menu

Konrad Przybylski z ŁKS dla Ekstraklasa.net: Jak na razie piłka nożna w Łodzi umiera

20 czerwca 2014, 15:54 | Monika W.

Bramkarz Łódzkiego Klubu Sportowego, były zawodnik między innymi Wisły Puławy i Concordii Piotrków Trybunalski, Konrad Przybylski w rozmowie z Ekstraklasa.net przybliżył nam między innymi z jakimi problemami zmagają się małe regionalne zespoły i dlaczego piłka nożna w województwie łódzkim idzie w złym kierunku.

Konrad Przybylski, bramkarz Łódzkiego Klubu Sportowego, wcześniej występował w Wiśle Puławy i Concordii Piotrków Trybunalski
fot. kwarans_po
Konrad Przybylski, bramkarz Łódzkiego Klubu Sportowego, wcześniej występował w Wiśle Puławy i Concordii Piotrków Trybunalski
fot. Pilot08
Konrad Przybylski, bramkarz Łódzkiego Klubu Sportowego, wcześniej występował w Wiśle Puławy i Concordii Piotrków Trybunalski
fot. Pilot08
1 / 3

Można was już chyba określać beniaminkami trzeciej ligi. Gratulacje.
Na razie spokojnie. Przed nami jeszcze jeden mecz a potem cały okres przygotowawczy.

Co was teraz motywuje do gry? Awans z pierwszej pozycji w tabeli jest, sto zdobytych bramek jest...
Nastawiamy się, żeby z przytupem zakończyć te rozgrywki. Chcemy wygrywać, osiągać jak najwyższe cele, ale i przestraszyć przyszłych przeciwników. Taka Polonia Warszawa nie prezentuje się tak oszałamiająco, ma niewielką przewagę nad rywalami, my zaś odskoczyliśmy wiceliderowi i staramy się zdobywać kolejne punkty. Musimy pokazać, że to nie był wynik przypadku i że jesteśmy najlepsi.

Może i Polonia nie radzi sobie tak dobrze, ale nie da się ukryć, że musiała zmierzyć się z silniejszymi rywalami niż wy w łódzkiej grupie.
Obie warszawskie grupy czwartej ligi, północ i południe, są bardziej dofinansowane, w przeciwieństwie do łódzkiej. Zebraliśmy chyba grono najlepszych zawodników na ten poziom rozgrywek i dlatego wygrywamy, osiągając tak znaczną przewagę nad resztą stawki.

Pewnie coraz częściej zmagacie się z myślą, czy dostaniecie szansę wystąpić w trzeciej lidze?
To jest chyba normalna część rzemiosła piłkarskiego. Jest awans, to i muszą nastąpić jakieś zmiany. Staram się o tym nie myśleć. Dogram sezon do końca i zobaczymy jak rozwinie się sytuacja. Będą rozmowy z prezesami, trenerzy zapewne każdego z nas wezmą na rozmowę i powiedzą, co dla niego szykują.

Część z was pewnie będzie musiała odejść. Możecie zresztą obserwować, jak testowani są nowi zawodnicy.
Zawsze trzeba rywalizować na boisku o miejsce w kadrze, taka jest piłka nożna i trzeba się z tym liczyć, zwłaszcza teraz, kiedy w województwie łódzkim jest ciężko i każdy chce grać w dobrym klubie i się rozwijać.

Myślisz, że obecna kadra poradziłaby sobie w trzecioligowych rozgrywkach?
Podczas okresu przygotowawczego przed rundą wiosenną graliśmy sparingi z klubami z wyższych klas rozgrywkowych i nie prezentowaliśmy się gorzej. Wiadomo, że jest różnica między meczami o stawkę a kontrolnymi...

Nie zawsze sparingi kończyły się po waszej myśli.
To fakt, ale zespoły, które były kadrowo gorsze, potrafiły grać w trzeciej lidze czy nawet wyższych i się utrzymać, więc sądzę, że wszystko siedzi w głowach.

Pojawia się gdzieś tam w głowie kolejny cel - druga liga?
Mówi się o tym, że klub chce jak najszybciej awansować do najwyższych klas rozgrywkowych, ale osobiście podchodzę do tego bardziej krótkofalowo. Najpierw najważniejsze było zagwarantowanie sobie występów w trzeciej lidze. Teraz należy myśleć o zdobyciu pozycji, która pozwoli w niej zaatakować pierwsze miejsce, potem nawet awans.

Jak znalazłeś się w Łódzkim Klubie Sportowym?
Pod koniec roku skontaktował się ze mną trener Wojciech Robaszek, spytał co u mnie słychać, czy chciałbym spróbować swoich sił, zaprosił na test-mecz... no i już zostałem. Szybko się odnalazłem, zbudowaliśmy wspólny język na boisku, zespół jest fajny, więc nie narzekam. Treningi są dużo lepsze niż w Piotrkowie, wszystko na miejscu, no i mogę pogodzić treningi ze studiami.

