Real Madryt - Łudogorec LIVE! "Królewscy" idą na rekord
To już ostatnie chwile z Ligą Mistrzów w 2014 roku. Real Madryt, który zapewnił sobie awans do następnej rundy z pierwszego miejsca, podejmuje w Madrycie Łudogorec, który wciąż ma szansę na trzecie miejsce i grę w Lidze Europy. Dla Królewskich ewentualna wygrana oznaczałaby osiemnaste zwycięstwo z rzędu, a co za tym idzie pobicie rekordu Barcelony.
Dla Realu dzisiejszy mecz będzie jedynie dopełnieniem formalności. „Królewscy” są już pewni pierwszego miejsca w grupie i pozornie nie muszą się przeciwko gościom z Bułgarii zbytnio wysilać. Słowo pozornie jest tu jednak kluczowe. Pierwsza rzecz, która „uniemożliwia” Królewskim przegranie tego starcia to Santiago Bernabeu. W końcu Real nie jest przyzwyczajony do porażek, a już szczególnie takich na własnym stadionie i przed swoją publicznością, niezależnie od tego, ilu kibiców postanowi pojawić się na meczu. Druga kwestia – zgarnięcie trzech punktów oznacza dla Los Blancos komplet zwycięstw w fazie grupowej, co bardzo wymownie pokazuje siłę drużyny. I w końcu przyczyna trzecia i zarazem najważniejsza: możliwość pobicia kolejnego rekordu. Chodzi dokładnej o liczbę zwycięstw z rzędu, jaką zanotowała hiszpańska drużyna. Do tej pory najlepszy wynik należał do Barcelony Rijkaarda, który miała na swoim koncie 18 kolejnych wygranych. Królewscy wyrównali ten wynik w ubiegły weekend, teraz mają szansę stać się pod tym względem numerem jeden.
Sytuacja Łudogorca jest zupełnie inna. Patrząc jednak na tabelę, nie jest jednak beznadziejna. Bułgarzy ciągle są w grze, choć tylko o Ligę Europy. Mają na swoim koncie cztery punkty – tyle samo, co Liverpool, dwa mniej niż Basel – ale mają gorszy bilans meczów bezpośrednich z oboma zespołami, co stawia ich w trudniejszej sytuacji. Zawodnicy Georgiego Dermendzhieva, żeby awansować do LE, muszą dzisiaj jednak zdobyć jakieś punkty. Komplet gwarantuje trzecie miejsce, natomiast remis zapewni osiągnięcie tego celu tylko w przypadku przegranej Liverpoolu. Tak czy inaczej dla Łudogorca jest to pożegnanie z Ligą Mistrzów – piękną przygodą, fazą grupową, w której mierzył się z o wiele mocniejszymi rywalami, a mimo to potrafił ich ukąsić, choć nie zawsze przekładało się to na punkty.
Trener gości nie obawia się zresztą dzisiejszej rywalizacji, mając przy tym w pamięci pierwszy mecz z Realem, kiedy to zespół z Madrytu miał spore problemy z wywalczeniem kompletu punktów –Zakończymy nasz udział w Lidze Mistrzów meczem na legendarnym stadionie. Zagramy jak w Sofii i myślimy, że będzie to dla nas dobre spotkanie. Real to fantastyczny zespół i to bez względu na to, którzy zawodnicy są dostępni do gry – zaznaczył szkoleniowiec Łudogorca, który doskonale zdaje sobie sprawę, co stanowi główną motywacją gospodarzy do wygrania tego spotkania – Wiemy, że piłkarze Realu pobiją rekord, jeżeli nas pokonają, więc musimy być gotowi. Nasi zawodnicy rozegrali wiele meczów w lidze bułgarskiej, ale myślę, że kondycyjnie wszyscy wyglądają dobrze – dodawał.
Również trener „Królewskich”, Carlo Ancelotti, zdaje sobie sprawę, o co grają jego podopieczni, choć rekordy nie są dla niego najważniejsze. Włoch wie także, że rywale potrafią napsuć krwi faworytom, nie odpuszczając do końca. – Byli silni na swoim stadionie i teraz będzie podobnie – przekonywał Carletto, który ma obecnie niewielkie problemy kadrowe spowodowane niedawnymi absencjami Luki Modricia oraz Jamesa Rodrigueza. Brakuje również Samiego Khediry, który prawdopodobnie wróci do treningów w przyszłym tygodniu. – Mamy konkurencyjną kadrę, pełną jakości, więc możemy zastąpić kontuzjowanych. Dobrze gra Illarramendi, wraca Isco. W kadrze meczowej znajdzie się Jese. Nie zagra od początku, ale otrzyma ode mnie trochę czasu – wyznał włoski szkoleniowiec.