Lubambo Musonda - siódmy piłkarz z Afryki w Śląsku Wrocław. Pierwszy, który zrobi większą karierę?
Lubambo Musonda jest siódmym zawodnikiem z Afryki, który będzie reprezentował barwy Śląska Wrocław. Do tej pory żaden z piłkarzy z tego kontynentu nie zrobił przy Oporowskiej wielkiej kariery.
fot. FOT. WKS Śląsk Wrocław S.A./Krystyna Pączkowska
Lubambo Musonda do Śląska Wrocław trafił z Armenii. Nie jest pierwszym czarnoskórym piłkarzem, który będzie grał w barwach Trójkolorowych.
Pierwsi byli reprezentanci Zimbabwe Roland Sibanda i Morgan N`Kathazo, którzy we Wrocławiu pojawili się w sezonie 1997/98 zaliczyli tu tylko jakieś epizody.
Podobnie było z Nigeryjczykami Ndubuisim Nwoji i Frankiem Egharevba. Więcej pograł ich rodak Benjamin Imeh, który barwy WKS-u reprezentował przez dwa sezony w II lidze (2006-2008) i strzelił nawet kilka goli. Więcej jednak niż o jego boiskowych sukcesach mówi się dziś we Wrocławiu o sercowych podbojach Imeha.
Największe papiery na granie miał z pewnością Gabończyk Eric Mouloungui, który trafił do Śląska na wypożyczenie z klubu Al-Wahda FC (Zjednoczone Emiraty Arabskie). Miał wówczas za sobą ponad 170 meczów we francuskiej Ligue 1 w barwach Strasburga i Nicei. Niestety - na Stadionie Wrocław tylko krótkimi momentami było po nim widać, że kiedyś grał w piłkę na naprawdę wysokim poziomie. Z Wrocławia szybko się zawinął. Wtedy WKS nie miał pieniędzy, żeby go zatrzymać, ale potem Mouloungui wrócił do naszego kraju starając się m.in. bezskutecznie o angaż w Górniku Zabrze.
Jak we Wrocławiu zaaklimatyzuje się Lubambo Musonda? Zawsze trudno o takie dywagacje, jeśli chodzi o piłkarzy z Afryki. Z pewnością jego atutem jest to, że już kilka lat spędził poza ojczyzną. Oczywiście Armenia i Polska, to dwa światy, ale szok kulturowy już raz przeżył i nie wpłynęło to znacząco na jego formę. Gorsze liczby miał tylko w pierwszym sezonie. Potem już strzelał i asystował regularnie.
- Gdy przychodziłem do Polski, to sprawdzałem informacje o kraju w internecie, ale mam też przyjaciela, który tu grał. To Aghwan Papikian, który występował w Polsce w II lidze. Graliśmy razem w Armenii. Mówił, że to dobre miejsce - wyjaśnia.
Papikian był w przeszłości piłkarzem ŁKS-u oraz GKS-u Bełchatów. Z Musondą spotkali się grając w Erywaniu.
Reprezentant Zambii kurtuazyjnie twierdzi, że różnice między piłką armeńską a polską nie są dla niego ważne, bo do każdych warunków trzeba się zaadaptować. No może z wyjątkiem taktyki.
- Dobrze czuję się w treningu. Jedyna sprawa to kwestie taktyczne. Nie jest łatwo zmienić system jednej drużyny, na inny. Wydaje mi się jednak, że bardzo dobrze się do tego przystosowuję - twierdzi.
Taktyka to problem wielu piłkarzy z Afryki. Musonda miał też ponoć problemy z defensywą, gdy WKS rozgrywał sparingi w Turcji. Tu jednak zadanie trenera Lavicki, by go okiełznać.
Skrzydłowy to filigranowy zawodnik - mierzy niewiele ponad 170 cm wzrostu, więc można mieć też obawy, czy poradzi soie, gdy w pierwszych tygodniach wiele ekstraklasowych boisk będzie grząskich po wiosennych roztopach. Wszak jednym z jego głównych atutów jest szybkość. - Nie wydaje mi się, żeby murawa była dla mnie problemem. Niezależnie od tego, jakie są warunki, musisz się do nich przystosować i dać z siebie, co masz najlepszego - wyjaśnia sam zawodnik.
Musonda nie kryje, że jego celem jest gra w jednej z zachodnioeuropejskich lig. Między innymi dlatego odrzucił ofertę, którą miał z amerykańskiej ligi MLS. - Chcieli mnie tam bardzo, ale ja zdecydowałem się tutaj kontynuować karierę - mówi uśmiechnięty Zambijczyk.
Czy znajdzie się w wyjściowym składzie na mecz z Zagłębiem Sosnowiec (sobota, godz. 15.30, Stadion Wrocław)? - Na to może odpowiedzieć trener - kończy.