Znaliście się wcześniej?
Nie miałem przyjemności wcześniej poznać trenera Robaszka. Pierwszy raz spotkaliśmy się w ŁKS-ie. Wiem, że był swego czasu szkoleniowcem Concordii (Piotrków Trybunalski - przyp.red.) ale ja wtedy byłem związany z łódzkimi klubami.

Concordia już prawie na pewno żegna się z czwartą ligą...
Jest bliska mojemu sercu i niestety ma duże problemy. Władze miasta nie garną się, by dofinansować klub, pomóc, tak by mógł funkcjonować. Przez ten czas, który spędziłem w Piotrkowie, na jego konto wypłynęły niewielkie pieniądze. Przeważnie był problem, żeby wpływały jakiekolwiek. Gdyby nie dobra wola i pasja prezesa Dariusza Dzwonnika, sądzę, że upadłby dość szybko. Ostatnio, podczas naszego wyjazdu, można było zobaczyć, że obiekt ma naprawdę ładny, spokojnie mogący wystarczyć na trzecią czy nawet drugą ligę, no ale choć miasto jest duże i inne kluby są finansowane, to niestety Concordia już nie.

Może powodem jest niski poziom rozgrywek, na jakim występuje.
Nie sądzę. W Piotrkowie jest zespół Polonii, gra w klasie okręgowej, teraz chyba wywalczyli awans... Oni jakieś pieniądze, może nie wielkie, ale dostają. Nie mam pojęcia z czego to wynika, ale Concordia jest pozostawiona sama sobie i to jest po prostu przykre, że stuletni klub, mający swoją historię, który do niedawna grał w drugiej lidze i osiągał dobre wyniki, pozostaje bez pomocy miasta, a bez niej się nie obejdzie. Prywatni sponsorzy i pan Dzwonnik nie są w stanie już ponosić takich kosztów, a i tak chwała im za to, że aż tyle zrobili dla klubu. Jak na ich możliwości i budżet idzie im to całkiem nieźle.

Łódzki Klub Sportowy ma podobny problem. Regulamin przyznawania środków finansowych na wsparcie zespołów we współzawodnictwie ligowym jest tak skonstruowany, że dyskryminuje ŁKS, bo zakłada, że aby otrzymać fundusze konieczna jest nie tylko frekwencja, ale występowanie w odpowiednio wysokiej klasie rozgrywkowej.
To jest chyba wynik nastawienia na ligi centralne. Może takie jest założenie miasta, że jeżeli już przekazujemy pieniądze, to tam, gdzie przekłada się to na promocję Łodzi. Kluby pokazują się w różnych częściach kraju, reprezentują ją i reklamują. Powinno się postawić dużo większy nacisk na sport. Są liczne niedofinansowane zespoły, nie tylko nasz, ale i na przykład Chojeński Klub Sportowy, w którym kiedyś występowałem. Nie otrzymuje obecnie żadnych funduszy, a posiada drużynę seniorów w piłce ręcznej, starającą się o awans, do tego szkoli młodzież, która także nie dostaje zbyt dużego wsparcia. Nie oszukujmy się, ale Łódź nie będzie nigdy miastem turystycznym, więc gdzieś trzeba zabłysnąć i wpisać się na mapę Polski. Sport jest dobrym sposobem. Wystarczy spojrzeć na przykład Niecieczy. Nikogo nie obrażając, mała miejscowość, chyba niewiele ponad pięciuset mieszkańców i posiada zespół w pierwszej lidze. Nagle wszyscy zobaczyli, o, jest gdzieś Nieciecza na mapie!

Tylko czy Łódź zmierza w tym kierunku...
Zobaczymy. Trochę ubolewam nad tym, że Łódzki Klub Sportowy próbuje awansować z zaledwie czwartej ligi, Widzew spada z ekstraklasy... to nie wygląda dobrze. Kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu oba te zespoły walczyły o mistrzostwo kraju i o tytule decydowały derby między nimi.

Pierwsze dwa miejsca w tabeli podzielone między łódzkie drużyny.
Dokładnie, to też budowało otoczkę, a teraz zostały one pozostawione same sobie, nie pomaga im się pozyskać sponsorów... Powiedziałbym, że jak na razie piłka nożna w Łodzi umiera. Może po wybudowaniu nowych stadionów ktoś zwróci na to uwagę, kiedy trzeba będzie doinwestować zespoły, by miał w ogóle kto na tych obiektach grać.

