Liverpool zatrzymał lidera. Dopiero druga porażka Leicester [ZDJĘCIA]
Liverpool FC zwyciężył w meczu 18. kolejki Premier League z dotychczasowym liderem - Leicesterem City. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Christian Benteke, lecz pomimo tego nie sposób powiedzieć o Belgu, że był bohaterem spotkania. Benteke co najmniej dwa razy udowodnił, że jego forma jest daleka od oczekiwanej.
W pierwszej połowie inicjatywa była po stronie gospodarzy. Już w początkowych 30 minutach pod bramką Leicesteru robiło się gorąco za sprawą uderzeń Philippe Coutinho, Adama Lallany, Emre Cana czy Divocka Origiego. Dopiero w 28. minucie lider odpowiedział groźną akcją, lecz niecelny strzał głową Jamiego Vardy'ego jedynie potwierdzał słabszą dyspozycję "Lisów".
Właściwie Jurgenowi Kloppowi w pierwszej połowie tylko raz mogło podskoczyć ciśnienie. Jednak nie chodzi tu o jakieś zagrożenie pod bramką Mignoleta, lecz o kontuzję Divocka Origiego. Belg był zdecydowanie jednym z najlepszych zawodników "The Reds" w pierwszej połowie, ale w 38. minucie doznał kontuzji i musiał go zastąpić jego rodak - Christian Benteke, który początkowo sprawiał wrażenie boiskowego dyletanta.
W drugiej połowie Benteke pokazał, że rzeczywiście daleko mu do formy z czasów gry w Aston Villi. Belg w jednej z akcji miał doskonale ustawionego partnera na środku pola karnego i aż się prosiło, by zagrał mu piłkę ze skrzydła. Ów partner miał wystarczająco dużo czasu by wymyślić na poczekaniu jakąś modlitwę i zmówić ją w oczekiwaniu na podanie. Zresztą kto wie, być może w myślach to zrobił, lecz błąd mógł polegać na tym, że modlił się o jakiekolwiek podanie, a dostał piłkę za plecy. No cóż, wyglądało na to, że Christian Benteke nie będzie miło wspominał meczu z Leicesterem. Ale to tylko tak wyglądało.
W 63. minucie potężnie zbudowany napastnik udowodnił, że w Premier League piłkarz w ułamku sekundy z dyletanta może przekształcić się w bohatera. Benteke otrzymał w polu karnym świetne podanie od Roberto Firmino i typowo sytuacyjnym uderzeniem wpakował piłkę do siatki.
Leicester mogło doprowadzić do wyrównania, ale w 74. minucie Simon Mignolet instynktownie obronił uderzenie Nathana Dyera. Więcej dogodnych sytuacji goście nie mieli. W efekcie Claudio Ranieri zdjął z boiska swoje największe gwiazdy - Riyada Mahreza i Jaiego Vardy'ego, którzy prezentowali się tego dnia co najwyżej przeciętnie. Zmiany nie przyniosły jednak pożądanego efektu. W końcówce zamiast szturmować bramkę rywala, Leicester musiał bronić się przed utratą kolejnych bramek i trzeba przyznać, że ta sztuka udała im się cudem. A wszystko przez Christiana Benteke, który w doliczonym czasie gry znów zachował się jak trampkarz i mając przed sobą jedynie pustą bramkę nie potrafił strzelić gola.