Maciej Sadlok: Dla nas ważniejsze niż spotkanie z Legią, jest to z Wisłą Płock
- Kilka dni po meczu z Legią można już powiedzieć, że była to porażka, którą można było kalkulować w ligowym bilansie?
fot. Fot. Bartek Syta
- Jest w tym sporo prawdy. Rozmawialiśmy nawet na ten temat w chłopakami w autokarze w czasie podróży powrotnej z Warszawy. Wniosek jest taki, że porażka, jak każda inna, boli, ale wiadomo jak się gra z Legią. Trzeba się wznieść na wyżyny i mieć jeszcze trochę szczęścia, którego nam w Warszawie zabrakło choćby przy straconej bramce. Musimy tę porażkę przyjąć z pokorą, bo myślę, że Legia o tego jednego gola była lepsza. To już jednak przeszłość. Nasza sytuacja jest taka, że musimy zbierać punkty przede wszystkim w meczach z drużynami, z którymi rywalizujemy o miejsce w pierwszej ósemce. Taki mecz czeka nas w piątek. Może powiem coś niepopularnego, ale w tym kontekście dla nas ważniejsze niż spotkanie z Legią, jest to z Wisłą Płock. Bo to taki mecz za sześć punktów. Jeśli go wygramy, będziemy już bardzo blisko miejsca w pierwszej ósemce. Wracając jednak jeszcze do Legii, to nie jest oczywiście tak, że to spotkanie w jakimkolwiek stopniu odpuściliśmy. Pamiętaliśmy, że to jest konfrontacja niezwykle ważna dla naszych kibiców i bardzo chcieliśmy sprawić niespodziankę w Warszawie. Nie udało się jednak i teraz trzeba już myśleć o następnych wyzwaniach.
- Czego Wam najbardziej zabrakło w Warszawie? Legia miała więcej indywidualności?
- Legioniści byli lepsi w tym meczu, mieli więcej klarownych sytuacji. A czego nam zabrakło? Nie wiem, może naszego stadionu… Myślę, że u siebie mogłoby to się inaczej zakończyć.
- Nie brakowało wam nieco siły ognia w ataku w związku z kontuzjami Pawła Brożka i Zdenka Ondraska?
- Mateusz Zachara nie grał ostatnio zbyt wiele, miał kontuzję, nie był w rytmie meczowym. Gdyby „Zaki” grał regularnie, pewnie wypadłby lepiej. Zabrakło nam też zmiennika na ławce przez te kontuzje. Gdy Mateusz zszedł z boiska, to graliśmy już praktycznie bez klasycznego napastnika. Dlatego nie było łatwo o bramkę. Tak już jednak bywa, że przychodzą kontuzje. Myślę jednak, że Paweł Brożek dojdzie już na mecz z Wisłą Płock i pole manewru będzie większe.
- Pan akurat chyba może być zadowolony ze swojej gry w Warszawie.
- Znam siebie i wiem, że jeśli gram regularnie i jest to któryś mecz z rzędu, to o formę za bardzo się nie boję. Z meczu na mecz czuję się coraz lepiej, ale wiem również, że jest jeszcze trochę do poprawy.
- Zdecydowanie lepsze wyniki osiągacie u siebie. Własny stadion aż tak bardzo uskrzydla?
- Wygląda na to, że bardzo nam pomaga. Jeśli popatrzeć w statystyki, to większość zespołów radzi sobie lepiej u siebie. A w naszym przypadku to już jest reguła. U siebie wyglądamy zdecydowanie lepiej niż na wyjazdach.
- Teraz przed wami mecz z Wisłą Płock, drużyną niby przeciętną, ale również taką, która ma kilka indywidualności, które potrafią przesądzić o losach spotkania i urwać punkty silniejszym zespołom.
- Dlatego musimy być bardzo uważni i podejść do tego meczu, jakbyśmy grali nie o trzy, a o sześć punktów. Tym bardziej, że ostatnio Wisła Płock radzi sobie bardzo dobrze, wygrała dwa mecze, jeden zremisowała. Jest to drużyna, która dobrze wygląda, widać, że jej zawodnicy są pewni swojej wartości. Dlatego zadanie, jakie przed nami stoi, nie będzie łatwe. Taka już jednak jest ta nasza liga, że aby wygrać w niej jakikolwiek mecz, to zawsze trzeba się mocno napracować.
- Macie w głowach waszą sytuację z kartkami? Z czterech obrońców, aż trzech jest zagrożonych pauzą w kolejnym spotkaniu, a do tego dochodzi jeszcze Petar Brlek. Strach pomyśleć, co by się stało, gdybyście wszyscy otrzymali po żółtej kartce w jednym meczu.
- Nie byłoby to nic dobrego, ale trzeba z tym grać. Ja np. od sześciu meczów jestem zagrożony i jakoś udaje mi się w kolejnych spotkaniach unikać napomnienia.
- Na boisku myśli Pan o tym?
- Mam to w głowie, ale staram się grać normalnie. Prędzej czy później pewnie dostanę tę ósmą kartkę i będę musiał pauzować. To jest raczej nieuniknione. Dobrze byłoby jednak, gdybyśmy nie dostali wszyscy po kartce w jednym meczu. Gdyby bowiem rzeczywiście wypadło trzech zawodników w jednym momencie, to na pewno odbiłoby się na jakości naszego zespołu. Inna sprawa, że teraz nasza sytuacja wygląda już zupełnie inaczej niż jeszcze jesienią. Są zmiennicy, więc ma kto zastąpić piłkarza, który z powodu kartek czy kontuzji musi pauzować.
- Do końca sezonu zasadniczego zostało pięć kolejek. Pewnie chcielibyście już mieć pewne miejsce w pierwszej ósemce.
- Tak jak wszyscy w tej lidze. Awansując do górnej ósemki, człowiek jest już spokojniejszy i wtedy można pokusić się o bardziej swobodną grę. Wierzę, że to miejsce w ósemce zapewnimy sobie już w najbliższych meczach.
Kolumbijczycy już tu sĄ
Ever Valencia i Cristian Echavarria wreszcie dotartli do Krakowa. Nowi, kolumbijscy piłkarze Wisły wylądowali na Balicach we wtorek późnym wieczorem. „Biała Gwiazda” ogłosiła pozyskanie dwójki młodych piłkarzy już 16 lutego. Długo jednak trwały formalności, związane z ich przenosinami do Polski. Ostatecznie jednak obaj dotarli do Krakowa i w tym tygodniu rozpoczną treningi z drużyną, prowadzoną przez Kiko Ramireza. Wisła już poinformowała, że zaprezentuje swoich nowych piłkarzy w poniedziałek.
(BK)