Łódź jest dużym i rozwiniętym miastem, a i tak ciężko o sponsorów...
Tak jest chyba w całym województwie. Takie kluby jak ŁKS, Widzew czy GKS Bełchatów mają markę, jakoś jeszcze sobie poradzą, ale dla regionalnych, trzecio czy czwartoligowych zespołów to już jest olbrzymi problem, bo miejscowi przedsiębiorcy nie chcą przeznaczać na nie pieniędzy. Nie widzą w tym sensu i celu. Piłka nożna w Łódzkiem idzie w złym kierunku, jeżeli takie miasto jak Piotrków Trybunalski nie jest w stanie ufundować stypendium na przykład czterysta złotych chłopakowi, który całe życie tu mieszkał, wychował się i chce grać... Zawodnik nie reprezentuje tylko klubu, ale i miasto. Ale pieniędzy nikt nie chce dawać i nie wiem czym to jest spowodowane. W innych częściach kraju wydaje mi się, że jakoś inaczej to wygląda, znajdują się sponsorzy, finansują piłkę, wspierają w walce o awanse. Nie mówię o największych markach, ale o chociażby drugoligowcach, których tutaj u nas brak. Niedawno mieliśmy na tym poziomie rozgrywek Sokoła Aleksandrów Łódzki, Pelikana Łowicz, Concordię. W ekstraklasie był ŁKS, Widzew, Bełchatów. Jakoś to wszystko funkcjonowało, ale teraz powoli upada. To będzie też w przyszłości problem dla młodych chłopaków, którzy będą chcieli zaistnieć, a najbliższy klub, mogący im zapewnić pokazanie się na szczeblu centralnym, będzie w Kluczborku czy Częstochowie... albo jeszcze dalej...

Myślisz, że przy takim podejściu władz miasta i trudnościach w pozyskiwaniu sponsorów macie szanse na powrót do najwyższych klas rozgrywkowych?
Na pewno pierwszym problemem jest budowa stadionu. Jeżeli będzie on powstawał, to jest i jakiś zalążek, żeby próbować walczyć o awans coraz wyżej. Do tego wszystko zależy od kwestii organizacyjnych, czyli od prezesów. Klub, gdzie one szwankują, gdzie nie są pilnowane finanse, nie ma raczej racji bytu. Najpierw trzeba przecież spełnić kryteria decydujące o przyznaniu licencji a później już sezon weryfikuje, czy ktoś jest w stanie podołać ciężarowi drugiej czy trzeciej ligi. Nie może być tak, że drużyna awansuje, zagra przez pół sezonu, a potem chce się wycofać, bo nie ma pieniędzy.

Występowałeś już w drugiej lidze. Nie myślałeś, by celować w ten lub nawet wyższy poziom rozgrywek?
Myślałem o tym, ale to nie jest takie proste. Trzeba mieć kontakty, kogoś, kto człowieka tam popchnie. Do tego konieczne jest rozegranie iluś meczy, a ja złapałem w Puławach kontuzję i być może to jakoś wpłynęło na fakt, że nie zaistniałem. Musiałem wracać i odbudować się gdzieś po urazie, nie miałem zbyt wielu propozycji i w ostatniej chwili pomocną dłoń wyciągnęła Concordia. Teraz trzeba patrzeć w przyszłość. Może warto zrobić dwa kroki w tył, rozpędzić się i wskoczyć na jeszcze wyższy poziom niż poprzednio...

Miałeś propozycje z wyższych klas rozgrywkowych?
Coś było, pojedyncze propozycje, ale nic konkretnego. Bardziej zapytania, zaproszenia na testy. W Łódzkim Klubie Sportowym dostałem dobrą ofertę, a do tego mam blisko i mogę tak jak wspominałem pogodzić grę ze studiami.

Pewnie i tak nie jest łatwo?
Lekko nie jest. Jeżeli gramy w środę i w weekend, prawie cały tydzień spotykamy się na treningach. Ale wszystko jest do załatwienia, w końcu wykładowcy to też ludzie i potrafią zrozumieć, że ktoś prowadzi też inne życie, no ale potem trzeba nadrabiać i trochę się napracować. Wychodzisz rano na uczelnię, załatwiasz co trzeba, uczysz się, zaliczasz, potem prosto na trening. Wracasz do domu około dwudziestej czy później, nieraz potwornie zmęczony, a tu trzeba jeszcze coś przygotować na następny dzień i tak w kółko.

Swoją przyszłość wiążesz z karierą bramkarza?
Marzę o tym od dzieciaka, który biegał po podwórku za piłką. Wielka kariera, stadiony świata... No ale nie oszukujmy się, nie jestem wielki talentem, a raczej typem pracusia, który na treningu musi wykonać wiele powtórzeń, żeby poprawić i lepiej prezentować się w trakcie meczu. Moim marzeniem i celem jest myślę pierwsza liga, ekstraklasa... Kiedyś mierzyłem wyżej, w najlepsze ligi na świecie, Anglia, Włochy... ale z czasem się to zweryfikowało i doszedłem do wniosku, że nie wszystko da się osiągnąć. Poza tym, tak jak wspomniałem, studiuję. Nawet jeżeli jakiś czas będę się utrzymywał z piłki nożnej, wystarczy jedna poważna kontuzja i kariera się kończy, dlatego staram się też rozwijać w drugim kierunku, co nie ukrywam jest też pewną odskocznią. Daje inny impuls, nie tylko sportowy, ale też zmusza do ruszenia głową.

Rozmawiała: Monika W.


Polecamy