„Mąka” wraca do domu. Urządzą mu tutaj piekło!
Mecze Wisły Kraków z Legią Warszawa zawsze wywołują ogromne emocje. Tym razem będą one jednak jeszcze większe, bo na Reymonta przyjedzie Krzysztof Mączyński. Wychowanek „Białej Gwiazdy”, który kilka miesięcy temu zdecydował się na transfer do stolicy, czy ściągnął na siebie falę „hejtu”. W niedzielę „Mąkę” czekać będzie bardzo gorące przyjęcie, czyli ogromna porcja gwizdów i wyzwisk.
fot. Szymon Starnawski
Reakcja kibiców Wisły nie byłaby może aż tak negatywna, gdyby sam zawodnik nie dolał oliwy do ognia. Kilka miesięcy przed transferem do Legii Mączyński był gościem w programie stacji Canal Plus Liga Plus Extra. W części, nazywanej „Pomidor” padło pytanie, czy gdyby dostał ofertę z Legii, to skorzystałby z niej. Piłkarz odparł, że nie. Mało tego, później, gdy już powszechnie wiadomo było, że warszawski klub jest nim zainteresowany, zwodził kibiców Wisły na Twitterze, że nie odejdzie do Warszawy, a później... to zrobił. I o te niejasne deklaracje, które później nie znalazły potwierdzenia w czynach, mają do niego największe pretensje fani „Białej Gwiazdy”.
On sam jednak sprawia wrażenie osoby, która zupełnie się nie przyjmuje zamieszaniem wokół siebie. Na oficjalnej stronie Legii zadeklarował: – Uważam, że zrobiłem w Krakowie na tyle dobrej roboty, że dzisiaj mogę tam przyjechać i z podniesioną głową grać przeciwko Wiśle. Jeśli w niedzielę strzelę gola, to będę się cieszył jak z każdej innej bramki.
Podkreśla również, że zupełnie nie przejmuje się tym, jak zareagują na jego przyjazd kibice Wisły. – Nie zwracałem uwagi na powstałe po moim odejściu zamieszanie, więc teraz również nie chcę się przejmować tym, jak w Krakowie ludzie zareagują na mój przyjazd. Jadę tam z bardzo dobrym nastawieniem, jestem niezwykle zmotywowany i interesują mnie wyłącznie trzy punkty – mówi Mączyński dla strony legia.com
W samej Wiśle też spokojnie podchodzą do jego osoby, choć Paweł Brożek przyznał, że temat przyjazdu Mączyńskiego na mecz z Wisłą pojawia się w szatni „Białej Gwiazdy”. – Są żarty typu, czy w ogóle przyjedzie... – uśmiecha się „Brozio” – Oczywiście odejście Krzyśka i Petara Brleka było dla nas problem, ale nauczyliśmy się już bez nich żyć. Przywitamy się grzecznie, ale na boisku będziemy walczyć o zwycięstwo. Tylko to nas interesuje.
Brożek podkreśla jednak również, że Mączyński sam wpadł w pułapkę, bo najpierw deklarował wielkie przywiązanie do Wisły, by później w kontrowersyjnych okolicznościach zmienić adres na warszawski.
– Jego przykład pokazał, że niestety takie deklaracje o przywiązaniu do klubu bywają pułapką – nie kryje Brożek. – Ja natomiast szanuję piłkarzy, którzy są przywiązani do swojego klubu, do barw. Nie mówię tutaj tylko o Wiśle, ale o różnych klubach i piłkarzach. W obecnych czasach niestety często się o tym zapomina. Każdy wie, że piłka nożna teraz w dużej mierze staje się biznesem.
Sam Brożek ma prawo wygłaszać takie poglądy, bo on też kiedyś miał ofertę z Legii. – To było na takiej zasadzie, że ktoś zadzwonił, ja grzecznie odmówiłem i temat się zamknął – mówi wiślak.
Spokojnie do sprawy podchodzi również trener Kiko Ramirez, który jeszcze kilka miesięcy temu mocno żałował, że stracił Mączyńskiego. Teraz jednak mówi: – Myślę, że temat Mączyńskiego już dawno stracił na ważności. Teraz skupiamy się na tym co jest w drużynie aktualnie, a nie na tym, co było. Już dawno przeszliśmy do porządku dziennego nad stratą Mączyńskiego, również Brleka. Myślę, że jest to zawodnik bardzo ważny. Ważny był u nas, ważny był w ekipie Legii. Na pewno jej pomoże i będzie walczył, żeby Legia zdobyła trzy punkty. Ja jednak koncentruję się na mojej drużynie, bo moi zawodnicy są ważni.
Wspomniany Brożek odwołuje się też do przykładu Emiliana Dolhy, byłego bramkarza Wisły, który kiedyś odszedł do Lecha, a po powrocie na mecz z Wisłą w Krakowie kibice zgotowali mu prawdziwe piekło. Rumun nie wytrzymał presji, puścił cztery bramki i już w przerwie został w szatni.
– Pamiętam dokładnie ten mecz, bo strzeliłem dwie bramki, wygraliśmy 4:2 – mówi Brożek. – Na pewno nie był to dla niego udany powrót. Pod względem emocjonalnym, ale przede wszystkim sportowym. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby to w niedzielę się powtórzyło…
Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków;nf
Autor Bartosz Karcz