menu

Lotto Ekstraklasa. Trzy gole Wisły w pięć minut. Carlitos uchronił Legię przed porażką

21 października 2018, 19:56 | Piotr Bernaciak

Mecz godny klasyka Ekstraklasy. Legia Warszawa już po 23. minutach prowadziła z Wisłą Kraków 2:0 i wydawało się, że pewnie sięgnie po zwycięstwo. Nic bardziej mylnego. W drugiej połowie Biała Gwiazda w ciągu pięciu minut zdobyła trzy bramki, ale korzystnego wyniku nie utrzymała do ostatniego gwizdka. Remis tuż przed końcem uratował Legii Carlitos.

Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
Wisła zwyciężyła przy Łazienkowskiej, choć przegrywała już 0:2
fot. Bartek Syta
1 / 13

[przycisk_galeria]

Niedzielne spotkanie pomiędzy Legią Warszawa a Wisłą Kraków już kilka tygodni przed pierwszym gwizdkiem było zapowiadane jako szlagier kolejki. Gospodarze prowadzeni przez Ricardo Sa Pinto powoli dochodzą do optymalnej formy i z meczu na mecz prezentują się coraz lepiej, natomiast goście są absolutną rewelacją początku sezonu.

Wisła była skazywana na walkę o utrzymanie wobec wszelakich problemów, jakie od kilku miesięcy pojawiały się przy Reymonta. Dodatkowego smaczku dodawało to, że Lechia i Piast zremisowały ze sobą, dzięki czemu możliwa była zmiana lidera. Warszawianie mogli po raz pierwszy w sezonie 2018/2019 znaleźć się na pierwszym miejscu w tabeli Lotto Ekstraklasy.

Na konferencji przedmeczowej trener Legii stwierdził, że dla mistrzów Polski spotkanie z Wisłą to mecz jak każdy inny. Przy Łazienkowskiej dało się jednak wyczuć atmosferę piłkarskiego święta. Do stolicy przyjechała liczna grupa kibiców Wisły, która wypełniła sektor gości, ale na trybunach przeznaczonych dla kibiców gospodarzy również dało się zauważyć spory wzrost liczby widzów w porównaniu do ostatnich meczów domowych. Mecze Legii z Wisłą, mimo upływu lat i nieco słabszej w ostatnich latach postawy gości wciąż są ligowym hitem, spotkaniem dorównującym meczom Legii z Lechem pod względem atmosfery, a także poziomu.

Mimo słów portugalskiego szkoleniowca dało się zauważyć, że warszawianie chcieli pokazać się z jeszcze lepszej strony niż we Wrocławiu, gdzie zdominowali Śląsk przed przerwą na mecze reprezentacji. Legia od samego początku zaatakowała Wisłę i nie minęły nawet dwie minuty gry, a padł pierwszy gol. Strzelił go Dominik Nagy, który w ostatnich tygodniach jest bodaj najlepszym zawodnikiem Legii. Węgier wykorzystał dośrodkowanie Michała Kucharczyka i posłał piłkę do siatki głową. Warto wspomnieć, że defensywa Wisły wykazała się niezdecydowaniem we własnej szesnastce, goście chyba nie mogli uwierzyć, że tak szybko stracą bramkę. Dominik Nagy był jednak czujny, dzięki czemu, podobnie jak w spotkaniu z Lechem Poznań, strzelił pierwszego gola, a po chwili pobiegł do kibiców z Żylety i padł w ich objęcia.

Wisła miała olbrzymie problemy z organizacją swojej gry. Wyjątkowo źle wyglądała postawa gości w środku pola. Tam Dawid Kort i Vullnet Basha popełniali błąd za błędem, co dawało mistrzom Polski kolejne sytuacje strzeleckie. Nie minął nawet kwadrans, a dwa gole mógł mieć Carlitos. Były zawodnik Białej Gwiazdy najpierw nieznacznie pomylił się, posyłając obok słupka z dwudziestu metrów, a następnie niemal równo z linii pola karnego uderzył w poprzeczkę.

