ŁKS szczęśliwie przywiózł punkt z Łowicza [ZDJĘCIA]
Zarówno kibice jak i zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego powinni się bardzo cieszyć, że po pojedynku rozegranym w Łowiczu z miejscowym Pelikanem łodzianom udało się dopisać do swojego konta kolejny punkt. Chociaż podopieczni Andrzeja Kretka nie zaprezentowali się zbyt dobrze, a gospodarze mieli mnóstwo okazji by strzelić decydującego gola, biało-czerwono-białym szczęśliwie udało się dowieźć do końca bezbramkowy remis, co i tak ostatecznie oznacza zwiększenie straty do lidera.
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
fot. Jareczek Photography
To koniec zwycięskiej passy Łódzkiego Klubu Sportowego. Chociaż łodzianie pozostają niepokonani od sześciu kolejek, to już nie udało im się dopisać po raz czwarty z rzędu do swojego konta kompletu punktów. Ba, nawet powinni się cieszyć, ze w ogóle udało się wywalczyć jeden, bo niewiele brakowało, a podopieczni Andrzeja Kretka wróciliby do domu z niczym a mecz nie musiał się skończyć bezbramkowym remisem.
Sam początek spotkania mylnie dawał nadzieję, że w Łowiczu obejrzymy starcie dwóch dobrych zespołów, ambitnie walczących o zwycięstwo. Już w pierwszej minucie biało-czerwono-biali bliscy byli objęcia prowadzenia, gdy po dośrodkowaniu Arkadiusza Mysony z rzutu wolnego Marcin Zimoń skierował piłkę w stronę bramki. W ostatniej chwili z linii zdołał ją jednak wybić jeden z gospodarzy, a już chwilę później łowiczanie ruszyli ze swoją akcją. Bramkarz łodzian dość niepewnie obronił uderzenie jednego z podopiecznych Bogdana Jóźwiaka, dzięki czemu ci próbowali jeszcze raz swoich sił. Tym razem futbolówka odbiła się od obrońcy i zagrożenie zostało zażegnane. Na tym jednak, jak się okazało, na mniej więcej pół godziny emocje się skończyły. Pojedynek stosunkowo się wyrównał i gra skupiła się w środku pola, a próby ofensywnych rozegrań były szybko tłumione przez przeciwników. Dopiero w trzydziestej minucie raz jeszcze ciśnienie skoczyło większości łódzkich kibiców, gdy Michał Adamczyk świetnie uderzył w kierunku bramki ich zespołu. Szymon Gąsiński poradził sobie jednak wyśmienicie i zdołał przerzucić piłkę ponad poprzeczkę, ratując drużynę przed stratą gola.
Druga połowa nie przyniosła zbyt znacznej zmiany sytuacji, choć gospodarze zaczynali radzić sobie coraz lepiej. Szczyt formy osiągnęli na ostatni kwadrans, kiedy co najmniej kilka razy wydawało się, że goście wrócą do domu z niczym. Łodzianie dali się zamknąć na własnej połowie i głównie musieli się skupiać na obronie, bo ofensywa łowiczan wielokrotnie dawała im się we znaki. Defensywa i bramkarz zespołu z al. Unii Lubelskiej zdołali jednak zrobić swoje. Choć Szymon Kiwała robił co mógł, by wcisnąć piłkę do siatki, najpierw nie pozwolił mu na to Robert Sierant, interweniując gdy rywal znalazł się na wprost pustej bramki, a chwilę później powstrzymał go golkiper biało-czerwono-białych, który zachował zimną krew i w sytuacji sam na sam z przeciwnikiem zdołał obronić jego dobre uderzenie. Szczęścia nie miał też Michał Żółtowski, nie potrafiąc skierować futbolówki w odpowiednim kierunku i posyłając ją obok słupka. Ostatecznie pomimo ostrzału w tej trudnej końcówce Łódzki Klub Sportowy nie pozwolił Pelikanowi na strzelenie decydującego gola i dowiózł do końca bezbramkowy remis, dający mu jeden punkt.
Taki rezultat, choć powinien cieszyć, bo w końcu mogło być dużo gorzej, to jednak nie wywołuje optymizmu. Jako że lider trzeciej ligi, Radomiak Radom, tym razem nie popełnił żadnego błędu w przeciwieństwie do poprzedniego meczu i gładko pokonał GKP Targówek, strata łodzian do niego wzrosła z dziewięciu do jedenastu punktów. Tymczasem do końca rundy pozostały już tylko cztery spotkania i żaden z nich do najprostszych należał nie będzie. Podopieczni Andrzeja Kretka zmierzą się jeszcze u siebie z Pogonią Grodzisk Mazowiecki i Bronią Radom, a także na wyjeździe z Pogonią II Siedlce i Ursusem Warszawa.