menu

ŁKS - wyjątkowy gniot transferowy. Duńska bomba z opóźnionym zapłonem

11 grudnia 2021, 10:10 | Paweł Strzelecki

Miał być prezent na gwiazdkę 2020 roku dla kibiców ŁKS.


fot.

Transferowa bomba, która miała wybuchnąć wiosną i przynieść awans drużynie do ekstraklasy. Bomba w końcu wybuchła, ale poraniła i to dotkliwie tych, którzy przy niej majstrowali. Narazili klub na wielkie straty wizerunkowe, finansowe i... sportowe.
Miłe złego początki. W dniu swoich 30 urodził na nieszczęście dla ŁKS kontrakt z klubem podpisał duński pomocnik Mikkel Rygaard. Tak go zachwalano w łódzkim klubie: Mikkel jest typem boiskowego lidera, który w praktycznie każdym spotkaniu zalicza największą liczbę kontaktów z piłką. Bardzo dobrze wprowadza arytmię, czym reguluje tempo rozgrywanych przez zespół akcji. Potrafi we właściwym momencie przyspieszyć grę niesygnalizowanym podaniem prostopadłym. Wie, kiedy należy zwolnić czy zmienić ciężar dokładnym przerzutem.

Dyrektor sportowy ŁKS Krzysztof Przytuła nie dostrzegł, a może nie wiedział tego, co wyszło już podczas pierwszego meczu sparingowego podczas przygotowań w Turcji. Okazało się, że Rygaard jest wolniejszy od najwolniejszego oldboya ŁKS, co przyniesie drużynie więcej kłopotów niż zysków. I tak się niestety stało. napisał:

Rygaard grał jak amator, za to głośno i wyraźnie mówił o problemach z płatnościami.  Sytuacja jest irytująca, zamiast skupić się na piłce, muszę sprawdzać stan konta powiedział w programie „Start 11'eren". Zrobiła się afera na całą futbolową Polskę. Duńczyk zdecydował się przejść do czynów i rozwiązał kontrakt z winy ŁKS. Trzeba tu koniecznie dodać, że w ŁKS ozłocono go finansowo zanim jeszcze po raz pierwszy kopnął piłkę. Był jednym z najlepiej opłacanych zawodników. 30letni pomocnik zagrał w barwach ŁKS 31 spotkań, w których strzelił dwa gole i zaliczył trzy asysty. Coś więcej niż nic pokazał chyba tylko w dwóch meczach derbach Łodzi i spotkaniu z Górnikiem Polkowice.


Polecamy