Hiszpański napastnik nie musiał jednak długo czekać na kolejną szansę. Już w 23. minucie gry król strzelców Lotto Ekstraklasy dostał prostopadłe podanie od Dominika Nagy'a i uderzył wprost w nogi Mateusza Lisa. Bramkarz Wisły nie zdołał jednak zatrzymać piłki, udało mu się jedynie spowolnić jej lot. Po chwili futbolówka zatrzymała się w siatce, a stadion eksplodował po raz kolejny. Po chwili Legia mogła już prowadzić trzema bramkami, ale po dośrodkowaniu z rzutu wolnego tuż obok bramki uderzył Cafu. Gospodarze tworzyli sobie kolejne okazje i zanosiło się na kolejne gole.
Do przerwy nie padło więcej goli, ale kibice Legii mogli być w pełni zadowoleni z postawy swoich ulubieńców. Prawdę mówiąc, mistrzowie Polski rozegrali najlepsze 45 minut w sezonie 2018/2019, kompletnie dominując Wisłę. Trudno było doszukać się jakiegokolwiek słabego ogniwa w ekipie prowadzonej przez Ricardo Sa Pinto. Ponadto, wobec takiej dyspozycji legionistów można było spodziewać się kolejnych goli w drugiej części spotkania.

Po kwadransie grę wznowiła Wisła i przez moment wydawało się, że rozmowa z trenerem w szatni przyniosła efekty. Biała Gwiazda na chwilę zagościła pod polem karnym Legii, ale gospodarze szybko odpowiedzieli bardzo groźnymi kontratakami. Gdy wydawało się, że warszawianie odzyskali inicjatywę, nieoczekiwanie padł gol dla Wisły. Jesus Imaz wykorzystał właściwie pierwsza okazję swojego zespołu. I co wtedy stało się z Legią? Te dwie minuty mogą być wielką zagadką dla portugalskiego sztabu. Po dosłownie minucie gry piłkę na połowie gospodarzy przyjął Martin Kostal i mocnym uderzeniem z linii szesnastu metrów pokonał Arkadiusza Malarza. Ci, którzy oglądali mecz przy Łazienkowskiej, mieli pełne prawo być w szoku. Wydawało się, że kolejne gole Legii są kwestią czasu, natomiast w dwie minuty Wisła wprowadziła wszystkich sympatyków gospodarzy w osłupienie.

A Białej Gwieździe było mało. Minęły kolejne trzy minuty i Wisła wyszła na prowadzenie. Prostopadłe podanie w pole karne raz jeszcze wykorzystał Jesus Imaz. Sympatycy Białej Gwiazdy nie posiadali się ze szczęścia, trudno im się dziwić, bowiem rzadko udaje się strzelić trzy gole w tak krótkim odstępie czasu, do tego na terenie odwiecznego rywala. Z pewnością pierwsza połowa mogła podobać się postronnym kibicom Lotto Ekstraklasy, jednak pierwszy kwadrans drugiej części meczu mógłby stanowić prawdziwą reklamę tych rozgrywek na całym świecie.

Jak na ironię, następny kwadrans nie nawiązał do poprzedniej części meczu. Wisłą miała kilka okazji bramkowych, ale nie potrafiła wykazać się tak wyśmienitą sytuacją jak wcześniej. Było jednak jasne, że Legia postawi na ofensywę do ostatnich minut i nie mając nic do stracenia przyciśnie gości. Sygnał dał trener gospodarzy, który wprowadził do gry Jose Kante, a kilkanaście minut temu także Cristiana Pasquato. Legia biła głową w mur, nie potrafiła w żaden sposób odpowiedzieć na przewagę Wisły... aż nadeszła 90. minuta. Kto mógł odmienić losy meczu?

To musiał być Carlitos! Hiszpański napastnik pobiegł z piłką w pole karne po podaniu od wprowadzonego na boisko Sandro Kulenovicia, ośmieszył obrońcę i pewnym strzałem z ostrego kąta wyrównał wynik spotkania. W końcówce oczywiście nie obyło się bez olbrzymich emocji, bowiem sędzia główny doliczył do drugiej połowy aż pięć minut, ale mecz ostatecznie zakończył się podziałem punktów. Legia drugi raz w tym sezonie nie wykorzystała szansy na objęcie prowadzenia w tabeli. Mistrzowie Polski byli nie na prostej drodze, ale na autostradzie do pierwszego miejsca, ale ostatecznie musieli ratować remis w końcowych minutach.

Piłkarz meczu: Jesus Imaz
Atrakcyjność meczu: 9/10

EKSTRAKLASA w GOL24


Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy

[xlink]fe0536dd-6778-10d9-6f1a-7af771a8880a,72fb52ff-ef70-7b14-4fa8-b0f0562a2e7c[/xlink]

Czy zdałbyś egzamin na sędziego? Rozwiąż TEST


Polecamy