menu

Mączyński o transferze do Chin: Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana

13 stycznia 2014, 11:10 | Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska

- Jeśli spojrzeć na to, jacy piłkarze grają w Chinach, to widać, że nie jest to słaba liga. Jestem przekonany, że to jest kierunek, który w najbliższych latach piłkarze będą wybierać coraz częściej - mówi Krzysztof Mączyński, nowy zawodnik Guizhou Renhe.

Cracovia odniosła wysokie zwycięstwo nad GKS-em [ZDJĘCIA]

Można powiedzieć, że wiążąc się z czołowym chińskim klubem, Guizhou Renhe, podpisał pan kontrakt życia?
W jakim sensie można tak powiedzieć, bo jeśli chodzi o sprawy finansowe, to ciężko byłoby trafić drugi raz na taką okazję. Patrzę jednak na to również ze sportowego punktu widzenia. To była bardzo przemyślana decyzja. Od dłuższego czasu wiedziałem o zainteresowaniu Chińczyków moją osobą, obserwowałem przez internet tamtejszą ligę i powiem szczerze, że jestem pod wrażeniem poziomu rozgrywek.

Nie jest pan pierwszym byłym piłkarzem Wisły Kraków, który swoją karierę będzie kontynuował w Chinach. Grali tam m.in. Bogdan i Marek Zającowie. Konsultował się pan z nimi przed podjęciem decyzji o wyjeździe?
Oczywiście. To jest wyjazd na drugi koniec świata, więc wiadomo, że chcę się dowiedzieć jak najwięcej. Rozmawiałem już z trenerem Bogdanem Zającem. Podpowiedział mi parę rzeczy. Na pewno skontaktuję się też z Markiem Zającem.

Powiedział pan, że nie traktuje tego wyjazdu tylko jako okazji do zarobienia dobrych pieniędzy. To ma być też awans sportowy?
Jeśli spojrzeć na to, jacy piłkarze grają w Chinach, to widać, że nie jest to słaba liga. Jestem przekonany, że to jest kierunek, który w najbliższych latach piłkarze będą wybierać coraz częściej.

Fakt, że na rozmowy z panem przyleciała do Polski sama właścicielka klubu Xiu Li Hawken, miał dla pana znaczenie?
To obrazuje, moim zdaniem, szacunek tych ludzi w stosunku do mnie. Ja zwracam na takie rzeczy uwagę i nie kryję, że miało to również wpływ na moją decyzję. Można powiedzieć, że ostatecznie przekonało mnie do tego kroku i jeszcze bardziej pozytywnie nastawiło do wyjazdu do Azji.

Nie tak dawno trener Adam Nawałka powołał pana do reprezentacji Polski. Nie ma pan obaw, że przez ten wyjazd możliwość gry w kadrze się oddali? Będzie pan teraz występował przecież na drugim końcu świata.
Jeśli będę w wysokiej formie, nie będzie to miało znaczenia. Rozmawiałem na ten temat z trenerem i wiem, że jeśli będę prezentował się dobrze, to fakt, że gram w Chinach, nie będzie miał wpływu na powołania dla mnie.

Poza aspektami finansowym i sportowym, traktuje pan ten wyjazd również jako wielką chińską przygodę?
W jakimś stopniu można tak powiedzieć. Będę miał okazję poznać nie tylko nową ligę, ale też nowy kraj, kulturę. To na pewno jest dodatkowy, pozytywny czynnik tego wyjazdu. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest to również ryzyko, ale - jak czasami powtarzał nam trener Adam Nawałka - kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Pańska kariera nabrała mocnego rozpędu. Został pan kapitanem Górnika Zabrze, dostał pan powołanie do reprezentacji Polski, a teraz przyszedł czas na Chiny.
Mam 26 lat i zdaję sobie sprawę z tego, że kluby nie biją się o mnie. Ta propozycja jest zatem dla mnie szansą, ale traktuję ją również jako nagrodę. Za lata ciężkiej pracy, często wyrzeczeń. To jest też pewnego rodzaju wskazówka dla młodych chłopaków, którym różnie wiedzie się na początku ich karier. Warto być cierpliwym, ciężko pracować, bo później może za takie podejście przyjść w końcu nagroda.

Jak wyglądały pańskie najbliższe plany w związku z przenosinami do Chin?
W sobotę przeszedłem badania medyczne. To był już ostatni etap do tego, żeby podpisać ostateczną umowę z Guizhou Renhe. Później pojadę na zgrupowanie reprezentacji Polski, a po jego zakończeniu dołączę do kolegów z nowej drużyny.

Gazeta Krakowska