2 liga. Wejherowo niezdobyte, remis ŁKS-u w pierwszym meczu na wyjeździe
To miał być prawdziwy sprawdzian przed drużyną ŁKS-u. Podopieczni Wojciecha Robaszka po raz pierwszy w tym sezonie rywalizowali ze swoim przeciwnikiem w roli gości. Do Łodzi "Rycerze Wiosny" wrócą z jednym punktem.
fot. Krzysztof Szymczak
Przed pierwszym gwizdkiem głównego arbitra faworytem meczu wydawali się być ełkaesiacy. Łodzianie co prawda grali swój pierwszy mecz na wyjeździe w tym sezonie, jednak gdyby spojrzeć na tabelę to podopieczni Wojciecha Robaszka rozpoczęli obecne rozgrywki w zdecydowanie lepszym stylu niż Gryf. Obie drużyny przed meczem dzieliło sześć oczek i aż 12. miejsc w tabeli. Gospodarze podchodzili do sobotniego pojedynku jako przedostatni zespół rozgrywek.
Futbol jednak nie rządzi się statystykami i dobitnie pokazali to piłkarze Gryfu. Początek spotkania to wyrównana gra obu drużyn, jednak w 18. minucie meczu po strzale z około dwudziestu metrów piłkę w polu karnym ręką zagrał Kamil Juraszek. Sędzia zdecydował się wskazać na wapno. Jedenastkę pewnie zamienił na bramkę Łukasz Nadolski. Michał Kołba był bez szans przy strzale piłkarza gospodarzy.
Nie minął niecały kwadrans meczu, a arbiter zdecydował się na podyktowanie kolejnego rzutu karnego. Tym razem to goście stanęli przed szansą zdobycia gola z jedenastu metrów. Sfaulowany w polu karnym został Krystian Pieczara, a do piłki ustawionej na jedenastce stanął Jewhen Radionow. Będący w znakomitej formie napastnik ŁKS-u i tym razem nie zawiódł swoich fanów, strzelając nie do obrony tuż obok lewego słupka. Dla popularnego Żeni był to trzeci gol w sezonie. Co ciekawe dla snajpera ŁKS-u był to trzeci mecz z rzędu, w którym zanotował choćby jedną bramkę. Jak się okazało w pierwszej połowie więcej emocji kibice nie doświadczyli. Do przerwy fani zgromadzeni na stadionie obejrzeli zatem dwa pewnie wykonane rzuty karne. Poza tym ciężko wskazać na jakieś klarowanie i ciekawe sytuacje zarówno po stronie gospodarzy, jak i przyjezdnych.
W pierwszych minutach drugiej części spotkania gra nie uległa zmianie. Na boisku mogliśmy zaobserwować dużo chaosu, dużo walki, i sporo biegania. Na pierwszą naprawdę groźną akcje trzeba było poczekać do 63. minuty pojedynku. Tym razem bliscy objęcia ponownego prowadzenia w meczu byli piłkarze Gryfu, jednak strzał pomocnika gospodarzy okazał się bardzo niecelny. Parę minut później znowu było gorąco pod bramką Michała Kołby, jednak strzał głową napastnika drużyny z Wejherowa okazał się niecelny. Ełkaesiacy, a konkretnie Maksymilian Rozwandowicz odpowiedział piłkarzom gospodarzy w 79. minucie spotkania. Strzał głową zawodnika ŁKS-u po centrze z rzutu wolnego wybił jednak z linii bramkowej Nadolski. Była ta najlepsza okazja dla podopiecznych Wojciecha Robaszka, aby w drugiej połowie wyjść na prowadzenie w dzisiejszym starciu.
Serca przyjezdnym mocniej zabił na dwie minuty przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. Po uderzeniu z dystansu fenomenalną interwencją popisał się Michał Kołba, który wyratował swój zespół przed utratą bramki. Końcówka spotkania należała zdecydowanie do gospodarzy, którzy za wszelką cenę chcieli odnieść pierwsze w sezonie zwycięstwo. Ta sztuka jednak się nie udała, głównie za sprawą bramkarza ŁKS-u, który w ostatnich minutach meczu popisał się znakomitymi paradami.
ŁKS wywozi z Wejherowa cenny punkt. Przeciwnik okazał się naprawdę niebezpieczny i groźny. Można śmiało powiedzieć, iż jedno oczko zdobyte w sobotnim starciu to bardzo dobry wynik dla podopiecznych Wojciecha Robaszka.
Gryf Wejherowo - ŁKS Łódź 1:1
Bramki: Łukasz Nadolski 18 (k) - Jewhen Radionow 32 (k)
Gryf: Wiesław Ferra - Paweł Brzuzy, Krzysztof Wicki, Przemysław Kamiński, Mateusz Goerke - Mikołaj Gabor, Łukasz Nadolski, Piotr Kołc, Jacek Wicon, Rafał Maciejewski - Hieronim Gierszewski.
ŁKS: Michał Kołba - Kamil Rozmus (67 Damian Guzik), Kamil Juraszek, Maksymilian Rozwandowicz, Bartosz Widejko (46 Paweł Pyciak) - Jakub Kostyrka, Przemysław Kocot, Patryk Bryła (80 Damian Nowacki), Krystian Pieczara (61 Mateusz Gamrot), Piotr Pyrdoł - Jewhen Radionow.