Łukasz Piszczek: W piłkę gra się po to, by deptać Bayernowi po piętach
- Może jestem najstarszy w podstawowym składzie, ale koledzy nie mówią do mnie per "profesorze". Wewnątrz czuję się jeszcze młody. Myślę, że pasuję do chłopaków, którzy reprezentują teraz Borussię. Na boisku robię swoje. Nieważne, ile kto ma lat. Ważne, jak się prezentuje podczas meczów - podkreśla Łukasz Piszczek. Jego Borussia Dortmund w sobotę pokonała Bayern Monachium 1:0 i włączyła się do walki o mistrzostwo Niemiec. Do Bawarczyków traci trzy punkty, do liderującego RB Lipsk sześć.
fot. Steven Governo
Co zadecydowało o waszym zwycięstwie w klasyku z Bayernem?
Determinacja i koncentracja. Myślę, że bardzo dobrze radziliśmy sobie w pierwszej połowie. W drugiej były trudne momenty, ale sobie z nimi poradziliśmy. Pierre-Emerick Aubameyang mógł strzelić gola na 2:0 i oszczędzić wszystkim emocji. Ale 1:0 też smakuje wyśmienicie. Udało się nam wyjść z wszystkich problemów obronną ręką, pierwszy raz od siedmiu meczów wygraliśmy z Bayernem. Bardzo się z tego cieszymy. Włączamy się do walki o najwyższe cele.
Kluczowa była wygrana przez Borussię walka w drugiej linii?
Trener Tuchel chciał, żebyśmy zagęścili środek pola. Wiedzieliśmy, że Bayern jest tam bardzo groźny. A Mats Hummels i Jerome Boateng między strefami zagrywają piłki do środkowych napastników, Roberta i Thomasa Mullera. Jeśli nie ma się w tej strefie odpowiednio wielu zawodników, bardzo ciężko jest ich powstrzymać. Dlatego ustawiliśmy się tak, żeby Bayern grał bokami.
Thomas Tuchel wybrał na Bayern wariant z trzema stoperami oraz Panem i Marcelem Schmelzerem w roli wahadłowych obrońców. Jak czuje się Pan w tym ustawieniu?
Kiedy gramy czwórką w obronie, muszę częściej zawężać pole gry. W ustawieniu z trzema stoperami miałem za zadanie wyłączyć zawodnika, który był najbliżej linii bocznej. Gram w Bundeslidze już wiele lat. Trener Tuchel wymaga ode mnie trochę innych rzeczy niż wcześniej Jürgen Klopp. Przystosowałem się do jego taktyki, mam nadzieję że dobrze to wygląda.
Był Pan najstarszym zawodnikiem swojego zespołu, a w kadrze Borussii więcej lat ma tylko rezerwowy bramkarz Roman Weidenfeller. Koledzy mówią do Pana per "profesorze"?
(śmiech) Bez przesady. Wewnątrz czuję się jeszcze młody. Myślę, że pasuję do chłopaków, którzy reprezentują teraz Borussię. Ja też kiedyś grałem z Sebastianem Kehlem czy z Dedê. Na boisku robię swoje. Nieważne, ile kto ma lat. Ważne, jak się prezentuje podczas meczów.
Siedziało Panu w głowie to, że ewentualna porażka z Bayernem może być początkiem końca marzeń o mistrzostwie Niemiec?
Nie myślałem o tym, że w przypadku porażki będziemy tracić do Bayernu dziewięć punktów. Chciałem po prostu wyjść na mecz i zagrać jak najlepsze zawody. Udało się wygrać, z sześciu punktów straty do Bayernu zrobiły się trzy. Fajnie. Po to gra się w piłkę - żeby deptać Bayernowi po piętach.
Z waszego zwycięstwa skorzystał RB Lipsk, który wyprzedził Bayern i został liderem tabeli. Tego przed sezonem nie spodziewał się chyba nikt.
Lipsk na pozycji lidera Bundesligi to niespodzianka. Od czasów Kaiserslautern nie było takiego przypadku. No, Hoffenheim chyba się jeszcze to zdarzyło. To zaskakujące, ale myślę że w rundzie rewanżowej będą mieli trochę trudniej.
Notował w Dortmundzie Tomasz Dębek