Lotto Ekstraklasa. Remis z Koroną. Miedź zakończyła serię trzech porażek z rzędu
Lotto Ekstraklasa. Miedź była w tarapatach, ale ostatecznie zremisowała na własnym stadionie z Koroną Kielce. W Legnicy prowadzenie objęli gości po efektownym uderzeniu Macieja Górskiego. Do wyrównania doprowadził Paweł Zieliński. Spotkanie obejrzało ponad 5 tys. widzów.
Trener Dominik Nowak zdecydował się na dokonanie aż czterech zmian względem przegranego 0:2 meczu z Lechią Gdańsk. Frana Cruza zastąpił Kornel Osyra, Franka Adu Kwame Artur Pikk, Adriana Purzyckiego Rafał Augustyniak, zaś Mateusza Piątkowskiego Wojciech Łobodziński. Obaj nowi piłkarze z Hiszpanii - Juan Camara i Borja Fernandez zasiedli na trybunach.
W szóstej minucie dobrą okazję na otworzenie wyniku miał Paweł Zieliński, który dość niespodziewanie znalazł się w środkowym sektorze boiska tuż przed polem karnym, lecz prawemu obrońcy Miedzi zabrakło zimnej krwi, żeby pokonać Matthiasa Hamrola. Był to jednak bardzo poważny sygnał ostrzegawczy dla defensywy Korony. Przyjezdni już chwilę później próbowali odpowiedzieć strzałem Macieja Górskiego, ale tę próbę oraz następujące po niej rzuty rożne pewnie wyjaśnili piłkarze Miedzi.
W następnych kilkunastu minutach byliśmy świadkami dość otwartego spotkania, jednak brakowało konkretów w postaci strzałów, nie wspominając już o bramkach. Wszystkie ciekawie zapowiadające się akcje były dość szybko neutralizowane przez obrońców obu drużyn. Ani Miedź, ani Korona nie potrafiły przejąć inicjatywy na dłużej niż parę minut.
Po dobrym początku długo przyszło nam czekać na moment, który poderwałby legnickie trybuny. Tego doczekaliśmy się dopiero w 26 minucie, gdy akcja Henrika Ojamy i Marquitosa zakończyła się dynamicznym wejściem Hiszpana w pole karne i, niestety dla liczących na bramkę fanów gospodarzy, strzałem nad poprzeczką. Był to błysk, który przełamał trwający dłuższy moment etap gry w środku pola z dużą ilością strat i niedokładności.
I od razu gospodarze zwietrzyli szansę na otworzenie wyniku. Lewą stroną pognał Marquitos, ale nie miał pozycji do strzału i zdecydował się zagrać piłkę przez szerokość pola karnego. Jego podanie znalazło adresata dopiero w zamykającym akcję Wojciechu Łobodzińskim, ale nie udało mu się zaskoczyć Hamrola. Chwilę później Niemiec wypluł piłkę w niegroźnej sytuacji i podarował Miedzi rzut rożny, lecz i z niego nic nie wyniknęło. Po trzydziestu minutach mieliśmy remis ze wskazaniem na zespół Dominika Nowaka.
W ostatnim kwadransie pierwszej odsłony nie działo się praktycznie nic godnego uwagi. Oglądaliśmy jeszcze więcej walki w środku pola, piłka co i rusz zmieniała właściciela, jednak bez ciekawych akcji. O tym, że ta część meczu nie mogła porwać kibiców najlepiej świadczy fakt, że Jarosław Przybył nie doliczył ani minuty do pierwszych czterdziestu pięciu.
Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli goście. Najpierw uderzał Michael Gardawski, a chwilę później zamieszanie w polu karnym po rzucie rożnym musiał wyjaśniać Anton Kanibołocki odważnym wyjściem z bramki. I ten moment przewagi udało się Koronie wykorzystać.
