Łódzki Klub Sportowy przegraną żegna trzecioligową jesień w Łodzi [ZDJĘCIA]
Podopieczni Andrzeja Kretka nie pożegnali swoich kibiców tak, jak ci mogli tego oczekiwać. W ostatni meczu rundy jesiennej rozgrywanym w Łodzi po raz kolejny zmarnowali wypracowane dość szybko prowadzenie. Choć już w drugiej minucie zdołali zdobyć bramkę, walczący radomianie odrobili straty jeszcze w pierwszej połowie, a po przerwie Michał Bojek celnym strzałem zapewnił im trzy punkty. Tym samym łodzianie wypadli poza podium.
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
Łódzki Klub Sportowy i Broń Radom uczynili przedostatni krok ku zakończeniu rundy jesiennej. Wbrew wstępnym przewidywaniom, to jednak ci drudzy będą dobrze wspominać niedzielny pojedynek, dzięki któremu awansowali na podium i mają szanse utrzymać się na nim na całą przerwę zimową. Podopieczni Andrzeja Kretka zaś po raz kolejny mogą mieć sobie za złe zaprzepaszczenie wywalczonego szybko prowadzenia. Podobnie jak podczas meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, już w drugiej minucie trafili do bramki rywali. Błąd jednego z radomian pozwolił Kamilowi Cupriakowi dograć do Tomasza Kowalskiego, który poradził sobie z atakującym go obrońcą. Perfekcyjnym uderzeniem spoza pola karnego skierował piłkę prosto do siatki, nie dając Robertowi Wnukowskiemu żadnych szans.
Niewiele brakło, by niedługo potem prowadzenie biało-czerwono-białych zostało umocnione. Gospodarze nie zdołali jednak poradzić sobie ponownie z golkiperem gości. Radomski bramkarz najpierw okazał się szybszy od wychodzącego sam na sam Marcina Zimonia, udaremniając mu oddanie strzału, a zaraz później obronił uderzenie Kamila Cupriaka. Wtedy dało znać o sobie powiedzenie o niewykorzystanych sytuacjach, które postanowiły się zemścić. Przyjezdni ruszyli z kontrą i z początku ich dośrodkowanie udało się wybić jednemu z łódzkich defensorów. Nie upilnowali jednak Damiana Sałka, który przejął piłkę i wymierzył równie dobrze jak wcześniej Kowalski, doprowadzając do wyrównania.
Wywalczony remis wpłynął na grę obu zespołów, która z każdą minutą się zaostrzała. Nie pomogło także zachowanie sieradzkiego sędziego, Mariusza Dąbrowskiego, który zdawał się podejmować decyzje głównie na korzyść niedzielnych gości. Ostatecznie doszło do tego, że z boiskiem jeszcze przed przerwą pożegnał się Jacek Karbowniak, ukarany przez arbitra drugą żółtą kartką. Tym samym łodzianie zmuszeni byli dokończyć mecz w osłabieniu, co odbiło się na nich w drugiej części spotkania. Niewiele po godzinie gry łódzcy obrońcy zaspali, dzięki czemu wyprzedził ich Michał Bojek. Nikt już nie stał między nim i Szymonem Gąsińskim, którego pokonał uderzając w krótki róg. Jak się później okazało, ustalił tym wynik pojedynku, choć emocji przez ostatnie pół godziny nie brakowało. Wszystko dzięki kibicom, którzy z okazji wtorkowego Narodowego Święta Niepodległości przygotowali widowiskową okolicznościową oprawę. Nie obyło się bez pirotechniki, która - choć jej użycie ściągnie na klub negatywne konsekwencje, zapewne finansowe i związane z zamknięciem stadionu - dodała jej blasku. Sprawiła także, że zadymienie zmusiło sędziego do chwilowego przerwania spotkania. Silny wiatr szybko jednak się z tym rozprawił, co pozwoliło dokończyć starcie. Łodzianie walczyli jeszcze chociaż o jeden punkt, ale powstrzymywani przez obrońców nie zdołali już odrobić straty i musieli pogodzić się z porażką, pierwszą odkąd prowadzeni są przez Andrzeja Kretka.