Łukasz Zwoliński, piłkarz Lechii Gdańsk: Jak się gra poprawnie 45 minut, to trudno chociaż o punkt na Legii
Rozmowa z Łukaszem Zwolińskim, strzelcem jednego gola dla Lechii Gdańsk w meczu przeciwko Legii w Warszawie. Dla "Zwolaka" to 10 gol w tym sezonie w rozgrywkach Ekstraklasy.
fot. Przemysław Świderski
W pierwszej połowie Lechia dała się mocno zdominować Legii, a drugiej było lepiej i zaczęliście stwarzać okazje bramkowe. Duża była różnica w waszej grze?
Zgadzam się z tym. Przed meczem mówiłem, że chcieliśmy zagrać w Warszawie tak, jak to wyglądało w drugiej połowie tego meczu. Jak się gra dobrze na Łazienkowskiej tylko przez 45 minut, to trudno wywieźć chociażby remis. Jedna dobra połowa to zdecydowanie za mało.
CZYTAJ TAKŻE: Kibice na meczu Legia Warszawa - Lechia Gdańsk. W stolicy pokazali się fani biało-zielonych ZDJĘCIA
Z czego wynika taka różnica w grze między połowami, bo trudno powiedzieć, żebyśmy się Legii przestraszyli?
Zgadzam się z tym, ale trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Bardzo czekaliśmy na ten mecz, po długiej przerwie na kadrę i podchodziliśmy z optymizmem do tego spotkania. Chcieliśmy grać w piłkę. Na pewno czegoś zabrakło nam w pierwszej połowie i jest mi przykro z tego powodu.
To był najłatwiejszy gol w Twojej karierze?
Nie ma bramek łatwych i trudnych. Cieszę się, że znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie. Z tego się mnie rozlicza. Ja się oczywiście cieszę z tego gola, tylko że on nam nic nie daje. Szkoda. Może gdyby ten mecz potrwał jeszcze dziesięć minut dłużej, to byśmy wcisnęli drugą bramkę. Trudno jednak myśleć o czymkolwiek, jeśli w pierwszej połowie nie gra się tak, jak to było zaplanowane.
CZYTAJ TAKŻE: Lechia z szóstą wyjazdową porażką z rzędu. Kosztowny błąd Malocy i gol Zwolińskiego ZDJĘCIA
Trener był zły w przerwie, bo nie realizowaliście niczego, a statystyki były mocno na niekorzyść Lechii?
Czasami te liczby nie oddają wszystkiego, bo można się bronić i bronić, a potem strzelić bramkę. Statystyki bywają złudne, chociaż zgodzę się, że Legia nas zdominowała na początku meczu. Szkoda straconej bramki. Legia grała u siebie, jest na fali, to wystarczyło przetrwać napór rywali. Jak z chłodną głową skonstruowaliśmy kilka akcji, to było widać, że piłkarze Legii biegają za piłką. Jak mówiłem, nie wystarczy zagrać poprawnie przez 45 minut, żeby coś ugrać na stadionie Legii.
W pierwszej połowie nie do końca potrafiliście sobie poradzić z wysokim pressingiem rywali, co im przynosiło efekty?
Nie raz pokazaliśmy, że potrafimy wyjść spod pressingu. Może faktycznie zabrakło nam odwagi, żeby zagrać kilka piłek i zmusić piłkarzy Legii do biegania.
Zabrakło też agresywności?
W pierwszej połowie meczu zabrakło nam przede wszystkim spokoju. Gdybyśmy byli spokojniejsi z piłką, to Legia by nas nie sprowokowała do częstego wybijania długich piłek. Oni na to czekali, bo mają wysokich i silnych obrońców, więc ciężko było coś zrobić w powietrzu. My jesteśmy jednak groźni, jak mamy piłkę przy nodze i konstruujemy akcje. Z mojej strony po tym meczu jest duży niedosyt i rozczarowanie.