W 54 minucie pięknym strzałem z dystansu w samo okienko popisał się Maciej Górski. Prawdę mówiąc, bramkarz Miedzi był przy tym uderzeniu absolutnie bez szans. Było ono zarówno zaskakujące, jak i niezwykle precyzyjne.
Miedź musiała się jeszcze bardziej przenieść na połowę Korony. W 59 minucie podobnym strzałem do uderzenia Górskiego chciał się popisać Omar Santana, ale Hiszpan haniebnie przestrzelił. W następnej akcji podopieczni Gino Lettieriego mogli podwyższyć swoje prowadzenie, lecz po strzale zawodnika Korony piłkę niemal z linii bramkowej wybił Paweł Zieliński.
Dominik Nowak nie zwlekał ze zmianami. Byliśmy świadkami odwrotnej do tej, którą trener Miedzi wykonał w Gdańsku. Wtedy to miejsce Mateusza Piątkowskiego zajął Wojciech Łobodziński, dziś to napastnik "Miedzianki" zmienił kapitana beniaminka. Trener Korony zareagował równolegle, zdejmując pomocnika Michaela Gardawskiego i wpuszczając na boisko obrońcę Kena Kallaste. "Scyzoryki" momentami broniły się pięcioma zawodnikami w linii, a co jakiś czas cała jedenastka gości stała na swojej połowie.
To jednak nie przeszkodziło Miedzi w tworzeniu sobie sytuacji bramkowych. W 69 minucie prawym skrzydłem urwał się Henrik Ojamaa, wpadł w pole karne, miał trochę miejsca i dograł na wysokość 11 metra. Tam najlepiej ustawiony był Paweł Zieliński, który płaskim strzałem na dłuższy słupek dał gospodarzom wyrównanie.
Po golu Zielińskiego inicjatywa pozostała przy Miedzi, lecz ponownie obie drużyny toczyły walkę głównie w środku pola. Szybkie kontrataki Korony jeszcze szybciej zamieniały się w ataki pozycyjne, a Miedź po zejściu z boiska Ojamy i wejściu Pettieriego Forsella nie miała już na boisku zbyt wielu dynamicznych zawodników i starała się długo i skrupulatnie budować swoje ataki.
Trzeba przyznać, że swoimi decyzjami sędzia Jarosław Przybył nie pomagał obu drużynom w szybkim przemieszczaniu piłki do tercji ofensywnych. Arbiter z Kluczborka co chwila sięgał po gwizdek, chwilami w trudnych do zrozumienia sytuacjach.
W końcówce obie drużyny weszły na wyższe obroty, próbując przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 84 minucie Korona znów mogła wcisnąć bramkę z niczego, ale tym razem na wysokości zadania stanął Kanibołocki, a próba dobitki została zneutralizowana przez obrońcę Miedzi. Chwilę później strzałem odpowiedział Forsell, lecz Hamrol był na posterunku. Także i druga próba Fina została obroniona przez niemieckiego golkipera. Dominik Nowak żywiołowo zachęcał swoich zawodników do ofensywnej gry w końcówce.
Korona miała swoje okazje w końcówce i dwukrotnie zmusiła Ukraińca stojącego w bramce Miedzi do interwencji. Najpierw wypiąstkował on piłkę po rzucie rożnym, a kilkanaście sekund później zachował czujność, gdy próbował go przelobować Zlatko Janjić. Jednak pomimo tego, że na boisku było znacznie więcej miejsca, więcej bramek nie uświadczyliśmy. Miedź przełamała passę trzech porażek z rzędu i w końcu niezła gra przyniosła im punkt. Od czegoś trzeba zacząć.
Piłkarz meczu: Paweł Zieliński
Atrakcyjność meczu: 5/10
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
TOP 10 największych wzrostów wartości w Ekstraklasie
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/c50a5b0d-b5f1-dd1f-29af-54cbe03145ba,f42512bf-e30e-ec0c-3dbd-3c8a80ddc391,embed.html[/wideo_iframe]