menu

Madej show przy Roosevelta, Górnik Zabrze pokonał beniaminka z Łęcznej

23 sierpnia 2014, 19:48 | Sebastian Gladysz

Po znakomitym meczu w wykonaniu Łukasza Madeja Górnik Zabrze wygrał z Górnikiem Łęczna 2:0. Zabrzańska drużyna odniosła już czwarte zwycięstwo w sezonie i przynajmniej do poniedziałku pozostanie liderem T-Mobile Ekstraklasy.

Jedną sensację mieliśmy w wyjściowym składzie zabrzańskiego Górnika - w kadrze na spotkanie z Łęczną zabrakło Błażeja Augustyna. Powodem tego było nadwyrężenie mięśnia czworogłowego uda. W efekcie na swoją nominalną pozycję, środek obrony, wrócił Adam Danch. U boku Radosława Sobolewskiego na środku pomocy miał grać Dzikamai Gwaze. Podobnie również jedną zmianę mieliśmy w jedenastce gości, z którą pożegnał się Miroslav Bożok. Jego miejsce na boisku zajął przesunięty do pomocy Patrik Mraz, a jego na lewej obronie zastąpił Tomislav Bożić.

Od mocnego uderzenia mogli zacząć to spotkanie gospodarze. W 5 minucie ładnie na prawym skrzydle odnalazł się Madej, nawinął Kalkowskiego i dośrodkował lewą nogą wprost na głowę Jeża. Słowak jednak uderzył minimalnie obok słupka z bliskiej odległości. Zabrzanie zdawali się mieć mecz pod kontrolą, posiadali inicjatywę i optyczną przewagę, lecz nic z tego nie wynikało. Goście natomiast polowali na kontrataki. Często próbowali prostopadłych piłek, ale podopieczni Jurija Szatałowa najczęściej byli łapani na spalonym. W 13 minucie wszystko jednak odpowiednio zafunkcjonowało i na dobrą pozycję wyszedł Bonin. W ostatnim momencie został jednak zatrzymany przez wracającego Dancha.

Z boiska wiało nudą. Goście nastawili się na rozbijanie ataków rywali i z rzadka próbowali coś zdziałać w ofensywie. Zawodnicy z Zabrza nie potrafili złamać defensywy swoich przeciwników. Jak zawsze szarpał Madej, swoje starali się robić Gergel z Kosznikiem, lecz wciąż brakowało efektu bramkowego. W 30 minucie zza pola karnego przymierzył Jeż, ale piłka po jego strzale z woleja przeleciała nad poprzeczką. Chwilę później przed pierwszą szansą w tym spotkaniu stanął Zachara – otrzymał świetne podanie z prawej strony od Gergela, wyprzedził obrońcę, jednak uderzył zbyt słabo i Rodić nie dał się zaskoczyć.

W 40 minucie w końcu odgryźli się goście z Lubelszczyzny. Bonin uderzał ładnie z dwudziestu metrów i Steinbors niepewnie interweniował, odbijając piłkę do boku. Chwilę potem świetną interwencją w defensywie popisał się Gergel. Prawy pomocnik zabrzan w ostatniej chwili zablokował uderzenie Cernycha z okolic jedenastego metra. Końcówka pierwszej połowy mogła należeć do gości z Łęcznej, bo „Trójkolorowi” trochę przyhamowali. Nie potrafili znaleźć sposobu na rozbicie linii obrony rywali.

Druga część spotkania zaczęła się tak, jak kończyła pierwsza. Gościliśmy więc w polu karnym Steinborsa, ale po chwili w końcu przycisnęli faworyci. Najpierw uderzał z dystansu nad poprzeczką Gwaze, potem szczęścia próbował Gergel, ale bez efektu bramkowego. Od czego jednak zabrzanie mają w swoim składzie Łukasza Madeja? Będący w kapitalnej dyspozycji od początku tego sezonu pomocnik Górnika w końcu zdobył swoją bramkę. W 54 minucie, po przytomnym, długim wyrzucie z autu na lewym skrzydle z piłką odnalazł się Zachara i zagrał do Madeja. Ten, będąc już z boku pola karnego, fantastycznie przymierzył i technicznym strzałem w długi róg pokonał Rodicia.

Zabrzanie przejęli kontrolę nad meczem, a podopieczni Szatałowa mieli coraz mniej do powiedzenia. W końcu Górnik podwyższył prowadzenie. W 66 minucie znów mieliśmy popisową akcję duetu Zachara-Madej. Napastnikowi gospodarzy udało się dojść do prostopadłej piłki i wpaść z nią w szesnastkę Rodicia. Potem było już tylko lekkie podanie czubkiem buta i Madej miał piłkę na jedenastym metrze, przez nikogo niepilnowany. Pomocnik Górnika z łatwością wykorzystał tą sytuację i było 2:0. Goście z Lubelszczyzny postanowili jednak powalczyć po stracie drugiego gola i przez dobre kilka minut zamknęli „Trójkolorowych” na ich połowie. Nie potrafili jednak dojść do dobrej sytuacji strzeleckiej, a jedyne zagrożenie łotewskiemu golkiperowi sprawił strzał z okolic dwudziestego metra Bonina, po którym goście mieli rzut rożny.

Minuty upływały szybko, a podopieczni Józefa Dankowskiego nie mieli problemów z powstrzymywaniem prób ataków swoich przeciwników. Sami gospodarze nie starali się już podwyższyć rezultatu, w związku z czym w ostatnim kwadransie przy Roosevelta 81 działo się bardzo mało. Szansę na zdobycie kontaktowej bramki miał najaktywniejszy dziś zawodnik Łęcznej, Grzegorz Bonin. Po raz kolejny dzisiejszego wieczora uderzył zza szesnastki, tym razem naprawdę dobrze, pod poprzeczkę, jednak Steinbors zareagował czujną paradą. Do końcowego gwizdka nie wydarzyło się już nic ciekawego – Górnik Zabrze wygrywa trzeci mecz z rzędu, w dodatku bez straconej bramki. Podopieczni Dankowskiego wracają również na fotel lidera Ekstraklasy.


Polecamy