menu

Lotto Ekstraklasa. Im wygrywać nie kazano. Słabiutki mecz Śląska z Sandecją [ZDJĘCIA]

3 marca 2018, 17:22 | Kaja Krasnodębska, psz

Lotto Ekstraklasa. Śląsk Wrocław bezbramkowo zremisował u siebie z Sandecją Nowy Sącz w pierwszym sobotnim meczu 26. kolejki Lotto Ekstraklasy. Spotkanie stało na bardzo słabym poziomie, a obie drużyny nieprzypadkowo jeszcze nie wygrały w 2018 roku.

Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 0:0
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
1 / 14

[przycisk_galeria]

Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że we Wrocławiu padnie remis. Mecz walki, gra toczona głównie w środku pola, a sytuacji jak na lekarstwo - to główne oczekiwania względem rozpoczynającego się o 15:30 w stolicy Dolnego Śląska starcia. Bo czego innego można spodziewać się po boju zespołu, który w 2018 roku jeszcze nie zwyciężył z ekipą czekającą na wiktorię od szesnastu kolejek.

Zwłaszcza, że gospodarze podchodzili do tego starcia mocno osłabieni. Tadeusz Pawłowski w powrocie w roli szkoleniowca Śląska na własny stadion nie mógł skorzystać m.in. z Kamila Vacka, Jakuba Koseckiego, Djordje Cotry czy Bobana Jovicia. Sytuacja kadrowa jego podopiecznych wyglądała tak ubogo, że na ławce rezerwowych zasiadło tylko sześciu zawodników. W znacznie lepszej pod tym względem sytuacji znajdował się Kazimierz Moskal. On mógł skorzystać z prawie wszystkich swoich zawodników. Sęk w tym, że i szeroka kadra nie pomagała mu w poprzednich kolejkach. Dlatego też zdecydował się na kilka roszad w wyjściowym składzie. Od pierwszej minuty na murawie pojawili się powracający po kontuzji Bartosz Kasprzak, nieco zapomniany Mateusz Cetnarski czy Alexandru Benga. Dla rumuńskiego stopera był to debiut w Lotto Ekstraklasie.

Jedenastka nieco inna niż w poprzednich meczach, a gra Sączersów jednak taka sama. Pierwsza połowa w zupełności odpowiadała kładzionym na niej oczekiwaniom. Strzeleckich sytuacji praktycznie nie bylo (jedną czy dwie zdołąli wypracować sobie wrocławianie, lecz stojący w bramce Sandecji Michał Gliwa nie musiał się zbytnio wysilać), akcja toczyła sie głównie w środku pola, a indywidualne pomyłki nie pozwalały przeprowadzić szybszych ataków. Nie brakowało natomiast walki. Niektórzy chcieli więc zbyt bardzo - prowadzący te zawody Mariusz Złotek pokazał do przerwy aż osiem żółtych kartek, po cztery z każdej strony. W konsekwencji sporo było również stałych fragmentów. Żaden nie przyniósł jednak niczego więcej niż jęku zawodu.

W miarę upływu czasu rozczarowanie malało - 26. kolejka zdążyła przyzwyczaić kibiców do raczej nudnawych spotkań. We Wrocławiu wciąż było jednak ciekawiej niż dzień wcześniej w pobliskim Lubinie. Bokami próbowali urywać się Robert Pich czy Aleksander Piech, natomiast Marcin Robak wciąż poszukiwał piłki na połowie rywala. Ze strony Sandecji za zaangażowanie pochwalić można natomiast Wojciecha Trochima. Jego współpraca z Aleksandarem Kolevem długo nie przynosiła jednak oczekiwanych efektów. Na strzał Bułgara trzeba było czekać aż do ostatniej akcji pierwszej połowy. Z piłką poradził sobie jednak Jakub Słowik.

Kolejnych poważniejszych interwencji golkiper Śląska już się nie doczekał. Druga część gry nie przyniosła bowiem żadnych groźnych ataków ze strony gości. Nie pomogły roszady dokonywane przez Kazimierza Moskala, nie pomogły błędy wrocławian. Sandecja z piłką kręciła się głównie w środku pola, skupiając na defensywie oraz bardzo nieśmiałym rozegraniu. Sączersi wyglądali, jak gdyby przez te 16 kolejek ligowej posuchy zapomnieli, jak się wygrywa.

I wrocławianie w drugiej części gry nie mieli zbyt wielu argumentów, by wygrać to spotkanie. Nieco częściej niż rywale zaglądali w pole karne przeciwnika, lecz nie było ani szybszego tempa, nie było też wiele zaangażowania. W stolicy Dolnego Śląska tego dnia nikt nie gryzł przysłowiowej trawy. Futbolówka powoli toczyła się w środku pola, długimi minutami nie zbliżając się do żadnej z bramek. Końcowy wynik 0-0 wydaje się więc być sprawiedliwym. Tej soboty nikt nie zasłużył na trzy oczka.

Kilkunastosekundowy skrót meczu #ŚLASAN pic.twitter.com/9FvZu6QWwj— Maciejo Szczęsny (@MaciejoSzczesny) 3 marca 2018

#SLASAN Ksionz, Robak i Pan Tadeusz (na ławce). Epopei ku pokrzepieniu serc we Wrocławiu raczej nie będzie— Tomasz Górski (@TomaszGorsk1) 3 marca 2018

Ile dałbym by zapomnieć ten meczwszystkie chwile te, które są na nieBo chcę (bo chcę) nie myśleć o tym jużZdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurzTak już (tak już) Po prostu nie pamiętać sytuacji, w których serce klęka#ŚLASAN— Leszek Milewski (@leszekmilewski) 3 marca 2018


[przycisk_galeria]

Atrakcyjność meczu: 2/10
Piłkarz meczu: Plamen Krachunov

EKSTRAKLASA w GOL24


Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy

#TOPSportowy24;nf - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

[wideo_iframe]//get.x-link.pl/2c26e53a-b055-21c6-1a2f-d869130242ae,342dd2ac-1c98-aa91-9ea2-1d2bcdf8b5fb,embed.html[/wideo_iframe]

Chciałbyś zostać sędzią piłkarskim? Rozwiąż ten QUIZ


Polecamy