menu

Okiem kibica: Z policyjnym helikopterem na wyjazd. Pilica Przedbórz - ŁKS Łódź [KOMENTARZ]

16 września 2013, 22:38 | Monika W.

Policyjny helikopter, ludzie przy płotach, pirotechnika. Nie na każdy mecz należy patrzeć tylko pod kątem tego, co dzieje się na murawie. Są takie spotkania, gdzie wydarzenia boiskowe, strzelane gole i akcje, dla niektórych wydają się być tylko tłem do wydarzeń z trybun (i spoza nich). I właśnie takim dla mnie był pojedynek Pilicy Przedbórz z Łódzkim Klubem Sportowym.

Policyjny helikopter towarzyszył wyjazdowi kibiców ŁKS do Przedborza
fot. Mateusz Stealamatchstick
Kibice ŁKS Łódź na meczu z Pilicą
fot. Mateusz Stealamatchstick
1 / 2

Nie będzie odkryciem Ameryki napisanie, że czwarta liga to jednak nie to samo co ekstraklasa. Zamiast boisk często kartoflisko, zamiast dojazdu ekspresówką dziurawe drogi wewnętrzne, zamiast wysokich ogrodzeń i wypełnionych kamerami fortec stadionów... niska chybocąca siatka. Oczywiście nie wszędzie. I choć w dużej części powyższy opis można by podciągnąć pod Przedbórz, miasto w województwie łódzkim, to jednak nie z tego zapamiętam je najbardziej.

W Przedborzu święto, przyjechał ŁKS!

"- Przepraszam, a tu dzisiaj jakaś impreza jest?
- Mecz grają, z Łodzi przyjechali...
"

Jeszcze zrozumiem ludzi wychodzących do płotów i przyglądających się jadącej jedno po drugim licznej grupie samochodów osobowych w towarzystwie policji. Zwłaszcza na małych wioskach, które mijaliśmy, rzadko kiedy można uświadczyć takiego widoku. Do tego stopnia, że aż rolnik w traktorze przystanął, żeby popatrzeć... Zrozumiem powieszenie specjalnie dla przyjezdnych kartek w koszulkach foliowych "Stadion Pilicy Przedbórz --->". Jakby ktoś jednak urwał się z grupy, zawsze taka informacja, na co dzień nie afiszowana (bo i po co) się przyda.

Przypuszczam jednak, ze nie było osoby, która nie uśmiechnęła się przy wjeździe do centrum Przedborza, jeśli tylko zauważyła zachowanie mieszkańców. Na każdym skrzyżowaniu, w każdym narożniku, poza pilnującą porządku policją... miejscowi. Z telefonami w rękach. Z włączonymi kamerami. Przyjechał ŁKS.

Jeden na jednego z helikopterem gratis

Jak już mowa o policji, to kolejna rzecz, którą zapamiętam dużo dłużej, niż to, że łodzianie wygrali 3:0 po golach Sarafińskiego, Patory i Jurkowskiego. Pisząc zapowiedź sobotniego spotkania i wspominając o planowanych zabezpieczeniach szykowanych z jego powodu, stwierdziłam, że chyba jednak na forum Przedborza kogoś mocno poniosło. Czterystu policjantów, grupy szturmowe, helikopter (pomijam już całkowity demontaż wszystkich dających się oderwać części trybun przeznaczonych dla przyjezdnych)... No dobrze, wiadomo było, że łodzian nie przyjedzie dwustu zgodnie z liczbą biletów, ale też nie były to znowu tysiące. I jakież było moje zdziwienie, gdy już na trasie towarzyszył nam szum wirujących śmigieł a stadion zabezpieczony był lepiej, niż podczas oficjalnych wizyt Prezydenta RP. Przyjechał ŁKS.

Policja "pilnuje", działacz otwiera

Ale. Jedno małe ale. Po co taka znaczna liczba policji na meczu IV ligi, skoro jedynym, czym mogą się pochwalić, to zatrzymanie może czterech czy pięciu osób (już nawet nie wnikam za co), ewentualnie utrudnienie i spowolnienie wychodzenia z obiektu? Mogą sobie oczywiście przypisać to, że - poza sporą ilością pirotechniki i poderwaniem wszystkich rezerwowych Pilicy petardą hukowa rzuconą pod ławkę - wszystko było w należytym porządku. Jednak czy się to podoba czy nie, łodzianie zrobili to czego chcieli. Obecność mundurowych, brak ich obecności, mniejsza obstawa - i tak byłoby dokładnie... to samo.

Największym fenomenem "ochrony" stadionu przez niezliczone oddziały był prawdopodobny brak porozumienia, co najmniej częściowo, z organizatorami spotkania. Na obiekt weszli wszyscy kibice drużyny przyjezdnych. Po zobaczeniu chwiejącej się niewysokiej siatki było to do przewidzenia, nim jeszcze pierwszy z sympatyków ŁKS-u wpadł na pomysł jej przeskoczenia. A że takie koncepcje szybko się rozprzestrzeniają, zanim się ktoś obejrzał, większość łodzian stała już grzecznie obok barierki ogradzającej boisko. I pewnie nie byłoby o czym pisać, gdyby nie szybka próba zareagowania w wykonaniu policji mająca powstrzymać wchodzących kibiców, ubogacona zachowaniem jednego z działaczy... otwierającego gościom bramkę wejściową i wpuszczającego ich bez kontroli na teren trybun.

Jednostronne media. A niby dlaczego?

"Buraki, wieśniaki, przyjedźcie do Łodzi, zobaczycie tramwaj co bez konia chodzi."

Przerobiona stara przyśpiewka zyskała przychylność - oczywiście wśród zgromadzonych na trybunach kibiców ŁKS. W oczach działaczy i obecnych przedstawicieli pojedynczych mediów już niekoniecznie, czego nie omieszkali wytknąć. Niedzielne wydania większości internetowych łódzkich portali informacyjnych obwieściły światu, jak łódzcy fanatycy obrażali i kpili z miejscowych. Zapomnieli tylko wspomnieć, a może po prostu nie usłyszeli ledwo przebijających się przez okrzyki gości głosów kilkudziesięcioosobowej grupy, że odważni w obstawie policji dużo mniej liczni gospodarze prowokowali kibiców z Miasta Włókniarzy przy każdej okazji.

A najpiękniejsze w tym wszystkim, że - jak powiedział jeden z organizatorów spotkania po wizycie kibiców ŁKS - gdyby po raz kolejny stanął przed pojęciem decyzji w sprawie tego meczu, zdania by nie zmienił. I łodzianie przyjechaliby do Przedborza jeszcze raz...


Polecamy