Spełniło się moje marzenie z dzieciństwa. Dotąd tylko raz dane mi było wystąpić przed tak wielką publicznością. Było to w Salonikach, gdy z Jagiellonią graliśmy przeciwko Arisowi.
Jak blisko jesteście celu, jakim jest awans do grupy mistrzowskiej?
Zostały nam trzy kroki, to znaczy trzy mecze. A więc bardzo blisko. Wszystko jest w naszych nogach. Pod wodzą trenera Brzęczka może i nie wyglądamy jak strażacy biegnący do pożaru, co np. podkreślano gdy prowadził nas Ricardo Moniz, ale moim zdaniem robimy bardzo dobrą robotę. Ma to odzwierciedlenie w wynikach.
Rozmawiał Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net