Lotto Ekstraklasa. Cztery gole przed przerwą. Nafciarze z Sandecją na remis
Lotto Ekstraklasa. Aż cztery gole zobaczyli w pierwszej połowie kibice, którzy wybrali się na ostatni domowy mecz Wisły Płock w tym roku. Po przerwie na Stadionie im. Kazimierza Górskiego bramki już nie padły, a konfrontacja Nafciarzy z Sandecją Nowy Sącz zakończyła się remisem 2:2.
fot. Lucyna Nenow
Trochę w cieniu Wielkich Derbów Krakowa, dokładnie w tej samej porze swoje spotkanie rozgrywała również druga z ekstraklasowych Wiseł. Płocczanie przed własną publicznością podejmowali grająca w roli beniaminka Sandecję. Biorąc pod uwagę miejsca w tabeli obydwu zespołów oraz formę w ostatnich spotkaniach, każdy inny wynik niż zwycięstwo Nafciarzy miało być dla ich kibiców rozczarowaniem. Sączersi po nie najgorszym początku swej przygody z Lotto Ekstraklasą teraz notowali serię dziesięciu meczów bez wygranej. Każda passa kiedyś się jednak kończy i Janusz Świerad liczył, że stanie się to właśnie w jego debiucie. 47-latek zastępował tego dnia Radosława Mroczkowskiego, który w poniedziałek po prawie dwóch latach pracy rozstał się z klubem. Nazwisko jego następcy nie jest jeszcze znane.
Jeżeli przyszły trener Sandecji oglądał to spotkanie, z początku mógł być naprawdę zadowolonym. Goście bardzo dobrze weszli w ten mecz, już na początku tworząc sobie optymalne bramkowe sytuacje. Udało się wykorzystać jedną z nich. Po podaniu Patrika Mraza Seweryna Kiełpina pokonał Aleksandar Kolew. Najlepszy strzelec Sandecji z najbliższej odległości dał swojej drużynie upragnione prowadzenie. Ten gol jedynie dodał zespołowi skrzydeł, bowiem beniaminek w tych pierwszych minutach miał sporą optyczną przewagę.
Stopniowo ulegało to jednak zmianie. Wraz z upływem czasu coraz lepiej na własnym boisku czuli się bowiem Nafciarze. Tak jak z początku nie potrafili opuścić własnej połowy, tak po kwadransie zaczęli zaglądać pod bramkę Michała Gliwy. Odważniejsze ataki zaowocowały także strzeleckimi próbami Giorgi Merebaszwilego czy Arkadiusza Recy. Sandecja cofnęła się, natomiast płocczanie zyskali przewagę nie tylko w posiadaniu piłki. Nie minęło pół godziny, a gospodarze nie tylko zdołali wyrównać, ale też wyszli na prowadzenie. Najpierw na listę strzelców wpisał się Gruzin, który wykorzystał centrę Semira Stilicia, chwilę później w jego ślady podszedł także Damian Szymański. Pomocnik na trafienie zamienił podanie od Alana Urygi, tym samym notując bramkę w drugim kolejnym meczu z rzędu. Przed przerwą nielicznie zgromadzona w Płocku publiczność mogła oglądać jeszcze jednego gola. Wynik na 2-2 ustalił Adrian Danek. Wobec uderzenia na dalszy słupek Seweryn Kiełpin był już bez szans. Mógł jedynie obserwować, jak po mocnym strzale futbolówka ląduje w siatce.
W drugiej połowie żadna bramka już nie padła, ale nie można było narzekać na brak emocji. Znacznie większą przewagę zarysowali gospodarze, lecz kolejnych akcji nie potrafili zamienić na zwycięskie trafienie. Momentami brakowało im skuteczności, w innych sytuacjach jedynie szczęścia, bowiem kilka razy swój zespół uratował również Michał Gliwa. Golkiper Sandecji mimo dwóch straconych goli, rozegrał całkiem solidne zawody. A trzeba przyznać, że nie miał łatwo. Ogromny głód goli wykazywał nie tylko Damian Szymański, ale swoje szanse wykreowali także Semir Stilić czy wpuszczeni po przerwie Konrad Michalak i Dominik Furman. Nafciarzy pochwalić należy szczególnie za samą końcówkę, w której zdołali stworzyć sobie praktycznie stuprocentowe strzeleckie szanse.
Co można powiedzieć o postawie Sandecji po przerwie? Na pewno nieco dali się zdominować wyżej plasującym się w tabeli rywalom. Przez całe 45 minut zdołali oddać jedynie kilka niecelnych prób. Seweryn Kiełpin nie był jednak zmuszony do żadnej poważniejszej interwencji.
Piłkarz meczu: Damian Szymański
Atrakcyjność meczu: 7/10
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
[reklama]
MAGAZYN SPORTOWY 24;nf
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/490c37da-7aef-d3c8-7923-93faced3b99d,19145b4b-bfc1-ba9c-7ca6-46c29d9ba061,embed.html[/wideo_iframe]